Niepozorny żółty budynek przy ul. Międzynarodowej kryje wyjątkowe miejsce. Zajęcia w tym przedszkolu nie są takie, jak w innych placówkach. Odbywają się w małych grupach, a oprócz dziesięciorga zdrowych dzieci, uczestniczy w nich pięcioro autystycznych.
Mniej bodźców, więcej pomocy
- Mamy grupę dużo mniejszą, 15-osobową. Nie będzie większa. W budynku znajduje się tylko nasza grupa, będzie mniej bodźców, dużo mniej hałasu - tłumaczy kierownik przedszkola Agata Krawczyk.
Jest jeszcze coś, co punkt przedszkolny na Saskiej Kępie wyróżnia spośród innych. Tu każde dziecko autystyczne ma swojego pomocnika. - Każde z dzieci ma osobe towarzyszącą, asystenta, który nie tylko z nim pracuje, prowadzi terapię, ale jeszcze towarzyszy we wszystkich innych działaniach przedszkola – wyjaśnia Joanna Włodarska ze Stowarzyszenia Terapeutów.
Dzieci autystyczne nie tylko pracują ze swoimi asystentami, ale podczas wspólnej zabawy ze zdrowymi kolegami uczą kontaktu z rówieśnikami.
Autystycy potrzebują rówieśników
Jak ocenia Kalina Mlącka, mama autystycznego chłopca, takie przedszkole to odpowiedź na potrzeby rodzin dzieci autystycznych. Ważna jest wąska specjalizacja placówki. Nie ma tu podopiecznych z innymi niepełnosprawnościami, dlatego terapeuci skupiają się właśnie na autyzmie.
- Świat jest taki, jaki jest. Najważniejszą grupą odniesienia dla dzieci, również tych autystycznych, są rówieśnicy. Tym bardziej ośrodki, które oferują zajęcia grupowe, są bardzo istotne – mówi Kalina Mlącka.
W Warszawie jest kilkanaście przedszkoli z oddziałami integracyjnymi. Wiele dzieci autystycznych, ze względu na swoje specyficzne zachowanie długo jednak w nich nie wytrzymuje, więc placówkę nastawioną szczególnie na takie maluchy doceniają urzędnicy.
- Taka jednostka, prowadzona przez specjalistów wysokiej klasy, jest niezwykle cennym nabytkiem dla miasta, a przede wszystkim dla rodziców, którzy tutaj trzymują ogromne wsparcie – komentuje Ewa Kobyłecka z Biura Edukacji w ratuszu.
Opłaty jak w miejskim przedszkolu
Przedszkole założyło Stowarzyszenie Terapeutów i choć nie jest to placówka publiczna, to opłaty są takie same, jak w miejskich przedszkolach.
- Jesteśmy organizacją pożytku publicznego - non profit. Nie możemy zarabiać, nie chcemy zarabiać. Ale za dziećmi idzie też dotacja. To nam pozwala na spokojne funkcjonowanie – tłumaczy Piotr Krawczyk ze Stowarzyszenia Terapeutów.
W przedszkolu wciąż są jeszcze miejsca dla autystyków.
Małgorzata Walczakjs/roody