We własnym gronie i maskach na twarzy. Tak Warszawa witała Nowy Rok

Rozmowa z Piotrem Otrębskim
Źródło: fot. NAC, film Dawid Krysztofiński, tvnwarszawa.pl
Warszawa świętuje sylwestra od co najmniej 200 lat. Te najstarsze odbywały się w pałacach, a przyjść należało w masce. Największy rozmach miały te w XX-leciu międzywojennym. Ówczesne elity bawiły się z rozmachem i smakiem. Ale swoje imprezy mieli także ci biedniejsi. Opowiedział nam o nich varsavianista Piotr Otrębski.

Według niektórych źródeł pierwsze bale sylwestrowe odbywały się w Warszawie w XVIII wieku, inne mówią o początkach XIX wieku. Pewne jest to, że były to zabawy dla wyższych sfer, zwykle organizowane w pałacach.

Wstęp tylko z maską

- Wymogiem była twarz przesłonięta maską. Taka była etykieta, której ściśle przestrzegano. Takie zabawy cieszyły się dużą popularnością przez cały XIX wiek, zwłaszcza w okresie Księstwa Warszawskiego – mówi varsavianista Piotr Otrębski. Choć obowiązywała, w pewnych względach reguły były sztywne, to przesadą byłoby stwierdzenie, że były to imprezy kostiumowe.

- Franciszek Galiński opisał, że na jednej z takich zabaw pojawił się jegomość przebrany za piec kaflowy. Strój miał jeden feler, na wysokości pasa były drzwiczki z napisem "Nie otwierać". Oczywiście chętnych do zaglądania było wielu. Każdemu, kto otworzył te drzwiczki ukazywały się pośladki mężczyzny. Inne źródło podaje historię córek znanego cukiernika Lessla. Poczęstowały one gości środkami, po których utworzyła się długa kolejka do toalety – opowiada Otrębski.

Międzywojenna elegancja

Życie pod rosyjskim zaborem nie sprzyjało jednak hucznym zabawom. Ich prawdziwy wybuch nastąpił w II Rzeczypospolitej. Wraz z nadejściem wolności wróciła ochota do zabawy. Powstały modne miejsca, które organizowały huczne sylwestry. Najwytworniejsze były te w hotelach Europejskim i Bristolu. Pojawić wypadało się w Yacht Klubie nad Wisłą, siedzibie YMCA przy Konopnickiej, Paradisie przy Nowym Świecie czy Adrii przy Moniuszki. W tej ostatniej występowała Hanna Ordonówna, a częstym gościem bywał Eugeniusz Bodo. - Przodownikiem dobrej zabawy nie tylko wśród oficerów, ale w ogóle elity II RP, był pułkownik Wieniawa-Długoszowski. Uwieczniono go na wielu fotografiach z tamtych lat. Ta aktywność była dosyć niecodzienna jak na wojskowego i najbliższą osobę marszałka Piłsudskiego – zauważa varsavianista.

We własnym gronie

Wieniawa-Długoszowski był wyjątkowy także dlatego, że sylwestry i bale II RP były środowiskowe. Wojskowi, dziennikarze czy prawnicy bawili się zwykle w swoim towarzystwie. Wyjątkiem były bale charytatywne, które odbywały się w karnawale. Tam mieszali się przedstawiciele różnych profesji.

Ale bawiły się nie tylko elity. - Niższe sfery też miały swoje imprezy, zabawy dla ancymonów, andrusów, szemranego towarzystwa. Było inne menu, zamiast eleganckich tańców kręcono walczyki i oberki – zauważa Piotr Otrębski.

Panowie przywdziewali eleganckie smokingi, panie wytworne suknie, kupowane zwykle w domach towarowych Hersego lub Jabłkowskich. - Ale damy nierzadko udawały się na bazary, w przedwojennej Warszawie było ich wiele. Wzorce czerpano z tygodników "As" czy "Przyjaciółka". Były też wypożyczalnie strojów np. przy Świętokrzyskiej – opowiada Otrębski. Plenerowe imprezy przyniosły dopiero czasy współczesne.

WSZYSTKIE FOTOGRAFIE WYKORZYSTANE W MATERIALE FILMOWYM POCHODZĄ ZE ZBIORÓW NARODOWEGO ARCHIWUM CYFROWEGO

Piotr Bakalarski

Czytaj także: