Warszawska sędzia wygrała proces z ministrem. Ziobro musi przeprosić

Zbigniew Ziobro przegrał proces z sędzią Justyną Koską-Janusz
Źródło: TVN24
Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok w cywilnym procesie, w którym sędzia Justyna Koska-Janusz pozwała ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Sąd zdecydował, że minister musi przeprosić sędzię za naruszenie jej dóbr osobistych. Sędzia poczuła się urażona oświadczeniem resortu na temat przyczyn skrócenia jej delegacji do sądu wyższej instancji.

Jak relacjonowała reporterka TVN24 Katarzyna Gozdawa-Litwińska, sąd uznał, że zostały naruszone dobra osobiste sędzi Justyny Koski-Janusz. Przychylił się do tego, czego żądała warszawska sędzia. Zgodnie z decyzją sądu, Ministerstwo Sprawiedliwości musi usunąć ze swojej strony komunikat w sprawie skrócenia delegacji Justyny Koski-Janusz do sądu wyższej instancji oraz przeprosić sędzię.Sędzia Andrzej Kuryłek powiedział, że "nakazuje pozwanemu Skarbowi Państwa, reprezentowanemu przez ministra sprawiedliwości, opublikowanie oświadczenia o następującej treści": "Przepraszam sędziego Justynę Koskę-Janusz za bezprawne naruszenie jej dóbr osobistych, polegające na naruszeniu dobrego mienia, narażeniu na utratę dobrej opinii oraz zarzuceniu niewłaściwego postępowania przy pełnieniu funkcji sędziego, zawarte w treści opublikowanego na oficjalnej stronie Ministerstwa Sprawiedliwości komunikatu pod tytułem 'Oświadczenie w sprawie skrócenia delegacji sędzi Justyny Kostki-Janusz', wydanego w związku z decyzją 19 września 2016 roku o cofnięciu delegacji". Oświadczenie z przeprosinami na stronie resortu sprawiedliwości ma widnieć przez 21 dni. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Andrzej Kuryłek podkreślił, że "minister mógł mieć własne zdanie i je rzeczowo zakomunikować, ale nie za pomocą tego typu wypowiedzi, które w ewidentny sposób obniżały poczucie wartości wewnętrznej, czci i naruszały dobre imię powódki". Wyrok nie jest prawomocny.

"Wyrok pokazuje, że władzy nie wolno wszystkiego"

Decyzję sądu skomentowała w rozmowie z dziennikarzami sędzia Koska-Janusz. - Ja, jak myślę, również mój pełnomocnik, jesteśmy usatysfakcjonowani tym orzeczeniem. Ten wyrok pokazuje, że władzy nie wolno wszystkiego, że władza wykonawcza powinna działać w granicach prawa, podobnie jak wszystkie inne władze, czy ustawodawcza, czy sądownicza - mówiła. - Skład orzekający wyraźnie i dobitnie tę okoliczność podkreślił, że zarówno ministrowi, jak i sądowi, jak i ustawodawcy wolno tylko tyle, na ile pozwala konstytucja - dodała.

"Wyrok pokazuje, że władzy nie wolno wszystkiego"

Będzie apelacja

Pełnomocnik ministra sprawiedliwości mecenas Maciej Zaborowski powiedział, że nie podziela argumentacji sądu. Dodał, że będzie rekomendował skarbowi państwa złożenie apelacji. W rozesłanym do mediów komunikacie Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało jej złożenie. "Sąd uniemożliwił zapoznanie się z aktami, które ilustrowały błędy popełnione przez sędzię. Sąd wydał również wyrok bez przesłuchania Ministra i oceny jego argumentów, a zgodnie z rzymską prawną zasadą rozstrzygnięcie powinno zapaść po wysłuchaniu obu stron sporu. Apelacja zostanie złożona po analizie pełnego uzasadnienia wyroku" - poinformowano.

Pozwała ministra

Sędzia Koska-Janusz wniosła sprawę po oświadczeniu Ministerstwa Sprawiedliwości z 4 października 2016 roku w sprawie skrócenia jej delegacji do Sądu Okręgowego w Warszawie, wydanej na okres od 1 lipca do 31 grudnia 2016 r. "Do Ministerstwa Sprawiedliwości dotarła informacja, że to właśnie sędzia Justyna Koska-Janusz miała się wykazać wyjątkową nieudolnością i zupełnie nie radzić sobie z prowadzeniem bardzo prostej, choć głośnej sprawy, co było szeroko komentowane i krytykowane w mediach. Chodziło o zdarzenie z grudnia 2013 r. spowodowane przez Izabellę Ch., która, będąc pod wpływem alkoholu, wjechała luksusowym mercedesem w przejście podziemne w samym centrum Warszawy. Media obwiniały prowadzącą postępowanie Justynę Koskę-Janusz o pobłażliwość wobec oskarżonej i nieudolność w prowadzeniu sprawy" - napisano w oświadczeniu resortu. "Po sprawdzeniu tych informacji Minister Sprawiedliwości 19 września 2016 r. podjął decyzję o skróceniu delegacji sędzi Justyny Koski-Janusz do 1 października 2016 r., by uniknąć zarzutu, że w Sądzie Okręgowym, do którego trafiają sprawy skomplikowane i trudne, orzeka taki sędzia" - stwierdzono w oświadczeniu. W trakcie procesu Koska-Janusz powiedziała, że oświadczenie Ministerstwa Sprawiedliwości nie tylko ugodziło w jej dobra osobiste, ale również w podejście stron do orzekania przez nią w sprawach. Zaznaczyła, że nie kwestionuje prawa ministra do skrócenia czasu delegacji do innego sądu, jednak są to decyzje nieogłaszane publicznie - przypominała. Jak mówiła, w jej sprawie wydano uwłaczające jej godności oświadczenie.

Orzekała w sprawie Ziobry

Po ujawnieniu wiadomości o skróceniu delegacji, media poinformowały, że Koska-Janusz orzekała też w sprawie Ziobry, gdy ten oskarżał Jaromira Netzla o zniesławienie, i przyznała rację Netzlowi. Chodziło o słowa byłego szefa PZU przed sejmową komisją śledczą badającą m.in. aferę gruntową z 2007 r., podczas której Netzel powiedział, że jego ówczesne rozmowy telefoniczne z ministrem zaginęły, bo "Ziobro, wówczas prokurator generalny, o to zadbał". Podczas jednej z rozpraw sędzia Koska-Janusz nałożyła na Ziobrę 2 tys. zł grzywny za spóźnienie. W pozwie przeciw Skarbowi Państwa-Ministrowi Sprawiedliwości sędzia Koska-Janusz wnosiła, by sąd zobowiązał pozwanego do: usunięcia ze stron resortu w sieci komunikatu ze sformułowaniami odnoszącymi się do sędzi; opublikowania przeprosin w trzech gazetach i dwóch portalach oraz wpłaty przez pozwanego 10 tys. zł na cel społeczny. Pozew wpłynął 3 listopada 2016 r. Reprezentujący Skarb Państwa mec. Maciej Zaborowski wnosił wcześniej o odrzucenie pozwu w całości. W jego ocenie przed decyzją o skróceniu delegacji sędzi i publikacją oświadczenia były podjęte niezbędne czynności w tej sprawie.

CZYTAJ TAKŻE NA TVN24.PL

js/adso/PAP

Czytaj także: