W Centrum Maratonu Pisania Listów (Teatr Dramatyczny w PKiN) w Warszawie maraton rozpoczął się po godz. 12. w sobotę, zakończy się w niedzielę o godz. 12. Przed godz. 19 w sobotę podano, że w stolicy napisano ponad 800 listów, w całej Polsce ponad 58 tys.
"Możemy mieć wpływ"
Mariusz, który w maratonie listów AI bierze udział pierwszy raz powiedział PAP, że namówiła go do tego koleżanka. - To sposób skutecznego wpływania na rządzących, na polepszenie sytuacji więzionych osób. Na razie napisałem jeden list - w sprawie białoruskiego opozycjonisty, który jest w więzieniu. Został skazany na pięć lat za poglądy polityczne - powiedział.
- Na świecie dzieje się wiele rzeczy, z którymi nie zawsze się zgadzamy - dzięki pisaniu listów możemy mieć na nie wpływ - powiedziała z kolei studentka Emilia. Na maratonie jest drugi raz. - Na razie napisałam jeden list w sprawie mężczyzny z Kamerunu, który przebywa w więzieniu w bardzo złych warunkach. W zeszłym roku napisałam ich pięć, więc i w tym roku będzie ich pewnie więcej - dodała.
Pisane ręcznie
Podczas maratonu za pomocą wideokonferencji nawiązano połączenie z Andrzejem Poczobutem ze Związku Polaków na Białorusi. Pytany o sprawę dwóch mężczyzn, skazanych na Białorusi na karę śmierci za zamach terrorystyczny w Mińsku, powiedział, że władze nie zdołały przekonać opinii publicznej, że są to osoby odpowiedzialne za zamach.
Podczas maratonu AI, listy są pisane ręcznie w obronie kilkunastu konkretnych osób lub grup osób, których prawa człowieka zostały złamane. Ich sylwetki można znaleźć na stronie www.amnesty.org.pl. Do akcji może włączyć się każdy, kto chce tym osobom pomóc.
W tym roku są to m.in. więźniowie obozów pracy w Korei Północnej, więzień sumienia z Indonezji, 20-letni bloger z Azerbejdżanu więziony za wpisy na facebooku, Jemenka skazana na śmierć oraz Zhou Xiangyanga i jego żona Li Shanshan, praktykujący Falun Gong, którzy są obiektem represji ze strony chińskich władz.
W czasie tegorocznego maratonu statuetkę za całokształt pracy na rzecz praw człowieka wręczono dziennikarce Ewie Siedleckiej.
PAP/ran