Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała stan zieleni w dużych miastach. W swoim raporcie przyjrzała się m.in. liczbie wycinek i nasadzeń drzew. W Warszawie na terenach należących do miasta w ciągu pięciu lat wycięto blisko 37 tysięcy drzew. W tym samym czasie zasadzono ich ponad 46,5 tysiąca. Jednak, jak przyznali autorzy raportu, rzeczywista skala wycinek nie jest do końca znana.
Kontrola objęła lata 2015-2020 i 19 miast. Wśród miast wojewódzkich pod lupą kontrolerów znalazły się: Kraków, Gdańsk, Lublin, Warszawa, Katowice, Łódź i Rzeszów. Kontrolerzy przyjrzeli się skali wycinek i nasadzeń, miejscowym planom zagospodarowania przestrzennego oraz wydatkom miast na zieleń.
Problemem brak planów miejscowych
Jak wskazała w raporcie NIK, miejscowe plany zagospodarowania "są jedynym instrumentem prawnym, który obecnie chroni tereny zielone przed niekontrolowaną zabudową". Ich uchwalanie nie jest obowiązkowe, zatem podejście władz miejskich do tych dokumentów kształtuje się bardzo różnie. Tutaj wśród kontrolowanych miast prymusem okazał się Chorzów, który pod koniec 2020 roku był w całości objęty planem. Z kolei Leżajsk na Podkarpaciu - zaledwie w 10 procentach.
Powierzchnia Warszawy była pokryta miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego w 39,6 procent. Przez pięć lat ten obszar wzrósł o pięć punktów procentowych. W przypadku stolicy proces uchwalania planów jest statystycznie najdłuższy. Według danych GUS, na które powołuje się NIK, w 2020 roku odsetek planów miejscowych, których opracowywanie trwa dłużej niż trzy lata, wynosił aż 86 procent.
W przypadku wydatków miast na utrzymanie i zwiększanie terenów zielonych średnia ogólnokrajowa wyniosła 1,1 procent wszystkich wydatków ujętych w budżetach. W Warszawie skala inwestycji w zieleń na przestrzeni pięciu lat była nieco poniżej średniej i wyniosła 0,8 procent. Wśród miast wojewódzkich mniej wydano tylko w Lublinie i Łodzi - odpowiednio 0,7 i 0,5 proc. Najwięcej na tereny zielone przeznaczył z kolei Kraków - 2,1 procent.
Ile drzew wycięto, a ile zasadzono?
NIK sprawdziła także zezwolenia na usunięcie drzew i krzewów wydane w kontrolowanych miastach. W badanym okresie z nieruchomości gminnych wycięto w sumie niemal 116 tysięcy drzew i ponad 141 tysięcy metrów kwadratowych krzewów, najwięcej w Warszawie - 36 938 drzew i niemal 16 tysięcy mkw. krzewów. Jednocześnie w stolicy zasadzono w tym czasie najwięcej drzew - 46 547 i krzewów - ponad 328 tysięcy mkw. Warszawa jest też jednym z dziewięciu kontrolowanych miast, gdzie nasadzeń na terenach miejskich było więcej niż wycinek.
W rzeczywistości skala wycinek może być jednak znacznie większa. W kontrolowanych miastach w latach 2015–2020 wydano ogółem 60 190 zezwoleń na usunięcie łącznie 367 948 drzew z terenów innych niż te należące do gmin. W Warszawie wydano 22 468 takich zezwoleń, które objęły aż 90 511 drzew i 72 950 mkw. krzewów. Jednak, ile ich faktycznie wycięto, nie wiadomo.
"Kontrolowane urzędy miast nie dysponowały danymi o liczbie faktycznie usuniętych i nasadzonych drzew i krzewów na terenach innych niż tereny nieruchomości gminnych, ponieważ nie gromadziły takich danych i nie prowadziły rejestrów z tego zakresu" - poinformowali autorzy raportu. Władze kontrolowanych miast wskazywały, że "terminy na usunięcie oraz dokonanie nasadzeń zastępczych drzew i krzewów wskazane w udzielonych zezwoleniach w większości przypadków były bardzo odległe i obejmowały okresy na przełomie rożnych lat".
NIK wskazuje również, że nie prowadzono kontroli realizacji tych zezwoleń za wyjątkiem postępowań związanych z naliczaniem opłat z tytułu usuwania drzew i krzewów. Kontrolowane urzędy wskazywały, że wykonanie decyzji zezwalającej na usunięcie drzewostanu ma charakter dobrowolny. Nie ma również podstaw prawnych do przeprowadzania tego typu kontroli. Z kolei podmiot ubiegający się o zezwolenie nie ma obowiązku informowania o jego wykonaniu organu wydającego zgodę.
Potrzebna jest zmiana w przepisach
Jak wskazała we wnioskach do raportu Izba, aby skutecznie chronić zieleń w miastach, potrzebna jest zmiana w przepisach. Kluczowa jest tutaj kwestia wydawania deweloperom decyzji o warunkach zabudowy tam, gdzie nie uchwalono miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. NIK zbadała w skontrolowanych urzędach 180 "wuzetek". Ponad 53 procent z nich umożliwiało zabudowę terenów o funkcjach przyrodniczych, mimo że według studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego były one wyłączone z zabudowy właśnie ze względu na te funkcje. Większość decyzji dotyczyła budowy jednorodzinnych i wielorodzinnych budynków mieszkalnych.
Do premiera oraz ministra środowiska skierowano rekomendacje. Najważniejsza to taka zmiana w przepisach, która nie da samorządom możliwości wydawania decyzji WZ na terenach o funkcjach przyrodniczych do momentu uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania, a także zdefiniowanie w przepisach prawa regulującego system planowania przestrzennego powierzchni biologicznie czynnej.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock