Robert Soszyński poinformował o rezygnacji z funkcji wiceprezydenta podczas czwartkowej sesji Rady Warszawy. Przekazał również, że prezydent Rafał Trzaskowski przyjął już jego dymisję. We wrześniu mamy poznać jego następcę. Jak mówi nam osoba związana ze stołecznym ratuszem, ma to być ktoś "mający wiedzę i kompetencje".
Informację odejściu Roberta Soszyńskiego z urzędu miasta podała w weekend "Gazeta Stołeczna". W czwartek potwierdził ją ustępujący wiceprezydent. - Chcę formalnie poinformować, że poprosiłem prezydenta Rafała Trzaskowskiego o przyjęcie mojej rezygnacji z końcem tego miesiąca - przekazał Soszyński podczas sesji rady miasta. - Prezydent wyraził na to zgodę. Moja misja w ratuszu dobiega końca - poinformował.
Soszyński podziękował również wszystkim radnym za współpracę podczas jego pracy w ratuszu.
Kiedy poznamy następcę Soszyńskiego?
Wcześniej informację o jego rezygnacji w związku z "nowymi wyzwaniami" potwierdziła rzeczniczka ratusza. - Wiceprezydent sam zrezygnował ze swojej funkcji. Pożegnanie ze współpracownikami przebiegło w sympatycznej atmosferze - przekazała Polskiej Agencji Prasowej Monika Beuth-Lutyk. - Decyzje w sprawie wyznaczenia następcy zapadną we wrześniu po powrocie z krótkiego urlopu prezydenta Rafała Trzaskowskiego - dodała rzeczniczka.
Tymczasem od osoby związanej ze stołecznym ratuszem słyszymy, że rozpoczęły się już rozmowy w tej sprawie: - Lista kandydatów jest krótka. Decyzja zapadnie na pewno we wrześniu.
Nasze źródło zaznacza, że ważniejsze przy wyborze będą kwestie merytoryczne niż klucz partyjny: - Prezydentowi zależy, aby była to osoba, która ma wiedzę i kompetencje związane z miastem. Soszyński został powołany na stanowisko wiceprezydenta pod koniec 2018 roku. Był odpowiedzialny między innymi za infrastrukturę, geodezję, gospodarkę nieruchomościami i sprawy związane z reprywatyzacją. Nadzorował Biuro Geodezji i Katastru, Biuro Infrastruktury, Biuro Mienia Miasta i Skarbu Państwa, Biuro Spraw Dekretowych. Na początku lutego prezydent Warszawy odebrał mu nadzór nad Biurem Polityki Mobilności i Transportu, przekazał tę jednostkę Michałowi Olszewskiemu. Nieoficjalnie usłyszeliśmy wtedy w ratuszu, że czarę goryczy przelała sprawa ulicy Sokratesa, gdzie po roku od głośnego wypadku nie ruszyły prace mające poprawić bezpieczeństwo. Utrata nadzoru nad ważnym biurem oznaczała w praktyce degradację Soszyńskiego.
"Hamulcowy", "człowiek Kierwińskiego"
Od początku Soszyński uchodził za człowieka narzuconego Rafałowi Trzaskowskiemu przez partię (w osobie Marcina Kierwińskiego). W oczach aktywistów miejskich był "hamulcowym" projektów zmierzających do poprawy sytuacji pieszych i rowerzystów, dbającym przede wszystkim o interesy kierowców. Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze zarzucało mu opieszałość we wdrażaniu zmian i krytykowało za podejście, którego nadrzędnym - ich zdaniem - celem była przepustowość. Koronnym dowodem były naziemne przejścia dla pieszych wokół ronda Dmowskiego, które na długie miesiące utknęły w Biurze Mobilności, gdzie oficjalnie były "konsultowane i analizowane". Stawiało to w niezręcznej sytuacji Trzaskowskiego, który wielokrotnie obiecywał ich wytyczenie.
Po odsunięciu wiceprezydenta Soszyńskiego biuro zostało zlikwidowane, a prace na rondzie Dmowskiego i Sokratesa wreszcie się rozpoczęły.
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24