- Ta sytuacja jest dla nas ogromną tragedią. Więzi, jakie rodzą się pomiędzy przewodnikiem a jego zwierzęciem, nie da się odtworzyć. Pożegnamy je z szacunkiem, na jaki w pełni zasłużyły swoją wieloletnią służbą i oddaniem - powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak.
Rzecznik KSP w rozmowie z PAP odniósł się do wydarzeń z minionego piątku, gdy w wyniku awarii ciepłowniczej na ul. Jagiellońskiej zginęło sześć psów policyjnych - Magnet, Jogin, Edamis, Lasso, Jerk i Long.
Tragedia w ujęciach służbowym i ludzkim
- Ta sytuacja jest dla nas ogromną tragedią. Tragedią, której nikt nie był w stanie przewidzieć. Rozpatrujemy ją w dwóch ujęciach: służbowym i ludzkim. Aspekt pierwszy to utrata fachowców, drugi - to utrata przyjaciół. Więzi, jakie rodzą się pomiędzy przewodnikiem a jego zwierzęciem nie da się odtworzyć - podkreślił nadkomisarz Sylwester Marczak.
Podał, że określenie psów policyjnych "czworonożnymi funkcjonariuszami" pokazuje, jak partnerskie relacje są pomiędzy przewodnikiem, a jego psem służbowym. - Razem pracują, razem się szkolą, często spędzają czas poza służbą, dla każdego przewodnika pies służbowy rzeczywiście jest partnerem w codziennym wykonywaniu obowiązków służbowych - powiedział policjant.
Wskazał, że psy, które w piątek zginęły, nie były psami patrolowo-tropiącym, lecz specjalnie szkolonymi psami, których "nos nierzadko decydował o efektach prowadzonych śledztw".
Ewenement na skalę światową
- Nad jedną ze spraw pracowali Long, Lasso, Jerk i Jogin. Mówiąc, że była to specyficzna sprawa, to tak jakby nic nie powiedzieć. Śledztwo dotyczyło zabójstwa. Co ciekawe, zapach sprawcy był zebrany ze zwłok ofiary. To nasze psy przyczyniły się do skierowania aktu oskarżenia. Według specjalistów sprawa ta to ewenement, nie tylko na skalę europejską, ale i światową. W tym nasze psy były mistrzami - tłumaczył rzecznik KSP.
Podkreślił również, że w ich pracy najważniejszy był właśnie zapach. - Niewskazane jest od strony praktycznej, by zwierzęta te stykały się z wieloma intensywnymi zapachami. Po prostu mogłoby to stanowić podstawę dla nieuznania materiałów dowodowych. Na jednego przewodnika przypadały trzy psy. Dodatkowo przy pracy z nimi pomagała policjantka, biegła z zakresu osmologii - powiedział.
"Mogły wypocząć po trudnej służbie"
Rzecznik KSP odniósł się również do informacji, która pojawiała się w niektórych mediach, jakoby psy były trzymane w piwnicach. - To informacja fałszywa i godząca przez swój wydźwięk w nasz wizerunek, ale przede wszystkim w opiekunów zwierząt - zaznaczył nadkomisarz.
Dodał, że miejsce, w którym zlokalizowane były kojce dla psów służbowych pomimo tego, że znajduje się blisko centrum Warszawy, było ciche i spokojne.
- Dzięki temu zwierzęta mogły wypocząć po trudnej służbie. Bardzo zależało nam na takich zaletach lokalizacji tego miejsca. Jednocześnie chyba nikt nie byłby w stanie przewidzieć, jakim zagrożeniem może być przebiegająca w pobliżu magistrala ciepłownicza. Przecież codziennie poruszając się po mieście, mieszkając w nim przebywamy w pobliżu takich instalacji. Pracujemy obok nich, wypoczywamy, mieszkamy i nikt nie zastanawia się kładąc się spać czy rury doprowadzające wodę na jego osiedle nie staną się zagrożeniem dla jego bezpieczeństwa - podkreślił.
Potrzeba lat na odbudowę komórki
Nadkomisarz przekazał też podziękowania dla funkcjonariuszy z pozostałych komend wojewódzkich za słowa współczucia i deklaracje wsparcia.
- Będziemy musieli przejść przez cały proces pozyskania zwierząt spełniających odpowiednie kryteria do podjęcia takiej służby. Później psy będą musiały odbyć specjalistyczne szkolenia. Do tego oczywiście nabrać odpowiedniego doświadczenia, aby mogły realizować swoje obowiązki na takim poziomie jak Magnet, Jogin, Edamis, Lasso, Jerk i Long - powiedział, dodając, że odbudowa "komórki osmologicznej" wymaga to czasu. - Nie jest to kwestia miesięcy, tylko lat, by komórka ta mogła pracować na swoim wcześniejszym poziomie - sprecyzował nadkom. Marczak.
- Trzeba także pamiętać o tym, że psy pracują ze swoimi przewodnikami. To oni są w tym zespole takim swoistym centrum dowodzenia. Chcemy, aby nasi policjanci, przewodnicy psów, które zginęły, wiedzieli, że mają w nas realne wsparcie. Jesteśmy w tych chwilach razem z nimi i razem będziemy krok po kroku budować ich nowy zespół - dodał.
"Prawdopodobnie będą skremowane"
Na pytanie, co się stanie teraz ze szczątkami tych zwierząt, odpowiedział, że zostaną "pożegnane z szacunkiem". - W pełni na to zasłużyły swoją wieloletnią służbą i oddaniem. Prawdopodobnie będą skremowane. Dołożymy starań, aby pamięć o nich i ich tragicznej śmierci nie przebrzmiała wyłącznie jako weekendowy news w mediach. Chcemy stworzyć coś bardziej trwałego - poinformował policjant.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: KSP