Po raz kolejny nie wszyscy pasażerowie wracający do Warszawy z Lanzarote otrzymali z powrotem swoje walizki. Jak przekazał na Kontakt 24 jeden z podróżnych, około stu osób dowiedziało się na lotnisku, że ich bagaże pozostały na hiszpańskiej wyspie. Poprzednim razem przewoźnik tłumaczył się zbytnim obciążeniem samolotu.
Pan Marcin wracał do Warszawy z wyspy Lanzarote samolotem linii Enter Air wyczarterowanym przez biuro podróży. W stolicy wylądował w nocy z soboty na niedzielę (15/16 października). Podobnie jak przed tygodniem, część pasażerów dowiedziała się, że do domu wróci bez walizek.
- O tym, że bagaże nie wyleciały z wyspy, dowiedzieliśmy się już w Polsce. Po przylocie wysiedliśmy z samolotu, poszliśmy do strefy odbioru bagaży. Część walizek wyjechała na taśmę, na moje oko połowa. Nagle taśma się zatrzymała, już była pusta. Myśleliśmy, że zaraz będzie druga tura bagaży, ale czekaliśmy około 20 minut i nic. Przyszedł pan z obsługi i poinformował nas, że nasze walizki zostały na lotnisku na Lanzarote - opowiadał pan Marcin w rozmowie z redakcją Kontaktu 24.
Mężczyzna dodał, że pasażerowie otrzymali od pracownika obsługi informację, że samolot nie był w stanie udźwignąć takiej liczby walizek. - Skoro mamy wykupione wakacje z biura podróży, to chyba powinni zapewnić taki samolot, by wszystkie walizki poleciały. Albo nie powinni zabierać takiej liczby osób - powiedział.
Pasażerowie chcą pozwać przewoźnika
Jak wyjaśnił, pasażerowie zostali skierowani do okienka, by zgłosić zaginięcie bagaży. - Staliśmy w kolejce około półtorej godziny, bo to było około stu ludzi i każdy musiał zgłosić po kolei reklamację, pokazać dokumenty, zgłosić adres - powiedział. Tam pasażerowie dowiadywali się, że walizki mają zostać dostarczone firmą kurierską pod adresy wskazane w zgłoszeniach, ale wysyłka nastąpi dopiero w przyszły piątek.
Pan Marcin przekazał, że pasażerowie planują pozew zbiorowy na linie lotnicze. - To linie lotnicze odpowiadają za bagaże. My lecieliśmy większą grupą, około 15 osób, rodzinnie. Moja kuzynka jest policjantką. Wyciągnęła kartkę i zbierała dane od ludzi, którzy byli chętni na pozew zbiorowy. Do tej pory ponad połowa pasażerów, którym walizki nie przyleciały zgłosiły chęć - przyznał.
Gdy pogoda pozwoli...
O analogicznej sytuacji informowaliśmy wcześniej na tvnwarszawa.pl. Około 140 pasażerów lotu z Lanzarote z 8 października również wylądowało w Polsce bez bagażu. Na lotnisku usłyszeli, że samolot nie był w stanie zabrać wszystkich walizek, a do właścicieli trafią z powrotem do końca miesiąca.
Brak bagaży na pokładzie maszyny, spółka Enter Air tłumaczyła wówczas względami operacyjnymi. "Lotnisko w Lanzarote ma wiele ograniczeń operacyjnych. Między innymi góry, nad którymi samolot musi się wznieść po starcie. W przypadku niekorzystnego wiatru, samolot musi ograniczyć swój ciężar, aby móc rozpędzić się do prędkości startu w dostatecznej odległości od gór, aby móc nad nimi przelecieć. Dlatego też personel naziemny ogranicza masę samolotu poprzez zostawienie bagaży na ziemi" - napisała w mailu do redakcji tvnwarszawa.pl spółka Enter Air.
Przewoźnik nie był w stanie wskazać terminu, kiedy bagaże pasażerów lotu z Lanzarote wrócą do Polski. Na tak postawione pytanie, spółka odpisała zdawkowo: "bagaże będą dosłane kolejnymi rejsami, gdy pogoda pozwoli na pełen załadunek".
"Kilka razy w roku"
Ponownie zapytaliśmy przewoźnika o powody sobotniej sytuacji oraz losy bagażów pozostawionych na hiszpańskiej wyspie. Odpowiedź otrzymaliśmy w poniedziałek. Spółka Enter Air sytuację z pozostawionymi bagażami tłumaczy tak samo, jak ostatnio. Przewoźnik podkreśla, że lotnisko na Lanzarote "ma wiele ograniczeń operacyjnych".
"Jest tak zbudowane, aby być dostosowanym do kierunku wiatru, który wieje przez 99 procent dni w roku. Kilka dni w roku wiatr wieje jednak z drugiej strony, a to uniemożliwia bezpieczny start z pełnym obciążeniem. W przypadku niekorzystnego wiatru, samolot musi ograniczyć swój ciężar i personel naziemny zwykle pozostawia bagaże na ziemi, aby samolot mógł rozpędzić się do prędkości startu w dostatecznej odległości od gór, nad którymi musi się wznieść po starcie" - napisała spółka Enter Air.
"Alternatywą jest oczekiwanie na poprawę pogody. Wykonujemy kilka tysięcy operacji lotniczych na Lanzarote rocznie i tylko kilka razy w roku zdarza się, że nie możemy zabrać wszystkich bagaży. Warunki pogodowe nie są pod kontrolą przewoźnika i przewoźnik za nie nie odpowiada. Bagaże będą dosłane kolejnymi rejsami, gdy pogoda pozwoli na pełen załadunek" - podkreślono w oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji.
Źródło: Kontakt24, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: czytelniczka Lidia