Organizatorem protestu "Stop łobuzerce w handlu jabłkami" był Związek Sadowników RP. Około godziny 10.30 kilkadziesiąt osób z flagami i transparentami zebrało się na Dolnej. - Uczestnicy manifestacji zajęli chodnik przed biurem właściciela sieci marketów. Na miejscu jest również policja. Protest nie powoduje utrudnień w ruchu - relacjonował Mateusz Szmelter, reporter tvnwarszawa.pl.
Protestujący ustawili przed wejściem do budynku stragan ze skrzynkami jabłek. Na każdej z nich nakleili kartki z ceną detaliczną oraz kwotą, jaka przypada z niej producentowi owoców. Przedstawiciele organizatora przygotowali też wystąpienia, podczas których opowiadali o powodach i celach protestu.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO
Chcą, by przypadała im połowa ceny ze sklepowej półki
W komunikacie prasowym Związku Sadowników RP czytamy, że do sprzeciwu skłoniła ich polityka dużych sieci handlowych. "W ostatnich dniach dwie największe sieci handlowe, w tym jedna z polskim kapitałem, próbują wymusić na swoich dostawcach jabłka po karygodnie niskich cenach. Żądanie polega na przedstawieniu szczegółowego, tygodniowego harmonogramu dostaw jabłek wysokiej jakości do końca bieżącego sezonu sprzedaży, czyli do sierpnia 2022 po stałej cenie - jednakowej na jesieni i na wiosnę. Żądanie nie byłoby tak oburzające, gdyby nie oznaczało dla sadowników ceny za jabłka dużo poniżej złotówki za kilogram" - tłumaczą organizatorzy protestu.
Ich zdaniem, są to działania na pograniczu prawa, zupełnie pomijające czynnik społecznej odpowiedzialności biznesu, nastawione wyłącznie na zysk dużych graczy. "Sadownicy, którzy ponoszą największe nakłady finansowe i ryzyko związane z produkcją, otrzymują najmniejsze pieniądze za swoją ciężką pracę. Dziś walczą o przetrwanie i utrzymanie rodzinnych gospodarstw, zapewnienie godnego życia swoim rodzinom i możliwość utrzymania polskich produktów na sklepowych półkach, które wypierane są przez tani import niewiadomego pochodzenia" - zaznaczono w komunikacie.
Organizatorzy protestu twierdzą, że działania dużych sieci handlowych mogą doprowadzić do "upadku tysięcy polskich gospodarstw sadowniczych" oraz "bankructwa kilkudziesięciu firm zajmujących się handlem owocami". Informują też, że złożyli wniosek do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o skontrolowanie, czy duże sieci nie wykorzystują przewagi kontraktowej do zaniżania cen. Postulują, by połowa ceny jabłek ze sklepowej półki trafiała do kieszeni sadownika na pokrycie kosztów produkcji i zysk za jego pracę.
Autorka/Autor: kk/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter/tvnwarszawa.pl