W Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga trwa proces członków gangu, który miał podstępem przejmować mieszkania. Swoje ofiary oskarżeni mieli truć alkoholem skażonym izopropanolem. Według prokuratury mają na koncie pięć zabójstw i sześć usiłowań zabójstw.
W czwartek rozpoczęło się wysłuchiwanie członków grupy, którą nazwano "gangiem trucicieli". Oskarżeni na ofiary mieli wybierać osoby starsze, schorowane, z uzależnieniami lub problemami finansowymi. Poszkodowanym mieli podawać zatruty alkohol i w ten sposób przejmowali ich mieszkania.
Na ławie oskarżonych zasiada sześć osób: kierujący grupą Tomasz G., dwóch braci Roman P. i Krzysztof P., Paweł S., Wiesław A. i notariusz Jolanta D-S.
W piątek swoją wersję zdarzeń przed sądem przedstawił Roman P.
Miał "nawiązywać kontakt"
Roman P. nie przyznał się do zarzutów. Mówił, że wyszukiwaniem ofiar zajmowali się Tomasz G. oraz jeszcze jeden członek szajki Robert S., niebiorący udziału w procesie ze względów zdrowotnych.
Jego rola miała polegać "jedynie na nawiązywaniu kontaktu z właścicielami nieruchomości i namawianiu ich do podpisania pełnomocnictw do dysponowania nimi". Opowiadał, że dostarczał im jedzenie i napoje kupione przez Tomasza G. lub Roberta S. Miał tylko domyślać się, że wśród tych artykułów był też alkohol.
Tłumaczył, że były to osoby w podeszłym wieku, zadłużone i najczęściej uzależnione od alkoholu. Roman P. często straszył je, że jeżeli nie podpiszą pełnomocnictwa, to mieszkanie zabierze im komornik. Za swoje usługi miał dostawać od zleceniodawców pieniądze, około 4–5,5 tys. zł za nieruchomość.
Zmienił wersję zdarzeń
Piątkowe wyjaśnienia różnią się od tych złożonych wcześniej podczas postępowania przygotowawczego. Wtedy Roman P. mówił, że sam wyszukiwał mieszkania, miał udziały w ich późniejszej odsprzedaży, osobiście kupował też alkohol i papierosy, które później przekazywał ofiarom.
Śledczy ustalili, że grupa Tomasza G. działała około 5–6 lat - głównie w Warszawie i województwie mazowieckim. O działalności "gangu", prokuratura i policja dowiedziały się od kobiety, która nie była z tymi przestępstwami związana. Złożyła zawiadomienie po rozmowie ze znajomym Robertem S., który współpracował z Romanem P., i opowiedział kobiecie o dokonywanych zbrodniach.
Robert S. został zatrzymany w marcu 2021 roku. Złożył obszerne wyjaśnienia, bo "nie chciał być zamieszany w zabójstwa". Mężczyzna zeznał, że był odpowiedzialny za weryfikowanie stanu majątkowego pokrzywdzonych, zadłużenia posiadanych przez nich nieruchomości, środków na rachunkach bankowych. Robert S. posiadał szczegółowe informacje o zbrodniach.
W wyniku działań śledczych udało się ocalić życie kolejnej ofiary grupy. Miała nią być emerytka z Warszawy. Funkcjonariusze zabezpieczyli u niej 1,5-litrową butelkę po wodzie mineralnej, w której był zatruty izopropanolem alkohol.
Ustalono również, że ta sama kobieta dwa miesiące wcześniej była w banku z podejrzanym Krzysztofem P., wypłaciła z konta 330 tys. zł, wcześniej 100 tys. Pracownicy banku zaalarmowali policję, podejrzewając, że ich klientka może być oszukiwana. Krzysztof P. został ujęty, zanim kobieta przekazała mu pieniądze. Mężczyzna twierdził, że jest niewinny, a emerytka jest jego ukochaną. Kobieta złożyła podobne zeznania i P. został wówczas zwolniony, ale śledczy pracowali dalej.
Zabójstwa i usiłowania zabójstwa
Do pierwszych zatrzymań doszło w grudniu 2021 roku. Wówczas policjanci Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw Komendy Stołecznej Policji na polecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga zatrzymali braci Romana P. i Krzysztofa P. oraz Wiesława A. i Pawła S.
Akt oskarżenia dotyczy pięciu przestępstw zabójstwa, sześciu przestępstw usiłowania zabójstwa, przestępstw doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem lub usiłowania oszustwa w stosunku do mienia znacznej wartości.
Za zarzucane w akcie oskarżenia czyny grozi kara do dożywocia.
Kolejny termin rozprawy sąd wyznaczył na 9 października.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Supernak