Pracownicy firmy odbierającej śmieci odnaleźli w człowieka w pojemniku na bioodpady. Straż miejska relacjonuje, że były trudności z nawiązaniem z nim kontaktu. Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe, które przetransportowało mężczyznę do szpitala.
Straż miejska podjęła interwencję w tej sprawie na prośbę załogi śmieciarki odbierającej odpady z Pragi Północ. Podczas opróżniania kontenerów w jednej z altanek na ulicy Markowskiej pracownicy zauważyli skulonego mężczyznę w pojemniku na bioodpady. - Cała sytuacja była dla pracowników bardzo stresująca. Nie wiedzieli, jak zachować się w takiej sytuacji, więc zwrócili się o pomoc do straży miejskiej - relacjonuje Jerzy Jabraszko z referatu prasowego Stołecznej Straży Miejskiej.
- Funkcjonariusze potwierdzili, że mężczyzna żyje, jednak nie mogli go dobudzić i wydostać - zaznacza Jabraszko. Udało się, dopiero gdy pojemnik został delikatnie położony na boku. Funkcjonariusze opisują, że od mężczyzny czuć było alkohol. - Nie odpowiadał na pytania, powtarzał tylko bełkotliwie, żeby być cicho. Próby nawiązania rozmowy nie przyniosły rezultatu - dodaje Jabraszko.
Był agresywny, założyli mu kajdanki
Strażnicy wezwali pogotowie ratunkowe. Podczas oczekiwania na przyjazd karetki mężczyzna robił się coraz bardziej agresywny, więc strażnicy musieli mu założyć kajdanki. Po przyjeździe karetki trafił w ręce ratowników, którzy rozpoczęli badanie, wtedy zaczął wydawać z siebie dźwięki przypominające szczekanie. Na prośbę ratowników pozostał w kajdankach, aż do momentu gdy zaczęły działać leki uspokajające. Został przewieziony do szpitala.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24