Przeciwnicy ograniczeń wprowadzonych przez rząd w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa protestowali w sobotę na terenie stolicy. Uczestnicy manifestacji nie zakrywali ust i nosa, nie zachowywali dystansu społecznego, mimo że Warszawa, jak i cała Polska, od soboty jest w żółtej strefie.
"Funkcjonariusze byli wyposażeni w kamery"
Z informacji przekazanych w niedzielę przez Komendę Stołeczną Policji wynika, że funkcjonariusze "wylegitymowali prawie wszystkich uczestników protestu w związku z niestosowaniem się do zasad wynikających z wprowadzeniem żółtej strefy". - Cały przebieg zgromadzenia był przez nas monitorowany, policjanci informowali zgromadzonych o obostrzeniach, w tym o obowiązku zakrywania ust i nosa - powiedział Rafał Rutkowski. Jak dodał, funkcjonariusze wyposażani byli w kamery.
Podkreślił jednak, że w sobotę manifestacji na terenie Śródmieścia było więcej. Interwencje policji dotyczyły wszystkich, a w przeważającej liczbie właśnie protestu antycovidowców. Łącznie wobec uczestników sobotnich protestów policjanci skierowali do sądu 227 wniosków o ukaranie, nałożyli 25 mandatów karnych, a trzy osoby pouczyli.
- To nie byli uczestnicy, którzy nie wiedzieliby o obostrzeniach, zasada zero tolerancji funkcjonowała i będzie funkcjonowała - stwierdził policjant.
"Zakończyć plandemię"
Protestujący antycowidowcy przyszli w sobotę na plac Zamkowy z transparentami, na których wypisane były hasła: "Zakończyć plandemię", "Game over", "PiS-owska zaraza". Manifestacja odbyła się pod hasłem "Marszu Wolności", którą zapowiadał plakat z grafiką pokazującą przerwaną maseczkę ochronną. Uczestnicy protestu nie zasłaniali ust i nosa, nie zachowywali zalecanego dystansu społecznego.
W pobliżu manifestujących przeciwników obostrzeń przejeżdżał policyjny samochód. Z głośników emitowano informacje o obowiązującym od soboty w całym kraju nakazie zakrywania ust i nosa.
Autorka/Autor: kz/ran
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP