Do spółki Pałac Saski przyszedł z PR, był rzecznikiem właściciela największych centrów handlowych w Warszawie. Ale zajawkę historyczną pielęgnuje w sobie od dzieciństwa. - Jestem prażaninem, choć od kilku lat mieszkam na Woli. Warszawa zawsze siedziała mi w głowie, pasjonowała mnie - opowiada Sławomir Kuliński. Dziadek był łącznikiem w powstaniu - Wojciech Osipiak, pseudonim Pantera, grupa bojowa Krybar. Nie poznali się, zmarł przed jego narodzinami. Dziadka na plecach wnuka upamiętnia powstańczy tatuaż.
Pierwsze zdjęcie w kolekcji
Od początku miał przekonanie, że pracuje przy czymś szczególnym, ale "Pałac Saski" w wyszukiwarce Allegro wpisał raczej z ciekawości niż z konkretnym planem. Trafił na stare zdjęcia. Kupił pierwsze.
- Zrozumiałem, że będę miał coś wyjątkowego, oryginalne zdjęcie, które ktoś ustawił, zrobił, wywołał. Jest w tym ta cała magia. I od tego zdjęcia się zaczęło - wspomina, pokazując fotografię z trzema oficerami niemieckimi idącymi przez plac: dziś Piłsudskiego, wtedy Hitlera. Za żołnierzami widać kolumnadę i północne skrzydło Pałacu Saskiego. Jak zauważa mój rozmówca, fotografię wykonano w 1940 lub na początku 1941 roku - na budynku nie ma jeszcze masztu, na którym niedługo później powiewać będzie flaga III Rzeszy. Takie detale mają znaczenie.
- Aparaty były już wtedy dosyć popularne, natomiast mogli je mieć obywatele i żołnierze niemieccy. Posiadanie aparatu przez Polaka groziło śmiercią, więc większość zdjęć pochodzi niestety z okresu okupacji, aczkolwiek trafiają się czasem przedwojenne z Soborem Świętego Aleksandra - opowiada Kuliński. Prawosławna świątynia, jako symbol rusyfikacji, została rozebrana w latach 20. Na fotografii z kolekcji rzecznika widać ją z Ogrodu Saskiego, bardziej niż z Moskwą kojarzy się z Paryżem, bo z tej perspektywy bardzo przypomina paryską Sacre Coeur.
Aukcje, negocjacje, kontakty
Dziś Sławomir Kuliński kupuje głównie na eBay’u, gdzie przedmioty wystawiają antykwariusze z całego świata. Jednak nie wystarczy wpisać "Pałac Saski".
- To wymaga znacznie więcej zachodu, bo większość zdjęć jest opisywana po prostu "Warschau" lub "Warsaw". Regularnie przeczesuję nowe aukcje. Czasem licytuję, czasem dogadujemy się poza aukcję. Piszę, kim jestem, co robimy, wysyłam linki. I to pomaga, niekiedy dostaję zniżki. Pewien antykwariusz z Kanady, gdy poznał moją historię, zadeklarował przejrzenie swoich zasobów. Okazało się, że znalazł jeszcze parę interesujących mnie zdjęć. Pozostajemy w kontakcie - mówi.
Najwięcej kupuje jednak od antykwariuszy niemieckich, efekt czyszczenia rodzinnych albumów. - Z Niemcami najlepiej się negocjuje, często schodzą z ceny. Nie wiem… może to jakaś chęć zadośćuczynienia za tamte grzechy? - zastanawia się Kuliński.
Historie ukryte w detalach
Wszystkie zbiory trafiają na ścianę w pokoju rzecznika. Zdjęcia są małe: zwykle prostokąt 6 na 9 centymetrów, niekiedy kwadrat 6 na 6. Jedno zdecydowanie wyróżnia się wielkością. Przyleciało z Chicago, pochodzi z archiwum jednej z tamtejszych gazet. Powstało prawdopodobnie podczas wycieczki zorganizowanej dla zagranicznych korespondentów.
- Lubię je pokazywać, bo zaprzecza tezie, że Grób Nieznanego Żołnierza to oryginalnie zachowany fragment pałacu (argument podnoszony prze przeciwników - odbudowy). Tymczasem widać, że brakuje kolumny, nie ma części sklepienia arkad, są ślady kul… To fotografia udowadnia, że mamy do czynienia z powojenną rekonstrukcją - tłumaczy.
Jeden z najnowszych nabytków to zdjęcie z ostatniej przed wybuchem II wojny światowej wizyty Joachima von Ribbentropa. Wykonano je w styczniu 1939 roku. Minister spraw zagranicznych III Rzeszy idzie wzdłuż ustawionych w rzędzie polskich żołnierzy. Chwilę później niemiecka delegacja złoży wieniec ze swastyką na Grobie Nieznanego Żołnierza. - To też zdjęcie prasowe, dlatego jest tak dobrze wykadrowane. Ma też większy format niż większość kolekcji - zauważa Sławomir Kuliński.
Ale czasem większą radość sprawia takie niepozorne, mniejsze, gorzej skadrowane, z uszkodzonym rogiem.
- To jedyne zdjęcie, na którym mam samych polskich oficerów. Było opisane jako "uroczystość Wojska Polskiego, listopad 1937". Wrzuciłem je na Twittera jako #kolekcjarzecznika. Pasjonaci historii szybko rozpoznali ministra spraw wojskowych, generała Tadeusza Kasprzyckiego witającego oficerów. Wyśledzili, że wykonano je 26 listopada 1937, kiedy obchodzony był Dzień Podchorążego - opisuje rzecznik Pałacu Saskiego. - Każde zdjęcie coś odpowiada. Zawsze staram się dowiedzieć, co się na nim dzieje - dodaje.
Te kadry to także źródło wiedzy dla architektów, którzy projektują odbudowę Pałacu Saskiego i otaczających go budynków. Nie mogą po prostu zajrzeć do dawnych planów, bo te nie przetrwały. Kuliński wyciąga zdjęcia z Pałacem Brühla. - Przed wejściem stoją wartownicy. Wiadomo, ile mniej więcej żołnierze mieli wtedy wzrostu. To z kolei pomogło zmierzyć wielkość rzeźb, które znajdują się na froncie - wyjaśnia.
Ponad stuletni negatyw na szkle
Kuliński programowo nie zbiera pocztówek ("nie są tak catchy"), ale ma w kolekcji znaczki (polskie i niemieckie) oraz jedną gazetę - świetnie zachowany numer "Tygodnika Ilustrowanego" z 1912 roku. - Kupiłem go ze względu na to, że w środku jest duży artykuł o Pałacu Saskim i Pałacu Bruhla - tłumaczy.
Na koniec pokazuje mi największy skarb ze swoich zbiorów – dobrze zachowany szklany negatyw z 1920 lub 1921 roku z Soborem Świętego Aleksandra. - Będziemy go wywoływać oryginalną techniką. Jestem umówiony po majówce w zakładzie z tradycjami. Też trafi na ścianę - zapowiada rzecznik-kolekcjoner.
Wszystko kupuje z prywatnych pieniędzy. Czasem uda się ustrzelić zdjęcie za kilka euro, ale bywa, że trzeba głębiej sięgnąć do kieszeni. Wspomniana fotografia z chicagowskiej gazety kosztowała 150 dolarów. I nie był najdroższa. - Na tę szklaną odbitkę wydałem prawie tysiąc złotych. Ale jak ją zobaczyłem, to nie było dyskusji, stwierdziłem, że musze ją mieć - zdradza mój rozmówca. I zapowiada, że kiedyś wszystko przekaże do Pałacu Saskiego: - Jak już go odbudujemy.
Autorka/Autor: Piotr Bakalarski
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kolekcja Sławomira Kulińskiego