- Sytuacja na stołecznych SOR-ach jest trudna, są przepełnione. Pandemia nie spowodowała braku innych chorób - przyznaje rzeczniczka stołecznego ratusza. Przekształcenie oddziałów internistycznych w covidowe sprawiło, że na tych pierwszych brakuje miejsc. Dyrektor Szpitala Orłowskiego, gdzie niedawno 70-letnia pacjentka czekała na przyjęcie 12 godzin w karetce, tłumaczy obrazowo, że na 430 tysięcy mieszkańców lewobrzeżnej Warszawy i okolic ma 25 miejsc na oddziale internistycznym. - Ja nie mam gdzie położyć tych pacjentów - rozkłada ręce.
- Ratownicy medyczni już od ubiegłego tygodnia alarmują, że sytuacja jest ciężka i często muszą jeździć od szpitala do szpitala, odbijając się od drzwi. Bywa też, że jadą z pacjentami za Warszawę, bo w stolicy nigdzie nie ma miejsc - mówi Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl.
Jego niepokojące obserwacje potwierdzają także dane w Systemie Informacji o Szpitalach (korzystają z niego dyspozytorzy, ale te informacje są ogólnodostępne). Na stronie internetowej można sprawdzić, iloma wolnymi miejscami dysponują szpitale na poszczególnych oddziałach. We czwartek rano na SOR-ze w Szpitalu Bielańskim było -46 miejsc, w Bródnowskim -40, a w Wolskim -21. Pozostałe szpitale raportują zero miejsc na oddziałach ratunkowych. Wyjątek stanowił Szpital Dziecięcy przy Niekłańskiej, który zgłasza cztery wolne łóżka. Co oznaczają wartości ujemne? Oczywiście nic dobrego.
W Szpitalu Bródnowskim minusowe liczby określają liczbę dostawek. Nieco inaczej wyjaśnia to Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektorka Szpitala Bielańskiego, gdzie ujemna wartość jest największa. - Na naszym SOR-ze zarejestrowane są 23 miejsca. Ten minus 44 (tyle jest, kiedy rozmawiamy - red.) oznacza, że w chwili obecnej na SOR-ze jest 67 pacjentów (23 + 44). 23 z nich czeka na miejsce na internach. Kiedy jakiś pacjent zostaje wypisany z interny, to miejsce natychmiast jest zapełnione pacjentem z SOR-u. W poszukiwaniu wolnych miejsc wysyłamy ich też do innych szpitali, ale trudno o wolne miejsca gdziekolwiek - wyjaśnia Gałczyńska-Zych.
Rzecznik Szpitala Wolskiego Adam Buczkowski zapewnia, że minusy nie oznaczają, że pacjent w stanie zagrożenia życia zostanie odprawiony z kwitkiem. - Nie oznacza to, że nie przyjmujemy pacjentów pilnie potrzebujących pomocy. Trzeba pamiętać, że SOR jest podzielony na dwie części - ratunkową dla nagłych przypadków i obserwacyjną dla pacjentów w stabilnym stanie. Ta część obserwacyjna jest w pełni zapełniona, ale jeśli przyjeżdża do nas pacjent w ciężkim stanie, to na pewno uzyska pomoc - zapewnia Buczkowski.
Zdaniem rzecznika Szpitala Bródnowskiego oddziały ratunkowe zawsze są najbardziej dociążone, bez względu na to, czy jest epidemia, czy jej nie ma. - Taka jest specyfika SOR-ów. A dodatkowo ten w Szpitalu Bródnowskim jest jednym z najintensywniej wykorzystywanych w Warszawie i okolicy, więc mamy duży napływ osób ze schorzeniami innymi niż COVID-19 - wyjaśnia Piotr Gołaszewski.
Szpital częściowo odcovidowano, łóżka szybko się zapełniły
Wraz z opadaniem drugiej fali koronawirusa liczba miejsc covidowych w warszawskich szpitalach była zmniejszana. W Szpitalu Bielańskim decyzją wojewody odcovidowanych zostało 45 miejsc. - I te miejsca już się wypełniły po brzegi - przyznaje dyrektorka placówki, w której wciąż funkcjonuje 31 łóżek dla pacjentów z COVID-19 i wszystkie są zajęte.
W szczytowym momencie w Szpitalu Bródnowskim znajdowało się 120 łóżek covidowych. Później ta liczba spadła do 70, a wreszcie do 40. - Wszystkie łóżka na oddziale covidowym są zajęte z rezerwą na dwa-trzy miejsca. Ale to, że uwolniliśmy tyle miejsc, to dobry znak - zostały zmniejszone, bo ich nie zapełnialiśmy. Dzięki temu możemy przyjmować więcej pacjentów niezakażonych - zwraca uwagę.
Wojewoda uwolnił też 20 miejsc covidowych w Szpitalu Wolskim: było 70, zostało 50. - Teraz z kolei niepokoimy się tą trzecią falą zakażeń, o której mówi rząd i ministerstwo. W ostatnich dniach widzimy, że liczba pacjentów z potwierdzonym covidem wzrasta i łóżka zaczynają się zapełniać - mówi rzecznik Szpitala Wolskiego.
W styczniu częściowo odcovidowany został też Szpital Czerniakowski. Jednak przy Stępińskiej wciąż znajduje się 56 łóżek covidowych. Jak informuje rzecznik szpitala Marcin Wiśniewski, wszystkie lub prawie wszystkie z tych miejsc są zajęte. - W szczytowym momencie mieliśmy 120 łóżek covidowych. Zazwyczaj około 60-80 z nich było zajętych - precyzuje Wiśniewski.
Szpital Czerniakowski nie przyjmuje pacjentów internistycznych, bo ten oddział pełni funkcję covidowego. Z tego samego powodu do placówki nie trafiają też pacjenci wymagający nagłej pomocy, którzy nie są zakażeni koronawirusem.
"Nie mam gdzie położyć tych wszystkich pacjentów"
Przekształcanie oddziałów internistycznych w covidowe mocno wpłynęło na pracę wszystkich szpitali, bo to system naczyń połączonych. W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o trudnej sytuacji na izbie przyjęć w Szpitalu Orłowskiego przy Czerniakowskiej, gdzie pogotowie przywiozło 70-latkę z oznakami odwodnienia. Lekarz z SOR nie chciał jej przyjąć, tłumaczył to brakiem miejsc na izbie przyjęć. Dyspozytor nie wysłał karetki nigdzie indziej, dlatego kobieta musiała czekać w ambulansie. Wojna nerwów trwała 12 godzin, po których pacjentka została przyjęta (była 4 nad ranem). - W tym czasie zespół pogotowia ratunkowego zmieniał się trzykrotnie - wyjaśniał szef warszawskiego pogotowia Meditrans Karol Bielski. W praktyce oznaczało to przekładanie kobiety z karetki do karetki. Z naszych rozmów z ratownikami wynika, że nie była to pierwsza tego typu sytuacja przed drzwiami Szpitala Orłowskiego. Dyrektor placówki tłumaczy nam, jak sytuacja wygląda z jego perspektywy.
- Proszę sobie wyobrazić 430 tysięcy osób, mieszkańców lewobrzeżnej Warszawy i okolic, których musimy obsłużyć i 25 miejsc na naszym oddziale internistycznym. Ja nie mam gdzie położyć tych pacjentów. Tak samo jest z neurologią i pacjentami po udarach - w tej chwili mój szpital jest jedynym w tym rejonie, który przyjmuje takich pacjentów - mówi dyrektor Szpitala im. Orłowskiego Stanisław Kliś.
Od 1 stycznia ten szpital nie jest już covidowy. - Jak byłem covidowy, to miałem wymówkę i mogłem nie przyjmować pacjentów, a teraz mam kłopot, bo nie mam gdzie ich położyć. W tej chwili mam jedno wolne miejsce na internie, jedno na urologii, ginekologia jest pełna. A liczba pacjentów, którzy do nas trafiają, wzrasta. Nie jakoś drastycznie, ale jednak. W drugiej połowie stycznia i na początku lutego było dość stabilnie, a teraz znowu zaczyna się wypełniać - twierdzi Kliś.
O wolne miejsce na oddziale internistycznym ciężko też w Szpitalu Bródnowskim. - Problem z internami dotyczy nie tylko Warszawy czy Mazowsza, ale całej Polski, bo te oddziały zostały przekształcone na covidowe. Dodatkowo pacjent internistyczny jest bardziej wymagający, ma bardziej skomplikowaną sytuację i częściej zostaje w szpitalu, dlatego długo czeka się na zwolnienie takiego łóżka - wyjaśnia rzecznik placówki.
"Jest covid, ale ludzie wciąż chorują na inne schorzenia"
Pacjentów z Mokotowa, Ursynowa, Wilanowa i części Śródmieścia mógłby przejąć otwarty w połowie lutego Szpital Południowy na Ursynowie, ale na razie trafiają tam wyłącznie pacjenci zakażeni koronawirusem. Docelowo placówka ma zapewnić 300 łóżek dla chorych na COVID-19, w tym 80 łóżek respiratorowych. - W poniedziałek przebywało tam 30 pacjentów, w tym trzech w stanie ciężkim na oddziale intensywnej terapii - informuje nas rzeczniczka stołecznego ratusza Karolina Gałecka.
- Sytuacja na stołecznych SOR-ach jest trudna, są przepełnione, wiemy o tym. Jest COVID-19, ale ludzie wciąż chorują na inne schorzenia. Pandemia nie spowodowała braku innych chorób - zwraca uwagę Gałecka.
Jak przypomina, pięć z 10 miejskich szpitali ma oddziały covidowe. - Jednak z racji tego, że jest problem z miejscami dla tych pacjentów, którzy nie są zakażeni, a cierpią na inne choroby, wojewoda podjął decyzję o odcovidowaniu niektórych placówek. To się jednak nie dzieje z dnia na dzień, ten proces trwa. Zgodnie z decyzjami we wszystkich miejskich szpitalach funkcjonują 282 łóżka dla pacjentów z potwierdzonym wynikiem COVID-19. Na godzinę 13.30 w środę liczba wolnych łóżek covidowych w miejskich placówkach wynosiła 36 - wylicza Gałecka.
Nie zanosi się na to, by w najbliższych tygodniach liczba pacjentów z COVID-19 miała się zmniejszyć. Ministerstwo Zdrowia poinformowało w środę o 12 146 nowych zakażenia koronawirusem w całej Polsce. Najwięcej, bo aż 1961 infekcji odnotowano w województwie mazowieckim, gdzie 59 osób zmarło.
W Warszawie w środę potwierdzono 763 nowe zakażenia. To najwięcej od dwóch miesięcy - wyższy wynik zanotowano ostatni raz 24 grudnia. W środę poinformowano, że zmarło 12 osób, wszystkie miały choroby współistniejące.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN