43 lat temu w Rotundzie - gmachu PKO w Warszawie - doszło do tragicznego w skutkach wybuchu gazu. Zginęło 49 osób, a ponad 110 zostało rannych.
15 lutego 1979 roku ziemia zatrzęsła się o godz. 12.37. Budynek Rotundy został zniszczony w 70 procentach. 45 osób zginęło na miejscu, cztery kolejne zmarły w szpitalach.
Dwie hipotezy
Kazimierz Brandys, który znalazł się w okolicy Rotundy wkrótce po wybuchu, w prowadzonym dzienniku ("Miesiące 1978-1981") zapisał: "Staliśmy w zatorze, milicjanci rozstawieni na jezdni zagrodzili ruch w górę Marszałkowskiej, musiałem skręcić w Piękną. W następnym zatorze samochodów, przy skrzyżowaniu Kruczej i Alei Jerozolimskich, z fiata stojącego obok nas wyjrzał kierowca i powiedział, że z rotundy został tylko drut. (...) 45 osób zabitych i dziesiątki rannych. Z wyższych pięter hotelu "Forum" widać było ciała rozrzucone przez eksplozję, pozaczepiane o dach rotundy i zwieszające się z resztek konstrukcji. Rotundę wysadziło od spodu, ludzie wraz z całym wnętrzem spadli w dół. Wśród pogłosek i domysłów powtarza się najczęściej przypuszczenie, że to był wybuch gazu ziemnego, który się ulatniał z wadliwych instalacji pod rotundą. Jest także druga hipoteza: bomba trotylowa. Wymienia się fakty sprzed kilku lat: eksplozję pod Trasą Łazienkowską, pożary gmachów w śródmieściu Warszawy oraz podziemny wybuch w moskiewskim metrze. Podkreśla się, że wszystkie te katastrofy ugodziły w obiekty użyteczności publicznej i że ich przyczyny nie zostały wyjaśnione. W mieście żal, zgroza, osłupienie. Zwiększa się trwoga przed bezrządem w kraju. Partactwo, bezmyślność, prywata - tego się społeczeństwo boi, i to już nie jest strach przed aresztowaniem, to jest strach pod dziurawym dachem, strach przed głupcami".
Oficjalnie: pęknięcie zaworu
Akcja ratunkowa trwała sześć dni. Pracowało ponad dwa tysiące osób: lekarze, pielęgniarki, straż pożarna, milicja, wojsko oraz służby miejskie. Poszukiwania zasypanych ludzi utrudniała bardzo niska temperatura dochodząca do -20 stopni.
Tysiące osób oddało krew na rzecz ofiar wybuchu. Do zbadania jego przyczyn władze powołały komisję pod kierownictwem prezydenta Warszawy Jerzego Majewskiego. W składzie znaleźli się specjaliści z Wojskowej Akademii Technicznej, Głównego Instytutu Górnictwa w Katowicach oraz Zakładu Kryminalistyki Komendy Głównej MO.
Opinie sporządziły m.in. Zakład Medycyny Sądowej AM w Warszawie, Zakład Medycyny Sądowej AM w Gdańsku, Instytut Górnictwa Naftowego i Gazownictwa w Krakowie, Politechnika Warszawska oraz Instytut Geologiczny w Warszawie.
4 kwietnia 1979 r. "Trybuna Ludu" opublikowała komunikat o wynikach prac komisji: "Jak ustaliły badania bezpośrednią przyczyną wydobywania się gazu było pęknięcie korpusu żeliwnego zaworu gazociągu, umieszczonego obok jezdni, na głębokości 1,5 m pod powierzchnią chodnika, na skutek skurczu termicznego, spowodowanego niską temperaturą i ruchów gruntu wywołanych przez komunikację naziemną i podziemną (tunel linii średnicowej PKP przebiega w odległości 8,0 m). Gaz wydobywający się szczeliną 77 centymetrów powstałą w uszkodzonym zaworze przeniknął przez grunt i dotarł do równolegle ułożonych kanalików 12 - otworowej obudowy kabli telekomunikacyjnych, a stamtąd przedostał się do archiwum w podziemiach Rotundy".
Odbudowali
W informacji jednoznacznie wykluczono inne przyczyny katastrofy, niż wybuch gazu ziemnego. Na łamach prasy zapewniano, że rodzinom ofiar i wszystkim poszkodowanym w eksplozji udzielono pomocy materialnej, a także załatwiono sprawy związane z odszkodowaniami oraz rentami. Specjalną opieką objęte miały zostać osierocone dzieci.
O odbudowie władze zadecydowały tuż po eksplozji. Informacja ukazała się w prasie już 17 lutego, a otwarcie zmodernizowanej Rotundy nastąpiło 27 października 1979 r.
W styczniu 2017 roku Rotunda została zamknięta. Przestał działać bank, a sam budynek został rozebrany i - po raz kolejny - odbudowany.
Rotunda wróciła w takim samym kształcie, choć w nowej technologii:
Nowa Rotunda ze starymi częściami. Wrócą dźwigary i parasol
Źródło: PAP