Chodzi o społeczny parking, który od kilkudziesięciu lat dzierżawią mieszkańcy bloków przy Pieńkowskiego i Modzelewskiego. W kwietniu lokatorzy dowiedzieli się, że działka przygotowywana jest do sprzedaży, a pieniądze z transakcji mają zasilić budżet dzielnicy. Na osiedlu zawrzało, ponieważ transakcja wiąże się z likwidacją 186 miejsc parkingowych, a o te - zdaniem mieszkańców - na Mokotowie bardzo ciężko.
"Zablokujemy al. Lotników"
- Nieustannie wymieniamy się pismami z dzielnicą, wciąż nie doszliśmy do porozumienia. Jeżeli nie uda się rozwiązać konfliktu, zablokujemy al. Lotników, a sprawa skończy się w sądzie. Dzielnica dostała już pismo przedprocesowe - mówi Monika Rutkowska, mieszkanka osiedla.
Dzierżawiący parking twierdzą, że zarząd naruszył prawo o samorządzie terytorialnym. I powołują się na konkretne przepisy.
- Po pierwsze w planie zagospodarowania przestrzennego przeczytamy, że jeżeli działka jest przygotowywana do sprzedaży miasto jest zobowiązane zapewnić tyle miejsc parkingowych, ile zostanie zlikwidowanych. Do tej pory takiego zapewnienia nie dostaliśmy. Dodatkowo wszystkie urzędy powinny dbać o interesy mieszkańców, a burmistrz tego nie robi - dodaje Ludwik Kozłowski z ulicy Pieńkowskiego.
I zapowiada, że jeśli nie uda się pozytywnie rozstrzygnąć konfliktu w drodze dialogu, będzie kontynuowany na sali sądowej. - Choć przypominamy, że chcemy parkingu, a nie sprawy w sądzie - podkreśla.
"To rozwiązanie tymczasowe"
Po kilku burzliwych spotkaniach z mieszkańcami Delegatura Biura Gospodarowania Nieruchomościami zaproponowała alternatywne lokalizacje: cztery mniejsze parkingi w różnych miejscach. Mieszkańcy twierdzą, że to rozwiązanie tymczasowe, bo na wyznaczonych terenach Zarząd Dróg Miejskich wybuduje niedługo przedłużenie Alei Wilanowskiej.
- Bylibyśmy skłonni zgodzić się na propozycję, ale nie chcemy, aby temat wrócił za rok. Radni zapytali Zarząd Dróg Miejskich o datę rozpoczęcia inwestycji, jeżeli będzie to wkrótce, to na pewno się nie zgodzimy - mówi Monika Rutkowska.
Jednak burmistrz Mokotowa Bogdan Olesiński nie traci nadziei na szybkie rozwiązanie konfliktu. - Zmiany na osiedlu są potrzebne. Zaproponowaliśmy mieszkańcom tymczasowe miejsca parkingowe. Dodatkowo zdecydowaliśmy, że dotychczasowe miejsce będzie dzierżawione do końca roku, a nie do końca lipca. Mam nadzieję, że mieszkańcy zgodzą się na zaproponowane przez nas warunki - tłumaczy.
"350 złotych rocznie"
Każdy z mieszkańców za dzierżawę miejsca na parkingu płacił 350 złotych rocznie. Do tego dochodziły bieżące koszty utrzymania. - Zainstalowaliśmy monitoring, zasadziliśmy drzewa, dbaliśmy o czystość, za wszystko płaciliśmy z własnej kieszeni - tłumaczyła nam w maju Rutkowska.
- W tym rejonie o miejsce parkingowe jest bardzo ciężko. W pobliżu znajduje się sławny "Mordor" i Uczelnia Łazarskiego. Każde wolne miejsce jest natychmiast zajmowane, problem z dojazdem pod klatkę mają nawet służby, szczególnie straż pożarna. Wiele razy na osiedle nie wjechała śmieciarka - wyjaśniała.
Tak wygląda dzierżawiony przez mieszkańców parking:
Miejsca parkingowe do likwidacji
kz/b
Źródło zdjęcia głównego: Materiały mieszkańców