Podczas prezentacji danych z raportu, Patryk Jaki (przewodniczący komisji, który obecnie jest na urlopie w związku z kandydowaniem na prezydenta Warszawy) mówił, że w stolicy do 2016 roku wydano 4159 decyzji zwracających nieruchomości. Z czego komisja weryfikacyjna zbadała ponad 3 tysiące przypadków. - Dotąd nie udało się nikomu takiej pracy wykonać - zaznaczył.
Jak podawał Jaki, politycy związani z Platformą Obywatelską wydali 78 procent decyzji zwrotowych, a za czasów Lecha Kaczyńskiego wydano pięć procent decyzji. - Jedni i drudzy dysponowali takim samym stanem prawnym - podkreślał.
Nie podał, za czyich czasów wydano pozostałe.
Dodał też, że spośród urzędników zeznających przed komisją, siedmiu "zeznając pod rygorem odpowiedzialności karnej potwierdziło, że w ratuszu zarządzanym przez Platformę Obywatelską mieli polecenie, aby wydawać co najmniej 300 nieruchomości rocznie".
"Warszawa straciła miliardy złotych"
Komisja zbadała też 2336 nieruchomości będących działkami zabudowanymi. - Z czego w 583 przypadkach udało nam się uzyskać precyzyjną informację o powierzchni użytkowej - wyjaśnił Jaki. 754 zbadane nieruchomości to działki niezabudowane. Stanowią one około 25 procent decyzji. - Najwięcej decyzji zwrotowych było na terenie Pragi Południe, Śródmieścia i Mokotowa - podkreślił polityk.
Dla oszacowania strat Warszawy w związku z reprywatyzacją komisja przyjęła w przypadku nieruchomości zabudowanych cenę 8,5 tysiąca złotych za metr kwadratowy.
Łącznie ich wartość oszacowano na 17,877 miliardów złotych. Z kolei, w przypadku nieruchomości gruntowych komisja przyjęła wartość 1,5 tysiąca złotych za metr kwadratowy, a ich łączną wartość oszacowano na 2,497 miliarda złotych. - Analizując łącznie te wskaźniki można powiedzieć, że Warszawa straciła 20,374 miliardów złotych - powiedział Jaki.
Przewodniczący Jaki mówił również, że w latach 2003-2016 wypłacono w formie odszkodowań gotówkowych kwotę 1,184 mld zł, z czego 1,144 mld zł wypłacono za prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz.
120 mln zł - jak mówił Jaki - wypłacono mecenasowi Robertowi N., który zajmował się przejmowaniem nieruchomości w stolicy.
Straty na nieprawidłowościach
Patryk Jaki podał również, że szacunkowo zwrócone zostały 42 604 lokale, a razem z mieszkaniami "zreprywatyzowano" 92 tysiące warszawiaków.
- Gdyby powołać się na liczby Hanny Gronkiewicz-Waltz - prezydent zatrudniła zewnętrznych autorów, którzy drogą losową wytypowali 175 spraw. W 105 sprawach stwierdzono błędy. Na tej podstawie widać, że wskaźnik błędu wynosi 60 procent - podkreślił Jaki. Na podstawie tych danych, zdaniem komisji, Warszawa straciła 12,220 miliardów złotych na nieprawidłowych decyzjach reprywatyzacyjnych.
Jaki podkreślił, że w ciągu ostatnich 12 lat miasto wydało 23 miliardy złotych na inwestycje. - Prawie taka sama kwota została wyprowadzona z Warszawy w wyniku reprywatyzacji. Dziś Warszawa jest 12 lat do tyłu w rozwoju przez to, jak oddawano nieruchomości warszawskie. Prawie tysiąc badanych przez nas decyzji, to działki niezabudowane, gdyby miasto je sprzedało, miałoby czystą gotówkę na inwestycje. Tak zarządzano majątkiem warszawskim. Wobec tych liczb nikt nie powinien przejść obojętnie. Niezależnie od środowiska - podsumował Jaki.
Analiza i wyliczenia
Wiceprzewodniczący komisji Sebastian Kaleta wyjaśnił, w jaki sposób pozyskiwane były informacje i co było podstawą do przeprowadzenia wyliczeń.
- Komisja częściowo oparła się na danych dostępnych w tak zwanej Białej Księdze Reprywatyzacji. Tam podano liczbę zreprywatyzowanych nieruchomości do września 2016 roku. Na tej podstawie uzyskiwaliśmy informacje o decyzjach zwrotowych. Niestety nie wszystkie decyzje zawierały dane niezbędne do wykonania przedstawionych szacunków - podkreślił Kaleta.
Kluczowym elementem służącym do oszacowania strat była analiza informacji pozyskanych przez komisję. Jak podkreślił jej wiceprzewodniczący, dotyczyła ona dużej próby - to znaczy, że wyliczenia zostały przeprowadzone na podstawie wielu przypadków, co zdaniem członków komisji pozwoliło uzyskać reprezentatywne wyniki.
- Mamy do czynienia z badaniem 583 budynków. Średnia powierzchnia użytkowa tych budynków to 662 metry kwadratowe. Przeliczyliśmy (stosunek - red.) proporcji nieruchomości budynkowych (75 procent) do liczby wszystkich nieruchomości wydanych w toku reprywatyzacji. Stąd powstały te kwoty, przy współczynniku 8,5 tysiąca złotych za metr kwadratowy – wyjaśnił Kaleta.
"Jestem na urlopie"
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Patryk Jaki prezentował raport komisji jako jej przewodniczący. Dziennikarze dopytywali polityka, czy na czas kampanii wyborczej wziął on urlop w Ministerstwie Sprawiedliwości. Przypomnijmy, że w połowie września kandydat na prezydenta Warszawy zapowiedział to w programie "Kawa na Ławę" na antenie TVN24.
- Tak jestem na urlopie. Ale mam nadzieję, że swój urlop mogę wykorzystać tak, jak uważam. Dla niektórych mediów jest tak, że jak jestem na urlopie to jest źle. Dla innych źle jest, jak mnie na nim nie ma - odparł Jaki.
"Liczba Patryka Jakiego na dziś to zero"
Gdy Jaki przedstawił raport, w sprawie reprywatyzacji na Twitterze wypowiedziała się prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
"Liczba Patryka Jakiego na dziś to zero: 0 przyjętych ustaw reprywatyzacyjnych (mimo zapowiedzi), 0 głosów za #MałaUstawaReprywatyzacyjna, która chroni budynki użyteczności publicznej (np. Szkoły czy przedszkola) oraz ograniczyła rolę kuratorów i handel roszczeń" - napisała prezydent na Twitterze.
Liczba Patryka Jakiego na dziś to ZERO: 0 przyjętych ustaw reprywatyzacyjnych (mimo zapowiedzi), 0 głosów za #MałaUstawaReprywatyzacyjna, która chroni budynki użyteczności publicznej (np. szkoły czy przedszkola) oraz ograniczyła rolę kuratorów i handel roszczeń. #wiarygodność— Hanna Gronkiewicz (@hannagw) 8 października 2018
Jaki pytany przez dziennikarzy o projekt ustawy reprywatyzacyjnej odparł: - Z tego zobowiązania się wywiązałem. Projekt ustawy reprywatyzacyjnej jest przygotowany, ma bardzo wysokie opinie Rady Legislacyjnej i Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Ma dobre opinie niemal wszystkich klubów opozycyjnych i ekspertów. Jest w procesie legislacyjnym, ale idzie to wolniej niż miałem nadzieję.
"Nie widzę powodu, by je ukrywać"
Jaki był również pytany o to, czy termin prezentacji raportu z prac komisji nie jest zdeterminowany przez nadchodzące wybory samorządowe (przypomnijmy, że do I tury pozostały dwa tygodnie). Kandydat na prezydenta Warszawy zaprzeczył, by poniedziałkowa konferencja prasowa była związana z toczącą się kampanią. - Stanowczo się z tym nie zgadzam, ponieważ to są informacje bardzo istotne dla opinii publicznej. I skoro mamy je zebrane, nie widzę powodu, by je ukrywać – odparł.Polityk zaznaczył też, że dbanie o majątek miasta i przygotowanie raportu dotyczącego skutków reprywatyzacji jest obowiązkiem władz Warszawy. - Ale ponieważ oni jak zwykle uchylają się od swoich obowiązków, powstała komisja, żeby pokazywać jaka jest prawda na temat warszawskiej reprywatyzacji. Tym bardziej, że oni generalnie nam nie pomagali w zbieraniu danych – dodał Jaki.
Legalne czy nielegalne?
Jeden z dziennikarzy zwrócił uwagę na to, że część decyzji reprywatyzacyjnych została wydana zgonie z prawem. W związku z tym zapytał przewodniczącego komisji, czy wskazywanie na ponad 20 miliardów złotych strat nie jest nadużyciem.
Patryk Jaki nie zgodził się z tym twierdzeniem, argumentując, że podczas wyliczeń przyjęte zostało kryterium podane przez prezydent Gronkiewicz-Waltz, które według Jakiego mówi o tym, że 60 procent losowo zbadanych decyzji było niezgodnych z prawem.- Gdybyśmy przyjęli kryteria polityczne i prezydentem Warszawy byłby dalej świętej pamięci Lech Kaczyński, to można by było przyjąć, że poziom zwrotów byłby taki sam (jak za czasów jego prezydentury – red.), wtedy Warszawa nie straciłaby tych 20 miliardów. To jest kwestia decyzji politycznej prezydenta, czy zwracać nieruchomości z ludźmi. Lech Kaczyński tego nie robił i ja też nie będę – podkreślił Jaki.
"Pewne uchybienia"
Bartosz Milczarczyk z ratusza podkreśla, że liczba wydanych decyzji zwrotowych została zawarta w białej księdze, która jest na stronie internetowej urzędu miasta od 2016 roku, więc "to nie jest nadzwyczajna wiedza".
- Cały czas obowiązuje dekret Bieruta. Dopiero decyzja Samorządowego Kolegium Odwoławczego unieważniająca decyzję Rady Narodowej z lat 40. i 50. XX wieku zobowiązuje nas do ponownego rozpatrzenia wniosku o zwrot - twierdzi Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.
Jak podkreśla, 21,5 miliarda złotych to nie jest kwota, którą miasto straciło. – Komisja nie zbadała wszystkich z ponad czterech tysięcy spraw, więc nie ma podstaw do tego, żeby powiedzieć, że we wszystkich jest błąd. Zdecydowana większość decyzji zwrotowych nie została wydana dla osób, które uczyniły z tego sposób zarabiania, tylko dla rzeczywistych spadkobierców, których rodziny zostały ograbione przez komunistów po wojnie – przekonuje Milczarczyk.
Odniósł się również do słów Patryka Jakiego w tej sprawie. - W 60 procentach przeanalizowanych spraw, które brano pod uwagę w audycie reprywatyzacji były pewne uchybienia. Natomiast nie jest prawdą, że mogły skutkować decyzją odmowną po zwrocie. Czasem to były kwestie formalne, które nie sprawiały, że miasto miałoby możliwość wydania odmowy zwrotu – wyjaśnia Milczarczyk.
Przekonuje również, że według danych ratusza liczba osób dotkniętych reprywatyzacją to około 17 tysięcy. - Z czego aż ośmiu tysiącom urząd pomógł w rozwiązywaniu problemu konieczności znalezienia mieszkania, co było skutkiem decyzji rady miasta o specjalnych progach dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji, bo mieszkały w zreprywatyzowanych budynkach - podaje Milczarczyk.
kk/PAP/ran