Do ataku na kierowców firmy Uber doszło w nocy z piątku na sobotę. Przed klubami na Mazowieckiej i Parkingowej ich auta zostały oblane oleistą cieczą. W poniedziałek zajście skomentował Kacper Winiarczyk z polskiego oddziału firmy.
- Spotkaliśmy się z niesamowitym wsparciem ze strony użytkowników. Wsparciem, które przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Ludzie solidaryzują się z nami, ale przede wszystkim solidaryzują się z kierowcami - powiedział.
Uber odpiera zarzuty
Przy okazji odparł zarzuty, jakie wobec firmy mają licencjonowani taksówkarze. Twierdzą oni, że kierowcy Ubera nie mają szkoleń, ubezpieczeń ani taksometrów, dzięki czemu mogą oferować tańsze usługi.
- Działamy w Polsce w stu procentach legalnie – odpowiada Winiarczyk. – Każdy kierowca, który z nami współpracuje, musi prowadzić odpowiednią działalność gospodarczą.
Z kolei kierowcy Ubera twierdzą, że już wcześniej dochodziło do incydentów, ale nie na taką skalę. - Spotkałem się z problemem zastawianie kierowców przez innych taksówkarzy - przyznaje jeden z nich. - Pojawił się też epizod wybicia szyby.
Sprawą z weekendu zajmuje się policja. - W sobotę po południu do komendy w Śródmieściu zgłosił się mężczyzna, który złożył zawiadomienie o uszkodzeniu mienia - samochodu - do którego doszło w nocy z piątku na sobotę w okolicy ul. Nowogrodzkiej. Jak powiedział, pojazd został oblany jakąś substancją, a straty ocenił na blisko 4 tysiące - mówi w poniedziałek Tomasz Oleszczuk ze stołecznej policji. - W związku z tym zostało wszczęte postępowanie. Obecnie gromadzimy materiał dowodowy - dodaje.
Zdjęcia w sieci
Zdjęcia oblanych aut pojawiły się w mediach społecznościowych. Ciemna substancja rozlewana była na przednich szybach i maskach samochodów. Jak donoszą świadkowie, miała nieprzyjemny zapach.
W środku atakowanych aut siedzieli nie tylko kierowcy, ale też pasażerowie.
kz/r