Pałac Kultury i Nauki, a dokładnie Muzeum Techniki – tutaj jedna z sal została obstawiona komputerami z różnych dekad. W ten sposób powstała wystawa "Digital Dreamers" przygotowana przez fundację Indie Games Polska, która zajmuje się promocją wiedzy o grach wideo.
Komputerowa ekspozycja jest poświęcona polskim twórcom wirtualnej rozrywki. Zobaczyć można film o ostatnich 30 latach rozwoju rodzimych tytułów i firm, ale przede wszystkim pograć. Poczynając od takich budzących sentyment tytułów jak zręcznościówka Robbo z końca lat 80., poprzez bijatykę Franko czy przygodówkę Teenagent z 90., aż po hit z 2015 roku: Wiedźmin 3.
- Polska jest jednym z największych producentów gier wideo na świecie w tej chwili. Jest w pierwszej piątce - podkreśla Marek Czerniak z fundacji Indie Games Polska.
"To nie ma być salon gier"
Wystawa "Digital Dreamers" to jednak tylko namiastka tego, co jest planowane w stolicy. Fundacja chce stworzyć Muzeum Gier Wideo w Warszawie. - Współczesne gry wideo mają 20-30 lat, ale w tym krótkim okresie już sporo się wydarzyło w tej dziedzinie. I tak naprawdę to jest rzecz, którą warto archiwizować, warto o tym myśleć, bo to jest część naszej kultury – twierdzi Czerniak.
I podkreśla, że muzeum nie ma być salonem gier z lat 80. - Nie chcemy też, aby to było miejsce dla tzw. nerdów (osoba zafascynowana np. komputerami – red.) – dodaje Czerniak.
Co w takim razie znajdziemy w środku? Grać będzie można na pewno, bo bez tego nie da się zrozumieć czym są właśnie gry wideo. Czerniak nie wylicza konkretnych tytułów, ale zaznacza, że będzie ich sporo.
- Nie nastawiamy się na eksponaty i kolekcję sprzętu oraz kabli. Oczywiście będziemy mieć starsze komputery, ale traktujemy to jako narzędzie – zapewnia Czerniak. – Chcemy opowiadać o grach wideo jako o ważnym medium, równoprawnym uczestniku rynku kultury. Jest to istotne medium narracyjne, które mocno angażuje, ale które aby zrozumieć trzeba doświadczać - dodaje.
"Nie nastawiamy się na eksponaty"
Gry coraz bardziej ambitne
Muzeum ma też uczyć - będzie można się dowiedzieć, jak gry powstają i się rozwijają. Twórcy planują badania nad historią (szczególnie polskich) gier, a także organizowanie szkoleń, które będą wspierać twórców wirtualnej rozrywki.
- To ma być coś zupełnie nowego. Taka placówka mocno nastawiona na naukę, na promocję wiedzy i współczesnych trendów. Szczególnie rodzice nie do końca wiedzą, w co powinny grać ich dzieci, więc edukacja jest ważna. Poza tym gry się zmieniają i biorą za poważniejsze tematy – coraz bardziej ambitne – przekonuje.
Jako przykład podaje polską This War of Mine, w której decydujemy o losie cywilów w czasie konfliktu zbrojnego – musimy zdobywać leki i pożywienie, by pomóc im przetrwać w zrujnowanym mieście. - To już nie Pac-Man, który zbiera kropki dla rozrywki – twierdzi Czerniak.
Przykład z Berlina
Przy tworzeniu warszawskiej placówki, fundacja chce się wzorować na podobnych miejscach, które już działają na świecie. Między innymi na muzeum w Berlinie. Tam znaleźć można między innymi gry retro z lat 80., ścianę z najważniejszymi tytułami, czy gigantyczny dżojstik podłączony do oryginalnej konsoli.
Muzeum gier w Berlinie
Więcej szczegółów dotyczących tego warszawskiego na razie Marek Czerniak nie zdradza, bo wciąż trwają uzgodnienia i negocjacje. Fundacja chce jednak, by zostało otwarte w drugiej połowie tego roku. - Wiadomo, że nie będzie to miejsce, które będzie zarabiało. Będzie bardziej o charakterze misyjnym. Bez zaangażowania i bez pomocy zarówno ze strony sponsorów i instytucji nie da się tego zrobić - tłumaczy Czerniak.
ran/b