Syn znanego adwokata znów skazany. Znów za podpalenia samochodów

[object Object]
Wyrok dla Jacka T.Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl
wideo 2/5

Jest nowy wyrok dla Jacka T. Sędzia Wojciech Łączewski skazał go w czwartek na dwa lata i dziewięć miesięcy więzienia za podłożenie ognia pod 11 samochodów. T. będzie musiał też zapłacić ponad 80 tysięcy złotych za szkody, które spowodował.

28-letni Jacek T. wielokrotnie był bohaterem publikacji na tvnwarszawa.pl. O młodym mężczyźnie było głośno, bo jest synem znanego adwokata. Ale też dlatego, że jednym z miejsc, które wybrał sobie na podpalenia, była wąska i krótka uliczka Oleandrów, w samym sercu stolicy. Do dziś nie wiadomo, dlaczego akurat ta.

T. od grudnia 2013 roku nieprzerwanie pozostaje za kratkami. Odsiaduje wyrok sześciu i pół roku więzienia za kilkanaście podpaleń, których dopuścił się w latach 2011-2013. Skąd więc kolejny proces i kolejny wyrok?

Po zakończeniu poprzednich spraw śródmiejska prokuratura wróciła do wszystkich niewykrytych do tej pory przypadków podpaleń w centrum stolicy. Przeanalizowała zebrane dowody i uznała, że są wystarczające, by kilka umorzonych wcześniej postępowań podjąć na nowo i przekazać sądowi w jednym akcie oskarżenia.

W czwartek sąd, po trwającym ponad dwa lata procesie, zgodził się z tą tezą. Z jednym wyjątkiem.

Jedno uniewinnienie

W nowym procesie Jacek T. był oskarżony o to, że:

- w nocy z 10 na 11 lipca 2011 roku podpalił pięć samochodów zaparkowanych przy ulicy Oleandrów w Warszawie;

- 10 stycznia 2012 roku w tym samym miejscu podpalił kolejnych pięć samochodów;

- tego samego wieczoru przy rondzie Jazdy Polskiej, czyli niedaleko Oleandrów, podłożył ogień pod dwa auta, a przy Marszałkowskiej pod trzecie;

- 22 lutego 2013 roku podpalił samochód zaparkowany w Alejach Jerozolimskich;

- 15 grudnia 2013 podłożył ogień pod dwa samochody przy Polnej i jeden na tyłach Nowego Światu.

Od pierwszego zarzutu (czyli podpaleń z lipca 2011 roku) sędzia Wojciech Łączewski uniewinnił oskarżonego. - W ocenie sądu brak jest dowodów przesądzających w sposób pewny, że Jacek T. dopuścił się tego przestępstwa - podkreślał sędzia.

W tym przypadku dowody były wątłe: w czasie podpalenia telefon komórkowy Jacka T. logował się do stacji przekaźnikowych w pobliżu Oleandrów, zaś modus operandi sprawcy (czyli sposób jego działania) do złudzenia przypominał inne podpalenia, za które T. został wcześniej skazany - samochody były podpalane poprzez przyłożenie ognia do plastikowych ramek tablic rejestracyjnych. To było, zdaniem sądu, za mało.

Przeważył monitoring

W przypadku kolejnych zarzutów sąd nie miał już żadnych wątpliwości, bo też i materiał dowodowy był znacznie bogatszy.

- W toku postępowania zabezpieczono nagranie z kamer monitoringu, które obejmuje miejsce zdarzenia. Widać na nim mężczyznę. Biegły z zakresu badań antropologicznych wskazał, na podstawie cech behawioralnych (czyli zachowania - red.), z wysokim prawdopodobieństwem, że na przedmiotowym nagraniu jest właśnie Jacek T. - mówił podczas swojej mowy końcowej prokurator Michał Mistygacz.

Podobne nagrania biegły antropolog analizował także w przypadku innych podpaleń. W jednym ze zdarzeń został nagrany moment samego podłożenia ognia. W innym, krótko przed podpaleniem - Jacek T. został nagrany w klubie w centrum miasta. Nagranie pozwoliło na wychwycenie charakterystycznych ubrań, które miał na sobie podpalacz.

Sąd uznał, że te dowody przesądzają o tym, że Jacek T. jest winny podpaleń przy Olendrów (w 2012 roku), przy rondzie Jazdy Polskiej, przy Polnej, Marszałkowskiej, Nowym Świecie i w Alejach Jerozolimskich.

"Szydełkowanie" prokuratora

Obrońcą 28-latka od początku procesu był jego ojciec, mec. Michał Tomczak oraz jego wspólniczka mec. Karolina Kocemba.

W swojej mowie końcowej adwokaci przekonywali sąd, że dowody zebrane przez prokuraturę nie wystarczają do skazania. - To nie są dowody bezpośrednie, ale poszlaki. Można powiedzieć, że to jest "szydełkowanie", dosyć duża praca intelektualna wykonana przez prokuratora. Moim zdaniem te dowody nie pozwalają przypisać winy - mówiła Karolina Kocemba, wnosząc o uniewinnienie.

Mec. Tomczak też miał zastrzeżenia co do jakości dowodów przygotowanych przez oskarżyciela, ale w swoim wystąpieniu skupił się na czymś innym. Zwracał uwagę na poprzednie wyroki, jakie inne sądy orzekały wobec jego syna. Jego zdaniem - bardzo surowe.

- W tej chwili Jacek odbywa karę sześciu lat i sześciu miesięcy. To są kary za podpalanie samochodów. Mamy w tej sprawie czyn w postaci zniszczenie mienia, a Jacek ma wyrok jak za zabójstwo. Bo za zabójstwo dostaje się, przy uwzględnieniu pewnych okoliczności, sześć i pół roku. Od granic Portugalii do Uralu, czyli na tym obszarze, gdzie mieści się Europa, sądzę, że nie wydano takiego wyroku za niszczenie mienia. To jest wielka zagadka. Sam jestem ciekaw, jak doszło do takiego fatalnego zwichrowania, pod względem cywilizacyjnym, taryfikatora oceny tych czynów - mówił mec. Tomczak. Podkreślał, że jego zdaniem przesądziła o tym presja opinii publicznej. - Tu nie chodzi o nic innego, ale o to, żeby zamknąć Jacka na jak najdłużej, bo "jak wyjdzie, to znów podpali samochód" - tłumaczył.

Nie demoralizacja, ale zagubienie

Biegli uznali, że Jacek T. był w pełni poczytalny, a jedynie ma nieprawidłową osobowość i uzależnienie od alkoholu. Co więcej nie stwierdzili nawet, że ma skłonności piromańskie. Ale zdaniem adwokata, jego syn jest przede wszystkim chory. I zamiast kary potrzebuje pomocy.

- Te czyny są absurdalne - mówił adwokat o opisanych przez prokuratora podpaleniach. - Bo Jacek nic z tego nie ma, poza tym, że siedzi w więzieniu. Nikt nie dokonał badania pod tym kątem jego mózgu. Jacek ma takie schorzenie, które za 20 lat będzie kwalifikowane jako zaburzenie psychiczne.

Adwokat nie zgodził się też z twierdzeniem prokuratora, który przekonywał sąd, że kara powinna być surowa, bo przestępstwa były popełniane w centrum miasta, publicznie.

- One (podpalenia - red.) w ogóle nie są publiczne. Wręcz przeciwnie. One są popełniane w intymności. One są popełniane dla samego siebie, dla swojego szaleństwa - mówił adwokat. - To nie jest motywacja zdemoralizowania, ale motywacja zagubienia - dodawał.

Czyny zuchwałe

Prokurator żądał dla Jacka T. sześciu lat więzienia. - Czyny były zuchwałe - mówił Michał Mistygacz. - Charakteryzują się poczuciem bezkarności, butą, całkowitym lekceważeniem porządku prawnego. Świadczą o wysokim poziomie demoralizacji - przekonywał. - Wnoszę o wymierzenie kary sprawiedliwiej, czyli takiej, która oddaje to, co mu się należy.

Sąd uznał, że wystarczającą karą będą dwa lata i dziewięć miesięcy więzienia oraz obowiązek naprawienia części szkód, jakie wyrządził oskarżony. Części, bo nie wszyscy poszkodowani przedstawili dowody pozwalające ocenić rzeczywistą wysokość szkód. Tak czy inaczej z tego tytułu Jacek T. będzie musiał zapłacić ponad 80 tys. złotych. I jeszcze blisko 5,5 tysiąca tytułem kosztów sądowych.

Wysoki stopień szkodliwości

- W ocenie sądu kara wymierzona za popełnione przestępstwa jest adekwatna do stopnia zawinienia i stopnia społecznej szkodliwości, który, co tu dużo mówić, jest wysoki - podsumował sędzia Łączewski. - Sąd nie chce mówić o pewnych specyficznych uwarunkowaniach osobowościowych oskarżonego, które były przedmiotem opinii biegłych psychiatrów i biegłego psychologa. Niemniej jednak w tym przypadku stan psychiczny oskarżonego musiał przełożyć się na wymiar kary w niniejszej sprawie - uzasadniał.

Odnosząc się do twierdzeń prokuratora, że Jacek T. działał "ostentacyjnie" sędzia stwierdził: - Mimo tego, że jesteśmy w mieście stołecznym, które tak naprawdę żyje 24 godziny na dobę, to niestety na ulicy Polnej czy na ulicy Oleandrów trudno tej ostentacji szukać.

Wyrok nie jest prawomocny.

Piotr Machajski

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl