Shaminder Puri, który jest praktykującym sikhem noszącym turban, żądał od SG przeprosin w prasie, 30 tys. zł na cel charytatywny, a także domagał się nakazania jej przez sąd zaniechania praktyki, z którą zetknął się na Lotnisku Chopina w trakcie kontroli bezpieczeństwa.
Według niego, strażnicy na lotnisku jako jedyni kontrolerzy na świecie żądali od niego zdjęcia turbanu. Sikhowie - jak mówił - uznają to za zniewagę, bo turban nie jest dla nich częścią garderoby, a atrybutem religijnym. To tak, jakby kazać w publicznym miejscu zdejmować bieliznę – tłumaczył.
Sąd I instancji w grudniu 2011 r. oddalił jego powództwo, przyznając, że nakaz ściągnięcia turbanu do kontroli narusza dobra osobiste takie jak godność i wolność religijną, ale nie czyni tego w sposób bezprawny - jest zatem działaniem dopuszczalnym w pracy funkcjonariuszy, którym takie formy kontroli nakazują przepisy prawa.
Prawnicy Shamindera Puri złożyli apelację od tego wyroku, którą rozpoznał we wtorek Sąd Apelacyjny w Warszawie. Kwestionowali w nim stwierdzenia sądu okręgowego i zarzucili dokonanie przezeń błędnej oceny dowodów.
- Nie zbadano, czy można było skontrolować powoda inaczej niż przez zdejmowanie turbanu - przekonywał mec. Janusz Tomczak.
Przedłożył też sądowi przyjęte w zeszłym tygodniu rozporządzenie Komisji Europejskiej, w którym stwierdzono, że dokonywana na lotniskach kontrola części ciała odbywała się w warunkach szczególnej ostrożności.
- Wobec Shamindera Puriego zastosowano kontrolę inwazyjną. Motywy uchwalenia rozporządzenia przeczą twierdzeniom, że wobec powoda zastosowano środki adekwatne - przekonywał mec. Tomczak.
Francuski przypadek
Występująca w imieniu SG Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa opowiedziała się za oddaleniem apelacji powoda.
- Unijne rozporządzenie nie ma znaczenia dla tej sprawy, bo nie obowiązywało w chwili czynu - zauważył radca prokuratorii i dodał, że kontrole manualne są zasadne, bo turban jest dobrym miejscem, żeby ukryć w nim i wnieść na pokład samolotu np. nóż kompozytowy.
Jak podkreślono, funkcjonariusze Straży Granicznej traktowali powoda z szacunkiem, zawsze oferowali mu możliwość zdjęcia turbanu w odosobnieniu.
Prokuratoria zakwestionowała też prawdziwość słów Puriego, który twierdził, że nigdzie poza Polską nie nakazuje się sikhom zdejmowania turbanu.
- Okazało się to nieprawdą, bo takie przypadki występują np. we Francji - mówiła przedstawicielka prokuratorii.
Dozwolony prawnie sposób
Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił apelację prawników Puriego i utrzymał w mocy wyrok I instancji, uznając go za trafny. Wyrok jest prawomocny.
- Wszelkie ograniczenia w warunkach korzystania z transportu lotniczego są naruszeniami wolności osobistej, bo każdy jest poddawany tzw. kontroli manualnej - tłumaczył sędzia Robert Obrębski w ustnym uzasadnieniu orzeczenia, dodając, że "nie jest tak, by powód musiał czuć się przegranym w tym procesie".
Jak dodał sąd, nigdzie na świecie kontrola turbanu nie została wykluczona - należy więc do dozwolonych prawnie sposobów dokonywania kontroli. Wskazano też, że sikh korzystał z możliwości składania skarg na działania strażników - i jego zarzuty były rozpatrywane, a postępowanie kończyło się stwierdzeniem, że strażnicy nie naruszyli jego godności.
- Nie można powiedzieć w sądzie cywilnym, że działania, które były wykonane w granicach prawa, są bezprawne, skoro organ administracyjny uznał je za zgodne z prawem - dodał sędzia.
Zauważył przy tym, że "kiedy ktoś oponuje przeciwko kontroli, to strażnicy tym bardziej powinni zachować czujność".
Kasacja niewykluczona
Prawnicy Puriego zapowiedzieli po wyroku, że skonsultują z klientem (nie było go we wtorek w sądzie), czy odwoływać się od wyroku do Sądu Najwyższego. - Nasz klient jest zdeterminowany, więc kasacja jest niewykluczona - powiedział mec. Tomczak.
Wobec Puriego toczy się także postępowanie karne. Warszawska prokuratura oskarżyła go o znieważenie funkcjonariuszy SG w trakcie jednej z kontroli na lotnisku, gdy sikh wdał się z nimi w sprzeczkę. Proces jeszcze się nie zaczął.
MAC/jaś
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24