- Squattersi mogą na razie zostać w przychodni. Do końca rozmów policja nie będzie tam interweniowała - zapewniła po spotkaniu młodzieży z ul. Skorupki z władzami miasta Urszula Majewska, rzecznik Śródmieścia. Za sukces można uznać już to, że obu stronom udaje się negocjować bez asysty mundurowych. I, że widzą dalszy sens tych rozmów.
Wtorkowe spotkanie, to wynik kilkudniowego zamieszania związanego z likwidacją squatu przy ulicy Elbląskiej i próbą utworzenia nowego w Śródmieściu. W poniedziałek grupa młodych ludzi nielegalnie wtargnęła i zajęła nieużywany budynek przy ul. Skorupki.
Squattersi zabarykadowali się w opuszczonej przychodni. Podobnie jak to było w przypadku próby usunięcia ich z Elby, na miejscu szybko pojawiła się policja. Wezwali ją pracownicy śródmiejskiego ZGN, do którego należy budynek. Przepychanki pomiędzy squattersami, a mundurowymiu trwały kilka godzin. Tym razem jednak na miejscu pojawili się wyżsi rangą urzędnicy, odwołali policjantów i zaprosili squattersów do rozmów: - Zamiast argumentu siły, spróbujemy użyć siły argumentów - tłumaczył burmistrz Śródmieścia, Wojciech Bartelski.
Po trwających kilka godzin przepychankach obie strony zdecydowały, że spotkają się we wtorek w urzędzie dzielnicy Śródmieście przy ul. Nowogrodzkiej.
Wkrótce kolejne spotkanie
Godzinne rozmowy nie przyniosły wiążących rozstrzygnięć. Zarówno squattersi, jak i wiceprezydent Włodzimierz Paszyński widzą jednak sens, żeby je kontynuować. Urzędnicy tłumaczą, że co prawda nie mogą zaakceptować nielegalnego zajmowania budynków, ale widzą możliwość innych rozwiązań.
- Konkretnych decyzji nie ma – potwierdza w rozmowie z tvnwarszawa.pl Urszula Majewska. - Prezydent Paszyński zaproponował squattersom inną lokalizację, która musiałaby być zalegalizowana - dodaje, nie wskazano jednak żadnego adresu.
Urzędnicy nie ukrywają jednak, że akurat na Skorupki squat nie będzie mógł funkcjonować. Przypominają, że nieruchomość znajduje się na miejskiej działce, która przeznaczona jest do zwrotu dawnym właścicielom. Squattersi skłonni do opuszczenia nielagalnie zajętej przychodni nie są. Mają się jednak naradzić przed kolejnym spotkaniem z urzędnikami.
To prawdopodobnie odbędzie się w ciągu kilku dni. Członkowie squatu zaprosili też urzędników "do siebie" na Skorupki, Paszyński nie wykluczył, że ich odwiedzi, choć był temu niechętny: - Kiepsko czułbym się w takim miejscu, w którym przed chwilą ktoś wyłamał kłódki do cudzej własności - mówił.
Konkretnych odpowiedzi jednak unikał. Jeden z koronnych argumentów squattersów, zwracających uwagę na to, że w stolicy marnuje się kilkadziesiąt tysięcy niewykorzystanych pustostanów zbył krótko: -Ja jestem prostym polonistą, a nie prawnikiem. Nie chcę rozstrzygać takich kwestii.
Władze miasta zobowiązały się jednak do tego, że do czasu zakończenia rozmów, pozwolą squattersom zostać w starej przychodni. – Zapadła decyzja, że policja nie będzie tam na razie interweniować - mówi Majewska.
ran//ec
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak/tvnwarszawa.pl