Sprawa pobicia ukraińskiego kierowcy. Śledczy: nie chodziło o narodowość

Roman o śledztwie
Źródło: TVN24
Prokuratura bada sprawę pobicia ukraińskiego kierowcy Ubera. Zdaniem śledczych nie doszło do ataku na tle ksenofobicznym. - Ewidentnie była niechęć spowodowana jego pochodzeniem - ocenia przedstawiciel Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich. A sam zainteresowany twierdzi, że został potraktowany jak śmieć.

We wtorek akta sprawy trafiły do Prokuratury Rejonowej Warszawa Ochota.

- Analiza zgromadzonych materiałów nie wskazuje, by do zdarzenia doszło w związku z narodowością pokrzywdzonego. Czynności sprawy prowadzone są w kierunku udziału w pobiciu – przekazał krótko Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej.

"Poszło o matkę"

Chodzi o zdarzenie z piątku. Jak już informowaliśmy na tvnwarszawa.pl Roman, ukraiński kierowca Ubera, przewoził sześć osób. Według relacji kierowcy, klientom zaczęła nie pasować muzyka - doszło do awantury. Podejrzani mieli krzyczeć: Je***y Ukraińcu, wracaj do siebie". Na zamieszczonym w sieci filmie słychać później więcej wyzwisk i widać, jak jeden z pasażerów uderza pięścią kierowcę.

Śledczy nagranie widzieli, ale twierdzą, że w sieci pojawił się tylko jego fragment, a Roman nie był dłużny pasażerom.

- Z zebranego w sprawie materiału dowodowego, w tym relacji samego pokrzywdzonego wynika, że pomiędzy jednym z pasażerów a kierującym pojazdem doszło do wymiany zdań – informuje Łukasz Łapczyński.

- W reakcji na komentarz kierującego o matce tego pasażera, pasażer miał uderzyć kierowcę w twarz, po czym wywiązała się szarpanina. Osoby przebywające z pasażerem próbowały rozdzielić osoby – tłumaczy prokurator.

"Chodziło tylko o to, że jestem Ukraińcem"

Spotkaliśmy się z Romanem (wystąpił przed kamerą tvnwarszawa.pl, ale ze względów bezpieczeństwa nie chciał pokazywać swojej twarzy). Nie zaprzecza, że odpowiadał na wyzwiska jednego z mężczyzn. Mówi, że o wszystkim powiedział policji. Sam też zaniósł funkcjonariuszom nagranie z awantury.

- Były przepychanki słowne, ale jak zaczęli mnie bić, już nie chodziło o disco polo, tylko o to, że jestem Ukraińcem, śmieciem. Gdyby bili mnie za disco polo, to by powiedzieli, że biją mnie za to – komentuje.

Jak mówi, całą sprawę nagłośnił z myślą o innych obcokrajowcach. - Żeby czuli się bezpiecznie. Robię to dla dzieci. Jak ktoś wyjdzie z dzieckiem, albo jakieś dziecko wyjdzie samo ze szkoły, a ma inny kolor skóry czy włosów, to żeby nikt nawet nie pomyślał, że można im zrobić krzywdę - przekonuje.

"Jest to ewidentne"

Tymczasem Konrad Dulkowski z Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich nie ma wątpliwości: - Moim zdaniem było to pobicie na tle pochodzenia – mówi.

- W przypadku pana Romana ewidentnie była niechęć spowodowana jego pochodzeniem. Wnioskuję to po komentarzach, które go deprecjonowały, które wykazywały, że jako Ukrainiec jest kimś gorszym. Czego potrzeba prokuraturze? Żeby sprawca krzyczał: dostaniesz łomot, bo jesteś Ukraińcem? Moim zdaniem jest to ewidentne – ocenia.

kz/ran

Czytaj także: