Organizatorzy protestu zapowiadali, że przed Sejmem pojawi się w piątek nawet 50 tys. związkowców, ale policja szacuje, że demonstrowało około 13-15 tysięcy osób.
Po godz. 15.00 zaczęli się rozchodzić. Początkowo związkowcy mieli zostać aż do momentu głosowania w Sejmie nad wnioskiem NSZZ "Solidarność" o przeprowadzenie referendum ws. wieku emerytalnego.
- To głosowanie miało się odbyć o godz. 13.00. Teraz wszystko się opóźnia, a ludzie muszą wrócić do domów - wyjaśniał Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ "Solidarność".
- Były chwilowe utrudnienia. Musieliśmy zamknąć Piękną oraz część Al. Ujazdowskich, bo związkowcy zablokowali ulice - informował Robert Opas z biura prasowego stołecznej policji.
Głośno, ale spokojnie
Związkowcy przed Sejmem obserwowali przez kilka godzin dyskusję w parlamencie na telebimie ustawionym w miasteczku namiotowym przy Wiejskiej. Zebrany tłum był bardzo głośny, ale spokojny i zajmował się głównie rzucaniem petard i gwizdaniem.
Utrudnienia przy Sejmie
Kierowcy musieli zapomnieć o przejeździe Wiejską przy Sejmie. Z ruchu wyłączona została na odcinku od Pięknej do Prusa. Nieprzejezdna była też ul. Matejki, która znajduje się pomiędzy Al. Ujazdowskimi a Wiejską.
Autokary związkowców zablokowały z kolei po jednym pasie ul. Czerniakowskiej w każdym kierunku.
Protestujący przed Sejmem
Debata nad wnioskiem związkowców
W piątek posłowie zajmowali się obywatelskim wnioskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie powszechnego wieku emerytalnego.
Członkowie "Solidarności" w Warszawie obecni byli od kilku dni. W poniedziałek przed Kancelarią Premiera powstało miasteczko emerytalne. W środę przenieśli się na Wiejską.
Związkowcy w Warszawie
tvn24.pl/par, ran/ec/roody
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak /tvnwarszawa.pl