Mieszkanie, w którym znaleziono nieżyjącego 44-letniego majora Marka K. z Biura Ochrony Rządu, było zamknięte od wewnątrz - dowiedział się portal tvn24.pl. Teraz policja czeka na ekspertyzy, które pomogą wyjaśnić tę tajemniczą śmierć.
Ciało majora Marka K., którego znajomi nazywali "Koper", odkryli członkowie rodziny w nocy z poniedziałku na wtorek. Nie mieli z nim kontaktu już od kilku dni i postanowili sprawdzić jego mieszkanie.
Tragiczny w skutkach wypadek
- Wezwali ślusarza, który otworzył drzwi. Mamy pewność, że mieszkanie było zamknięte od wewnątrz - mówi portalowi tvn24.pl jeden z funkcjonariuszy.
Mężczyzna leżał na podłodze, miał zakrwawioną twarz. Jednak według naszych informacji do urazu mogło dojść, gdy upadł, na przykład tracąc przytomność.
- Czekamy na ekspertyzy, a także sekcję zwłok, która odbędzie się w czwartek. Dopiero wtedy wyciągniemy ostateczne wnioski. Ale dziś wszystko wskazuje nawet nie na samobójstwo, ale tragiczny w skutkach wypadek - mówi nam jeden ze stołecznych policjantów.
Jakie były przyczyny śmierci?
Nasi rozmówcy odmawiają przekazania szczegółowych informacji. Dodają, że oględziny mieszkania wskazują, iż Marek K. mógł mieć poważne problemy osobiste i zdrowotne.
Nad wyjaśnieniem przyczyn tej śmierci policjanci z komendy stołecznej pracują pod nadzorem prokuratury. Służby prasowe Biura Ochrony Rządu odmawiają komentarza. Wiadomo wyłącznie, że "Koper" poprosił o dzień wolny w poniedziałek.
W pracy cieszył się dobrą opinią. Powierzane mu były odpowiedzialne zadania. Miał również swój udział w przygotowaniach do wizyty premiera i - tragicznej zakończonej - prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku przed czterema laty. Ale nie była to żadna kluczowa rola, jak zapewniają nasi rozmówcy.
O tajemniczej śmierci jako pierwsza poinformowała w dzisiejszym wydaniu "Rzeczpospolita".
Robert Zieliński/kka
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24