Nawet trzy i pół miliona ludzi znalazłoby schronienie w warszawskich budynkach w razie ataku na stolicę. Miasto sprawdziło, ile jest miejsc ukrycia na wypadek wojny. Inwentaryzację schronów w całym kraju na zlecenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji zaczęli też strażacy. Reporter magazynu "Polska i Świat" Łukasz Wieczorek sprawdził, gdzie moglibyśmy schować się na wypadek zagrożenia.
Na początku tygodnia stołeczny ratusz poinformował, że urzędnicy przeprowadzili inwentaryzację miejsc mogących posłużyć za schronienie w razie zagrożenia. Ustalili, że w Warszawie jest ponad 2100 obiektów posiadających infrastrukturę podziemną, co daje około siedmiu milionów metrów kwadratowych powierzchni. - Są miejsca, w których jesteśmy w stanie zabezpieczyć bezpieczeństwo całej ludności, całego miasta - mówił podczas konferencji prasowej prezydent stolicy Rafał Trzaskowski.
Jednym ze schronów mogą być podziemia huty na Bielanach, gdzie w 1960 roku powstało stanowisko kierowana obroną cywilną. Odwiedzili je już strażacy, którzy na zlecenie resortu spraw wewnętrznych i administracji sprawdzają stan takich obiektów. - To miejsce zostało odnotowane jako jedno z takich, które ewentualnie mogłoby posłużyć jako miejsce schronienia - powiedziała reporterowi TVN24 Ewa Karpińska z ArcelorMittal Warszawa. Większość warszawskich konstrukcji ujętych w inwentaryzacji to nie schrony, tylko metro, parkingi podziemne, jak ten pod Stadionem Narodowym, czy garaże bloków.
- Ta infrastruktura daje możliwość, aby doraźnie ukryć w tej infrastrukturze trzy i pół miliona osób. Doraźnie, bo są to obiekty, w których trudno byłoby się chować dłuży czas - podkreślił Michał Domaradzki, szef Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w ratuszu.
Brakuje przepisów określających, czym jest schron
Nie oznacza to, że schronów nie ma w ogóle. Jak dużo ich jednak jest i czy gwarantują bezpieczeństwo? Strażacy nie chcieli odpowiedzieć w czwartek na nasze pytania. Przypominamy więc wypowiedź komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej z czerwca. - Na ten moment mamy dzisiaj ponad 62 tysiące takich miejsc, które można nazwać schronem. Co realnie może dać schronienie dla około miliona 300 tysięcy ludzi - wskazał generał brygadier Andrzej Bartkowiak. Formalnie nikt jednak nie jest w stanie powiedzieć, ile jest schronów, bo w przepisach ich nie ma. - Mamy problem tego rodzaju, że nie ma w Polsce w prawie budowlanym określonego, co to jest schron i jak ma wyglądać, jak ma być zaopatrzony - mówił komendant główny PSP podczas czerwcowego posiedzenia sejmowej podkomisji dotyczącej zarządzania kryzysowego. - Skoro nie ma przepisów, ja nie jestem w stanie powiedzieć, czy te wszystkie miejsca, które zidentyfikowaliśmy, będą odpowiadały przepisom, które rząd przygotuje. Stąpamy teraz wszyscy po omacku, dlatego że rządzący nie zadbali o przepisy - stwierdził we wtorek prezydent Warszawy. Redakcja magazynu "Polska i Świat" poprosiła resort spraw wewnętrznych i administracji o komentarz w tej sprawie. Do czasu emisji materiału nie było odpowiedzi. Dlatego wracamy do czerwcowej komisji. - To będzie projekt, żeby wreszcie w prawie budowalnym pojawił się czarno na białym, jak ma wyglądać schron i jak to powinno funkcjonować. I jesteśmy do tego gotowi od zaraz, więc prosimy bardzo o szybkie procedowanie - apelował generał brygadier Bartkowiak.
Nowe budynki mają wytrzymalsze stropy
W miastach skutecznym miejscem schronienia mogą być konstrukcje pod budynkami, które powstały w ciągu ostatnich pięciu dekad.
- Stropy w nowych budynkach mają zapewnić, że w przestrzeniach podziemnych, ta konstrukcja wytrzyma co najmniej 240 minut otwartego pożaru, a więc ta konstrukcja jest tak mocna, tak wytrzymała, żeby zabezpieczyć mienie czy osoby tam przebywające - wyjaśnił Michał Domaradzki.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24