- Nie mam nic przeciwko temu, żeby sprzątać wypalone znicze, ale usuwanie tych, które wciąż się palą to skandal – uzasadniał wniosek Maciej Wąsik, przewodniczący klubu PiS.
- Sytuacja sprzed Pałacu Prezydenckiego przypomina wydarzenia z minionej epoki, kiedy milicja obywatelska rozbierała w nocy krzyż katyński na Powązkach – dodał.
Na reakcję radnych PO nie trzeba było długo czekać. Po chwili głos zabrała Ligia Krajewska, wiceprzewodnicząca rady. – Nie róbcie z tej tragedii szopki. Znicze pali się w miejscu tragedii a nie przed Pałacem Prezydenckim - zaapelowała. – Czego jeszcze chcecie Santo Subito? – pytała na koniec.
- To miejsce należy do wszystkich warszawiaków, nie możecie go zawłaszczać – dodała Ewa Malinowska-Grupińska, przewodnicząca rady miasta. Radni PO domagali się także przeprosin za porównanie działań służb miejskich do milicji obywatelskiej.
Wniosek PiS skrytykował także Andrzej Golimont z SLD. – Przez wasze działania pamięć o ofiarach katastrofy smoleńskiej stała się groteską -.
Po wymianie wzajemnych pretensji i oskarżeń, radni odrzucili wniosek w sprawie informacji. Chwilę później samorządowcy PiS zapowiedzieli, że po zakończeniu sesji pójdą na Krakowskie Przedmieście gdzie zapalą znicze.
PiS pisze list
Wyjaśnień w tej sprawie domaga się od prezydent miasta Mariusz Błaszczak. Szef klubu PiS wystosował przed kilkoma dniami list do Hanny Gronkiewicz-Wlatz.
Błaszczak w liście opisuje sytuację z wieczora 10 marca 2011 r. Wtedy pracownicy służb odpowiedzialnych za porządek, w obecności funkcjonariuszy straży miejskiej gasili i usuwali palące się znicze i kwiaty złożone przed Pałacem Prezydenckim z okazji kolejnej miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. PiS uznał takie zachowanie za uwłaczające pamięci zmarłych.
par