Samolot nie zniknął z placu Defilad. W przyszłej restauracji praca wre

Samolot nabiera kolorów
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Miał zniknąć, ale nabiera kolorów. Na samolocie, który "wylądował" przed Pałacem Kultury pojawił się godło Polski, flaga i... warszawska Syrenka, czyli znak chroniony. Ratusz mówi wprost: ta sprawa może skończyć się w sądzie.

Samolot "wylądował" w środę na placu Defilad, aby karmić warszawiaków i turystów. Jeszcze w piątek wydawało się, że długo tam nie zostanie. Urzędnicy informowali, że to samowola.

W niedzielę nasz reporter pojechał na plac Defilad. - Wewnątrz samolotu praca wre - relacjonował przed południem Mateusz Szmelter. Dzień wcześniej biały samolot został ozdobiony barwami narodowymi. Pojawiła się też Syrenka.

- Nie zlikwidują tego? - pytał pracującego na miejscu mężczyznę nasz dziennikarz.

- Nie, to tylko prasa i telewizja tak mówią - odpowiedział pracownik. I dodał, że restauracja rusza za 10 dni. Ma pomieścić 44 osoby.

Tymczasem w sieci toczy się dyskusja. Warszawiacy zastanawiają się, czy Syrenka mogła pojawić się na konstrukcji.

Zakazana Syrenka

Jak tłumaczy nam Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy, aby wykorzystać "Syrenkę" należy dostać zgodę od rady miasta. Właściciel samolotu takiego pozwolenia nie ma.

- Będziemy wzywali do usunięcia herbu Warszawy - zapowiada Olszewski. Przypomina też, że znak może być wykorzystany (za zgodą rady) na korespondencji urzędniczej lub przy okazji patronatów.

- Jeżeli właściciel nie usunie Syrenki z samolotu, wkroczymy na drogę sadową. Właściciel na zlikwidowanie znaku będzie miał tydzień lub dwa tygodnie - twierdzi Olszewski.

Podtrzymuje również, że atrapa na placu Defilad stać nie może. - Myśmy poprosili Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego o przeprowadzenie czynności kontrolnych - poinformował wiceprezydent. Rozpoczęto procedurę, sporządzono protokół, który potwierdził, że samolot jest "samowolą budowlaną".

- Będziemy dokonywali egzekucji, jeśli chodzi o usunięcie go z terenu publicznego. Plan miejscowy nie przewiduje stawiania w tym miejscu tego typu obiektów - zapowiedział.

Prąd podłączony, woda też

Uwagi dotyczące działania kontrowersyjnej konstrukcji ratusz wysłał do firmy Innogy, która odpowiada za dostawę prądu w tym miejscu. - Zastanawia nas, na jakiej podstawie firma podłącza do prądu samowole budowlane. Zamierzamy również wystąpić do sanepidu, żeby przedstawili informacje, czy normy są spełnione, jeżeli chodzi o warunki sanitarne - zapewnia.

Dlaczego w samolocie toczą się prace, skoro zarządca tereny obiecywał, że zostanie usunięty? O to chcieliśmy zapytać pełnomocnika właściciela działki - Michała Kłosa. Nie udało nam się do niego dodzwonić.

Właścicielem działek w parku Świętokrzyskim jest Tadeusz Koss, który po kilkunastoletniej walce odzyskał je w ramach reprywatyzacji w 2008 roku.

W miejscu, gdzie dziś stoi samolot, w lutym tego roku (w ramach tzw. "Lex Szyszko") wycięto kilkanaście drzew. Akcja odbiła się szerokim echem. Władze miasta zorganizowały wtedy konferencję prasową. Wiceprezydent Michał Olszewski przypomniał, że teren ten jest objęty planem zagospodarowania przestrzennego i przewidywał tu "zieleń urządzoną". To jednak nie uchroniło parku przed wycinką.

Samolot nabiera kolorów

kz/pm

Czytaj także: