Mariusz B. usłyszał w 2014 r. w sądzie pierwszej instancji wyrok dożywocia za zabicie czterech osób, choć nie odnaleziono żadnego z ciał. Na dziewięć lat więzienia - za pomoc i zacieranie śladów zbrodni - został natomiast skazany Krzysztof R. - kuzyn B. O uchylenie wyroku i ponowny proces podczas rozprawy przed SA w zeszłym tygodniu wnosiła obrona, a także prokuratura.
Zdaniem obrońców, którzy wnieśli apelacje, w procesie doszło do naruszenia procedury, a przede wszystkim - prawa do obrony.
Chodzi o to, że w sądzie okręgowym obaj oskarżeni korzystali z jednego obrońcy w sytuacji konfliktu między nimi: R. w śledztwie obciążał B. (po wyroku ustanowili nowych obrońców). Także prokuratura wskazywała, że jeden obrońca musi działać na niekorzyść jednego ze skonfliktowanych oskarżonych. Zarazem jednak podkreślała, że ciąg poszlak w całej sprawie jest logiczny.
Sąd się przychylił
Zastrzeżenia odnoszące się do realizacji prawa do obrony w tej sprawie podzielił sąd apelacyjny. Jak wskazał sędzia Paweł Rysiński w uzasadnieniu wtorkowego orzeczenia, przez ponad dwa lata R. składał wyjaśnienia niekorzystne dla B. i ta sprzeczność interesów trwała przez całe śledztwo. Odwołanie tych wyjaśnień przez R. na późniejszej rozprawie przed sądem - jak dodał Rysiński - "pozostaje bez znaczenia", a sprzeczność interesów między oskarżonymi będzie istniała do prawomocnego zakończenia sprawy.
Tymczasem - jak dodał SA - wyjaśnienia R. posłużyły sądowi okręgowemu do przypisania B. winy za wszystkie zarzucane mu przestępstwa. - Tych ustaleń sąd dokonał w sytuacji, gdy w istocie przez dominującą część postępowania sądowego oskarżonych reprezentował tylko jeden obrońca. Miało to miejsce na 30 z 39 rozpraw, w tym również w toku tzw. głosów stron - mówił Rysiński.- Ilość tych rozpraw, w których oskarżeni byli nieprawidłowo reprezentowani, nie ma żadnego znaczenia; gdyby chodziło nawet o jedną rozprawę, to jest to uchybienie, które i tak spowodowałoby uchylenie tego wyroku. Niemniej ma to o tyle znaczenie, iż wskazuje, że sąd nie dostrzegł w toku całego postępowania tego konfliktu, który zaistniał już w śledztwie - powiedział sędzia.
W związku z tym - jak podkreślił SA - proces musi zostać powtórzony w pierwszej instancji, zaś sąd okręgowy ma zapewnić realizację prawa do obrony dla obu oskarżonych.
Nietypowa sprawa
W kwietniu 2014 r. warszawski sąd okręgowy - w tej opisywanej w mediach jednej z najgłośniejszych spraw o zabójstwo w ostatnich latach - wymierzył 38-letniemu dziś B. dożywocie za każde z czterech zabójstw: męża i córki swej kochanki (w 2006 r.), uczestnika kursu tańca, który z nią tańczył (w 2007 r.) oraz księdza (w 2008 r.), który przed laty miał molestować B. SO orzekł wtedy, że B. mógłby ubiegać się o przedterminowe zwolnienie po 40 latach kary. Nigdy nie odnaleziono ciał ofiar.
Jak ustalono, B. jako ministrant poznał małżeństwo Małgorzatę i Zbigniewa D. (które miało córkę) i u nich zamieszkał. "Zbigniew D. przyjął go, by polepszyć jego warunki bytowe" - wskazywał w 2014 r. w uzasadnieniu wyroku skazującego Sąd Okręgowy, według którego "doszło do swoistego trójkąta". Potem kobieta odeszła od męża i zamieszkała z B., który został ojcem jej drugiej córki. Prokuratura zarzuciła B., że w kwietniu 2006 r. uprowadził Zbigniewa D. i zmusił go do podpisania wartej 2 mln zł polisy ubezpieczeniowej na rzecz żony. Kilka dni później miał ponownie uprowadzić Zbigniewa D. i 18-letnią córkę małżeństwa oraz udusić ich w okolicach Pułtuska.
"Skumulowanie negatywnych emocji"
Sąd Okręgowy wskazywał, że motywem zbrodni było "skumulowanie się negatywnych emocji" B. wobec zaistniałego "trójkąta" i patologicznego układu między B. a małżeństwem D. Ich córka Aleksandra mogła paść ofiarą mordu, bo weszła w konflikt z matką - uznał sąd pierwszej instancji. Z kolei - zdaniem Sądu Okręgowego - 55-letni tancerz Henryk S. zginął, bo miał adorować Małgorzatę D., a ponadto B. liczył na zdobycie jego pieniędzy. Zmusił S. przed śmiercią do podania numerów PIN kart bankomatowych; próbował wyłudzić od jego rodziny 50 tys. zł. Według sądu zabójstwo ks. Piotra S. nastąpiło zaś z motywacji "odwetu za wykorzystanie seksualne". Biegli psychologowie stwierdzili u B. osobowość psychopatyczną, tendencję do kłamania, niskie poczucie winy i skłonność do narzucania innym swej woli. Oceniono, że B. cechuje "ponadprzeciętna inteligencja". Podczas procesu przed SO zarówno B., jak i R. nie przyznawali się do winy; mówili, że ich wyjaśnienia ze śledztwa zostały na nich wymuszone biciem przez policję.
Wyrok i opinia eksperta w tej sprawie:
Dożywocie za zabójstwo
PAP/jb/sk