Raport NIK po awarii kolektorów Czajki. Lista błędów: inspekcja z narażeniem życia, brygadzista skasował alarm 

Źródło:
tvnwarszawa.pl
Nieczystości wpływają do Wisły po awarii kolektora
Nieczystości wpływają do Wisły po awarii kolektoraArtur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl
wideo 2/22
Nieczystości wpływają do Wisły po awarii kolektora - wideo z sierpnia 2019 rokuArtur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

Najwyższa Izba Kontroli wytyka błędy przy projektowaniu i budowie kolektorów ściekowych do oczyszczalni Czajka. Zdaniem kontrolerów, w projekcie wykonawczym naprędce wprowadzono zmiany, które przyczyniły się do awarii z 2019 roku. Dostało się też wodociągowcom - za nierzetelność w nadzorze, niestaranne odbiory i brak procedur na wypadek sytuacji kryzysowej. Decyzje spółki miały narazić pracowników na realne zagrożenie życia i zdrowia, ponieważ kilka osób weszło do tunelu tuż przed jego ponownym zalaniem.

Układ przesyłowy wybudowano 11 metrów pod dnem Wisły. Jego średnica to cztery metry i 80 centymetrów. Ma długość około 1300 metrów, co można porównać do pociągu składającego się z 75 wagonów. Tunel do ponad połowy wysokości był zabetonowany. Nad betonem umieszczono dodatkową płytę dociążającą. Wewnątrz tego betonu znajdowały się dwa rurociągi czyli nitki, którymi transportowane są ścieki. Każdy z nich ma średnicę 160 centymetrów. Były położone równolegle obok siebie. Jeden to podstawowy kolektor A. To nim transportowano zwykle ścieki. Drugi - kolektor rezerwowy B, przejmował ich przesył w sytuacjach awaryjnych.

Schemat układu przesyłowego ścieków pod WisłąMPWiK

Kontrola NIK

Kontrolerzy NIK zajęli się sprawą funkcjonowania kolektora ściekowego Czajki z własnej inicjatywy. Pretekstem była jego pierwsza awaria w sierpniu 2019 roku. Najpierw zepsuł się jeden z dwóch rurociągów transportujących ścieki z części lewobrzeżnej Warszawy do oczyszczalni. Nieczystości skierowano wówczas do drugiego kolektora, który następnego dnia też przestał funkcjonować. Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji podjęło wówczas decyzję o kontrolowanym zrzucie nieczystości do Wisły. Równo rok później doszło do kolejnej awarii.

Wstępne wnioski prezes NIK Marian Banaś prezentował już przed rokiem. Mówił wówczas, że będą składane zawiadomienia do prokuratury. W ubiegłym tygodniu na stronie Izby opublikowano pełen raport pokontrolny. W ocenie NIK działania MPWiK związane z projektowaniem, budową i eksploatacją kolektora ściekowego do Czajki, "nie zapewniły ciągłego i bezpiecznego dla środowiska przesyłu ścieków" i nie wyeliminowały czynników zwiększających ryzyko wystąpienia awarii.

Izba jako niewystarczające określa również działania nadzorcze władz miasta na etapie budowy układu przesyłowego pod dnem Wisły oraz w trakcie jego funkcjonowania. Według kontrolerów prezydent Warszawy nie wykorzystał "wszystkich możliwych środków nadzoru właścicielskiego" oraz uprawnień kontrolnych wynikających z umowy na realizację inwestycji. "Nie sprawował również skutecznego nadzoru nad prawidłowością postępowania administracyjnego zakończonego wydaniem decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych dla tej inwestycji" - czytamy w raporcie.

NIK przyznaje, że do momentu awarii w 2019 roku prezydent Warszawy nie otrzymywał żadnych sygnałów o problemach z funkcjonowaniem kolektora przesyłowego. Ale w tym czasie ani razu nie zwracał się też do rady nadzorczej MPWiK o przeprowadzenie kontroli i nie zlecał takich działań urzędnikom ratusza.

W raporcie wskazano jeden plus dla władz stolicy i MPWiK - kontrolerzy pozytywnie ocenili działania podjęte w celu ustalenia przyczyn pierwszej awarii oraz ograniczenia jej skutków dla środowiska. Pozostałe wnioski nie są już pochlebne.

Eksperci weszli do tunelu kilka godzin przed jego zalaniem

Jeden z najpoważniejszych zarzutów dotyczy niezapewnienia przez MPWiK bezpieczeństwa osób znajdujących się w układzie przesyłowym w trakcie pierwszej i drugiej awarii w Czajce oraz pomiędzy nimi.

Jako przykład podają sytuację z okresu pierwszej awarii, gdy tuż po rozszczelnieniu się nitki A do tunelu kolektora weszli pracownicy MPWiK oraz eksperci Politechniki Warszawskiej. Było wówczas po godzinie 23. Według NIK nie mieli oni wiedzy o przyczynach awarii, ani pewności, czy za chwilę nie nastąpi awaria pracującej nitki B - w trakcie kontroli NIK stwierdzono, że w tym momencie była już nieszczelna. Do jej pęknięcia i zalania tunelu ściekami doszło kilka godzin później - około godziny 7 następnego dnia.

Gdyby w tunelu znajdowali się ludzie, mogłoby dojść do tragedii. Zdaniem biegłych, w trakcie oględzin "istniało realne ryzyko gwałtownego rozszczelnienia nitki B, która w tym czasie przesyłała ścieki z tempem ok. 2,8 m3 /s".

Pracownicy MPWiK w tunelu przesyłowym - zdjęcie udostępnione przez ratusz tuż po awarii UM

Skasował alarm o podtopieniu tunelu, bo "często się wyświetlał"

Na negatywną ocenę zasłużyło też przygotowanie MPWiK do działania w przypadku awarii związanych z nieszczelnością układu przesyłowego. Kontrolerzy zaznaczyli, że choć obsługa systemu sterowania kolektorami miała duże doświadczenie w tym zakresie, to "nie była przygotowana do sprawnego reagowania w czasie zaistniałej awarii, w warunkach znacznego stresu".

Jak podkreślono, nie było szczegółowych procedur postępowania w takich wypadkach, więc zachowanie obsługi doprowadziło do chaotycznych działań, skutkujących zwiększeniem skali awarii i zniszczeń.

Kontrolerzy przytaczają tu postępowanie brygadzisty w Zakładzie "Farysa". Mężczyzna zeznał, że zauważył w systemie alarm "podtopienie tunelu", ale skasował go, bo ten "często się wyświetlał". Alarm pojawił się po chwili ponownie i monter kanałowy zwrócił wówczas uwagę, że w tunelu na monitoringu wizyjnym widoczna jest woda. Brygadzista zawiadomił o awarii mistrza układu przesyłowego i dostał polecenie zamknięcia zasuw w komorze startowej. Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego uczynił to dopiero po upływie około 25 minut po wystąpieniu awarii.

Kolejnym problemem była ocena sprawności nitki B. "Pomimo zaangażowania doświadczonych pracowników na szczeblu kierowniczym nierzetelnie przeprowadzono ocenę szczelności nitki B po rozerwaniu nitki A w trakcie pierwszej awarii" - podaje NIK. Błędnie uznano ją za szczelną i uruchomiono przesył ścieków, co doprowadziło również do jej uszkodzenia. W efekcie konieczne było rozpoczęcie zrzutu ścieków do Wisły.

NIK wytyka błędy projektowe

Kontrolerzy prześwietlili również historię powstania układu przesyłowego Czajki. Wskazują, że prawidłowo przebiegał proces wyboru koncepcji i wariantu przesyłu ścieków z lewobrzeżnej Warszawy do oczyszczalni oraz projektu budowlanego. Mimo to "nie udało się uniknąć błędów projektowych w postaci rozwiązań zwiększających ryzyko wystąpienia awarii tego układu". Jednocześnie zaznaczono, że "ich wykrycie wykraczało poza powszechnie przyjęty zakres nadzoru inwestora w procesie projektowania".

Jako przykład wskazano przebieg rurociągów przesyłowych przy komorze wejściowej na lewym brzegu Wisły. Dwukrotnie je zakrzywiono, by omijały cylindryczny zbiornik na ścieki. Zdaniem biegłego, powołanego przez NIK, powodowało to zaburzenia przepływu i obciążenia. W dodatku przepływ ścieków przez takie kolano, wywoływał wiry, których działanie mogło przyspieszać korozję i erozję ścianek rurociągów. W efekcie mogły wytwarzać się nadmierne wibracje i pęknięcia ścianek.  

Kontrolerzy wykazali też, że projektant nie uwzględnił sposobu usuwania przecieków w dolnej części tunelu przesyłowego i jako pewnik przyjął niezmienną w czasie, co najmniej 50-letnią szczelność rurociągów. Choć zakładano, że w tunelu może dochodzić do przecieków, to nie opracowano zabezpieczeń na wypadek jego całkowitego zalania. "Ryzyko rozwoju stanu awaryjnego oraz skala ewentualnych uszkodzeń byłyby niższe, gdyby powyższe przecieki i ich odprowadzenie uwzględniono w projekcie budowlanym" - stwierdzono.

Negatywnie oceniono też zasłonięcie rurociągów lekkim betonem i płytą z wykończeniem posadzką. Takie rozwiązanie wykluczyło możliwość bieżącej obserwacji stanu rurociągów i symptomów zwiastujących awarię.

Reporter TVN24 Marek Osiecimski dotarł do ludzi, którzy już kilkanaście lat temu ostrzegali przed ryzykowną inwestycją, i dokumentów potwierdzających, że urzędnicy ignorowali ostrzeżenia.

ZOBACZ REPORTAŻ W TVN24 GO: "CZAJKA. PRAWDA UKRYTA W BETONIE"

Zmiany w projekcie, które mogły doprowadzić do awarii kolektora

Kolejnym zarzutem wobec MPWiK jest to, że spółka nierzetelnie monitorowała budowę układu przesyłowego oraz działania inspektora nadzoru inwestorskiego i inżyniera kontraktu. Efektem było wprowadzenie zmian wykonawczych względem projektu budowlanego, które zdaniem biegłych powołanych przez NIK, najpewniej doprowadziły do pierwszej awarii kolektora.

Biegli wskazali, że jedną z nich była zmiana sposobu i miejsca połączenia rur stalowych (zamontowane w syfonie na lewym brzegu Wisły) z rurami z tworzywa GRP (biegnącymi przez tunel pod rzeką). Obliczyli, że w wykonanym połączeniu nie zachowano jednolitej średnicy wewnętrznej, przez co około 1/3 grubości ścianki rury z GRP utworzyła próg na drodze przepływu ścieków. Według opinii producenta rur, przytaczanej przez NIK, mogło to wywołać zjawiska przyczyniające się do uszkodzenia rur. W raporcie stwierdzono w dodatku, że w miejscach, gdzie przeniesiono łączenia rur oddziaływały na nie "szczególnie niekorzystne siły".

W raporcie wyjaśniono, że oprócz nieprawidłowego zlicowania rury stalowej z rurą GPR, fragment tej drugiej w miejscu łączenia został docięty na miejscu szlifierką na wymiar "w sposób niestaranny i nierówny". "Jego niezabezpieczona powierzchnia o licznych zagłębieniach i rowkach zwrócona była w kierunku napływu ścieków tworząc jednocześnie próg" - podano. Biegli twierdzą, że oddziaływanie pulsacji ciśnienia na ten element w połączeniu z naporem rur przyczyniło się do powstania pierwszej awarii.

Przekrój kolektora ściekowego pod dnem WisłyNIK

Druga istotna zmiana to zastosowanie pianobetonu zamiast lekkiego betonu wokół rurociągów. W trakcie budowy okazało się, że wykonawca nie może pozyskać pomp zdolnych dostarczyć beton co najmniej 650 metrów w głąb tunelu. Alternatywą było ułożenie torowiska, którym dowożono by zasobniki z betonem, ale to rozwiązanie oznaczało znaczące opóźnienie w realizacji inwestycji. Dlatego wykonawca zaproponował, że wykorzysta pianobeton - materiał lżejszy, mniej wytrzymały i zdolny do nasiąkania wodą oraz jej gromadzenia, co może znacznie osłabiać jego wytrzymałość.

Rozwiązanie zaakceptowali: główny projektant konstrukcji układu przesyłowego, inżynier kontraktu i inspektor nadzoru inwestorskiego. "Główny projektant konstrukcji zeznał, że przed zaakceptowaniem zastosowania pianobetonu do wypełnienia przestrzeni międzyrurowej w tunelu nie dokonywał żadnych obliczeń dla nowego materiału" - podaje NIK.

Biegli ocenili, że pianobeton może być stosowany jako izolacja, ale nie jako materiał konstrukcyjny, zwłaszcza w miejscach wilgotnych. Oznacza to, że nie mógł skutecznie zastąpić pierwotnie planowanego betonu.

Budowa kolektorów w 2011 rokuarchiwum TVN24

Podczas testów szczelności rurociągów w 2012 roku okazało się, że pusta nitka A jest wypychana w górę siłą wyporu przez wodę nagromadzoną podczas prac w przestrzeniach międzyrurowych. Pianobeton nie był w stanie temu zapobiec, a w dodatku dochodziło do pękania i odspajania się tego materiału od rury. Ta sytuacja spowodowała wstrzymanie prac, konieczność usunięcia jej skutków i znalezienia rozwiązania problemu. Tym sposobem wykonawca stracił cały czas "zaoszczędzony" dzięki zmianie materiału do zalania rur.

Ta sytuacja wymusiła trzecią zmianę - pomysł wykonania żelbetowej, grubej na ponad 30 centymetrów płyty dociążającej zamiast cienkiej płyty nawierzchniowej. "W opinii biegłego - powołanego przez NIK - zastosowanie płyty dociążającej na słabonośnym pianobetonie sprzyjało rozwojowi przemieszczeń, odspojeń i ruchów osiowych rurociągów technologicznych w warunkach ukrycia. Gruba płyta żelbetowa nie pozwalała, aby zjawiska niekorzystne i symptomy awarii dawały o sobie znać na powierzchni. Podparcie rurociągów od góry było nieskuteczną metodą stabilizacji. Było to niezgodne z zasadami sztuki inżynierskiej" - oceniono.

Zatwierdzili raport z nieistniejącymi budynkami

Innym przykładem nierzetelności, wytkniętym MPWiK przez NIK, było doświadczenie zawodowe kierownika budowy. W warunkach przetargowych wymagano minimum pięciu lat na tym stanowisku. Tymczasem powierzono to zadanie osobie, która w dniu podjęcia pracy miała 3 lata, 11 miesięcy i 14 dni doświadczenia.

Zastrzeżenia wzbudziła też procedura odbioru inwestycji przez MPWiK. "W spółce w sposób niedostateczny analizowano dokumentację stworzoną w ramach budowy oraz nierzetelnie zweryfikowano raport końcowy inżyniera kontraktu" - twierdzą kontrolerzy.

I zarzucają, że pracownicy MPWiK wyznaczeni do odbioru nie stwierdzili wskazanych w dokumentacji powykonawczej odchyleń w położeniu obu rurociągów w tunelu pod Wisłą. Odchylenie w położeniu rurociągu A względem projektu wynosiło 18 centymetrów, a rurociągu B - 50 centymetrów. Przepisy dopuszczają maksymalne odchylenie na poziomie 10 centymetrów. Oznacza to, że "przesunięcia" nitek przekraczały od około dwóch do pięciu razy tolerancję określoną w projekcie budowlanym.

Osoby odpowiedzialne za odbiory zaakceptowały też raport końcowy inżyniera kontraktu, mimo że stwierdzał wybudowanie nieistniejących obiektów na terenie Zakładu "Świderska" - budynku magazynowo-garażowego oraz budynku portierni. NIK ocenia, że działanie to wskazuje na brak kontroli raportu końcowego.

Przerwana kontrola tunelu i niewiarygodne pomiary czujników

Zdaniem NIK, wodociągowcy podejmowali niewystarczające działania w celu zapewnienia prawidłowej i bezpiecznej eksploatacji kolektora ściekowego. Co prawda stwierdzono, że system przeglądów kolektora "wykraczał poza standardy branżowe", jednak nie pozwalał na ocenę stanu faktycznego rurociągów w tunelu pod Wisłą.

Nie było możliwości codziennej obserwacji ze względu na zabetonowanie i ukrycie ich pod żelbetonową płytą. By to zrobić, trzeba było wyłączać nitki z eksploatacji, zabezpieczyć przed napływem ścieków i wentylować przez kilka godzin. Wszystko uzależnione było od pogody i prac na sieci kanalizacyjnej, więc takich przeglądów nie dało się wykonywać często.

"Nierzetelnym działaniem było przerwanie prowadzonej inspekcji, przez co nie poddano kontroli miejsca, w którym niemal dwa lata później wystąpiła pierwsza awaria" - podaje NIK, odnosząc się do zdarzeń z 2017 roku. Inspektorom udało się wtedy pokonać około 75 procent długości tunelu. Jako przyczynę przerwania kontroli podano wystąpienie niebezpiecznego stężenia gazów. "Mimo prowadzenia kontroli, również przy użyciu zdalnie sterowanej kamery, nie dokończono badania" - wytknięto w raporcie.

W tym miejscu doszło do awarii TVN24

W kolektorze znajdował się system monitorowania poziomu wody w przestrzeni międzyrurowej. Według kontrolerów, MPWiK nie zapewniła jego prawidłowego funkcjonowania. Monitoring powinien być prowadzony za pomocą sześciu zamontowanych w tunelu piezometrów. NIK podaje, że pomiary pięciu z sześciu tych urządzeń nie były wiarygodnie wskazywane do czasu wystąpienia awarii w 2019 roku.  

Dyspozytornia Zakładu "Farysa" posiadała też systemem 14 kamer monitoringu w tunelu. Pracownicy przez całą dobę mieli podgląd na sytuację wewnątrz kolektora, ale widzieli tylko to, co znajdowało się ponad żelbetonową płytą. Nie było możliwości obserwacji stanu rurociągów i niepokojących symptomów. Obraz z tunelu pozwalał jedynie na stwierdzenie pojawienia się i rozwoju awarii.

MPWiK: raport NIK zawiera "szereg niewiarygodnych stwierdzeń"

Przypomnijmy, że według MPWiK raport pokontrolny NIK "zawiera szereg niewiarygodnych stwierdzeń i wniosków świadczących o niezrozumieniu istoty funkcjonowania sieci kanalizacyjnej i ryzyk na stałe wpisanych w działalność firm wodociągowo kanalizacyjnych". Spółka zapowiadała w ubiegłym roku, że zawiadomi prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez kontrolerów NIK. O oświadczeniu wodociągowców pisaliśmy szerzej na tvnwarszawa.pl.

11 czerwca spółka opublikowała kolejny komunikat. "NIK, poza zignorowaniem dowodów MPWiK w sprawie błędnych wniosków niektórych biegłych z Politechniki Gdańskiej, nie wzięła także pod uwagę 152 stron pozostałych zastrzeżeń MPWiK do raportu. Spółka wyraża tym samym zaniepokojenie i wątpliwości co do merytorycznej jakości raportu, w tym do wniosków NIK w zakresie zasad, standardów i wytycznych kontroli publikowanych na oficjalnej stronie NIK" - powtórzono w komunikacie.

Spółka przypomniała również o powiadomieniu prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez kontrolerów NIK, którzy - według wodociągowców - stworzyli fałszywą opinię.

"Jednocześnie przypominamy, że w styczniu br. spółka informowała o przyczynach awarii kolektorów z sierpnia 2020 r., gdzie jako przyczynę awarii wskazuje się błąd w pierwotnym projekcie budowy układu przesyłowego polegający na braku zaprojektowania odpowiedniego drenażu, który pozwoliłby na odprowadzanie nadmiaru wody i ścieków z przestrzeni otaczającej rurociągi, co uniemożliwiłoby osiągnięcie niebezpiecznego dla instalacji ciśnienia zewnętrznego generowanego ciśnieniem z rurociągu syfonu. W ocenie ekspertów błędem projektowym było przyjęcie założenia o 100% szczelności rurociągów - napisano.

Budowa kolektorów "Czajki" (zdjęcia z 2011 roku)
Budowa kolektorów "Czajki" (zdjęcia z 2011 roku) archiwum TVN24

Autorka/Autor:kk

Źródło: tvnwarszawa.pl

Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl