"Rak kontra rak". Chora matka walczy o życie chorego syna

Potrzebne pieniądze
Potrzebne pieniądze
Źródło: Milena Marszałek

Pani Milena przez kilka lat walczyła z rakiem jajnika. Kiedy myślała, że wszystko wraca do normy, poważnie zachorował jej syn, a choroba kobiety wróciła... Teraz oboje walczą o życie.

"Rak próbuje zabić mnie nie tylko mnie, ale też mojego syna. Trzy lata temu wykryto u mnie nowotwór jajnika. Dwa lata później okazało się, że Mateusz ma guza mózgu. Od tego czasu dwa nowotwory prowadzą ze sobą wyścig, jakby sprawdzając, który z nich zwycięży jako pierwszy, który sprawi, że się poddamy, opadniemy z sił. Ale ja nie zamierzam się poddać. Walczę o siebie, ale przede wszystkim walczę o niego, o życie Matiego, mojego jedynego dziecka" - czytamy na stronie fundacji "Się pomaga".

Miała być zwykła operacja

Wszystko zaczęło się w 2013 roku. Pani Milena przechodziła wydawałoby się niegroźny zabieg - usunięcie torbieli na jajniku. Okazało się jednak, że sprawa jest poważna. "Kiedy się wybudziłam i zobaczyłam wyraz twarzy mojego taty i siostry, już wiedziałam, że coś poszło strasznie nie tak. W trakcie badań śródoperacyjnych wykryto coś więcej niż torbiel. Rak jajnika" - opisuje kobieta.

Pani Milena rozpoczęła chemioterapię, wypadły jej włosy, rzęsy, brwi. W walce z groźną chorobą wspierał ją syn... trzyletni Mateusz. "Na początku przestraszył się, gdy zobaczył mnie bez peruki, ale zrozumiał. Potem przychodził mnie tulić, głaskać i całować po brzuchu, gdzie według niego siedział rak. Tak bardzo o mnie dbał" - wspomina pani Milena.

Chemioterapia zadziałała, a wyniki były coraz lepsze. Wtedy kobieta myślała, że słowo rak na zawsze zniknie z ich życia. "Nie sądziłam, że choć udało mi się pokonać jeden nowotwór, to drugi już czeka, aby zaatakować. I tym razem uderzy w kogoś słabszego niż ja, kogoś, kogo kocham bardziej niż siebie – moje dziecko..." - czytamy.

Potrzebne pieniądze
Potrzebne pieniądze
Źródło: Milena Marszałek

Złośliwy guz mózgu

Syn pani Mileny zaczął mieć kłopoty z równowagą, potykał się, miał chwiejne nastroje. Kobieta zabrała dziecko do szpitala. Wtedy wszystko potoczyło się szybko - tomograf, karetka do Centrum Zdrowia Dziecka, diagnoza... złośliwy guz mózgu.

"Nie ma słów, żeby opisać to, co się wtedy ze mną działo. Zawalił mi się świat. Wiedziałam, co to znaczy mieć raka, przechodzić chemię, walczyć. Zrobiłabym wszystko, żeby oszczędzić tego mojemu dziecku" - pisze pani Milena.

Chłopiec w Wielki Piątek przeszedł operację. Później przyszły powikłania, Mateusz przez tydzień nie mówił. Okazało się też, że musi mieć zakładaną zastawkę, aby uniknąć wodogłowia. Potem chłopiec rozpoczął chemioterapię.

"Ciężko ją znosił - ciągłe wymioty, brak apetytu, spadające wyniki. Po trzech cyklach okazało się, że w głowie mojego synka pojawiły się nowe ogniska. Włączono radioterapię. Mateusz był niesamowicie dzielny. Przez 30 dni dzielnie zakładał maskę i kładł się grzecznie na łóżku, aby promienie zniszczyły komórki nowotworowe" - wspomina matka.

Potrzebne pieniądze
Potrzebne pieniądze
Źródło: Milena Marszałek

Dwa nowotwory rozpoczęły wyścig

W międzyczasie pani Milena poszła na badania kontrole. Choroba wróciła, kobieta po raz kolejny rozpoczęła chemioterapię. "Nie wiem, jak wtedy daliśmy radę… chyba tylko dzięki pomocy mojej kochanej rodziny i wspaniałych przyjaciół. Robiłam wszystko, żeby być silna, jeszcze bardziej niż za pierwszym razem. Walczyłam nie tylko z atakującym mnie rakiem, ale też tym, który próbował ukraść życie mojemu synkowi" - czytamy na stronie fundacji.

W piątek na stronie fundacji ruszyła zbiórka. Potrzebne są pieniądze na leczenie onkologiczne w klinice w Wiedniu wg. austriackiego protokołu Memmat. Brakuje jeszcze 155 000 tysięcy, ale to nie wszystko.

- Potrzebujemy 70 tys. euro depozytu, aby rozpocząć leczenie w Wiedniu. To kropla w morzu, pieniądze będą potrzebne również później. Dodatkowo dochodzi moje leczenie, jestem w grupie podwyższonego ryzyka, być może będę potrzebowała pieniędzy na dodatkowe leczenie. Ale nie myślę teraz o sobie, ale o moim największym skarbie. Najważniejszy jest mój syn! Teraz trwa walka z czasem... - mówi pani Milena.

CZYTAJ O SPRAWIE MICHAŁA KŁYSA

Materiał dziennikarzy programu "Uwaga"

kz/sk

Czytaj także: