Radni Ursynowa kłócą się z burmistrzem. Nie pozwolił im skorzystać z ksero

Radni z burmistrzem kłócą się o ksero
Radni z burmistrzem kłócą się o ksero
Źródło: tvnwarszawa.pl
Drobne sprawy mogą urosnąć do rangi urzędowego konfliktu. Tak było na Ursynowie, gdzie dwaj radni z opozycji pokłócili się z burmistrzem o... korzystanie z ksero.

Mała lokalna "wojenka" wybuchła przed spotkaniem mieszkańców Zielonego Ursynowa z przedstawicielami lotniska im. Fryderyka Chopina.

- Dyskutowano na temat odszkodowań za hałas. Chciałem wydrukować informację o spotkaniu, żeby roznieść po osiedlu. Urząd nie wyraził na to zgody - żali się Paweł Lenarczyk, radny opozycyjnego klubu Nasz Ursynów.

W związku z zakazem kserowania, Lenarczyk wraz z drugim radnym (Leszkiem Lenarczykiem, swoim ojcem) napisali interpelację do burmistrza. Ich zdaniem informacja mieści się w - zapisanym w statucie rady dzielnicy - "utrzymywaniu kontaktu z mieszkańcami".

Burmistrz Ursynowa przedstawił inną wersję tego zdarzenia. - Do urzędu przyszedł radny Leszek Lenarczyk i chciał skserować odpowiedź na swoją interpelację. Nie było na to zgody. Poprosiłem, by wystąpił na piśmie z prośbą o wydrukowanie informacji, ale tego nie zrobił - relacjonuje Robert Kempa. I odsyła do własnej odpowiedzi, której udzielił radnym.

Promocja czy nie?

"Nie istnieje żadna podstawa prawna dla nieograniczonego korzystania przez radnych z mienia dzielnicy w celu sprawowania mandatu (np. dla powielenia na koszt dzielnicy korespondencji dla wszystkich mieszkańców obwodu lub okręgu wyborczego) (…) Ponadto zwracam uwagę, że w minionych latach mieszkańcy Ursynowa wielokrotnie wyrazili swoje niezadowolenie z powodu wydatkowania środków z budżetu dzielnicy na szeroko rozumiane cele promocyjne" – czytamy w odpowiedzi burmistrza.

Z taką argumentacją nie zgadza się Lenarczyk. - To nie jest reklama. Na własny koszt wydaję periodyk, który kolportuję wśród mieszkańców. Tam można znaleźć moje opinie polityczne. W przypadku spotkania dotyczącego hałasu, była to informacja, promocja wydarzenia, a nie mojej osoby – zarzeka się radny.

Na własną rękę

Lenarczyk postawił na swoim i na własny koszt wydrukował informacje, oraz dostarczył ją mieszkańcom. - Przyszło 120 osób. Gdyby nie pismo, na pewno byłoby ich mniej – uważa radny. I dodaje, że decyzja burmistrza "może mieć podłoże polityczne". Burmistrz to polityk Platformy Obywatelskiej.

Kempa odpiera zarzut. - Jeśli któryś z radnych zwróci się na piśmie z prośbą o rozreklamowanie ważnego spotkania dla mieszkańców, to ja nie widzę przeciwwskazań, by pomoc - zapewnia.

jb/r

Czytaj także: