Radna z Ursynowa chce spowolnienia rowerzystów na ścieżkach rowerowych. Proponuje zamontowanie progów zwalniających. Zarząd Dróg Miejskich odpowiada: to niemożliwe.
Na problem rowerzystów podróżujących ze zbyt dużą prędkością zwróciła uwagę podczas ostatniej dzielnicowej sesji radna Platformy Obywatelskiej Sylwia Krajewska. Poprosiła o poszukanie konstruktywnych rozwiązań, spowalniających ruch rowerzystów na Ursynowie.
Jak tłumaczyła, rowerzyści na Ursynowie mają bardzo dobre warunki. Dużo ścieżek, prostych odcinków. - Niestety rowerzyści bardzo szybko jeżdżą, nie bacząc na przejścia dla pieszych, na pieszych, na innych rowerzystów, na samochody - mówiła podczas sesji Krajewska.
Pomóc mają progi zwalniające
Według radnej najniebezpieczniej jest na długich odcinkach, gdzie ścieżki rowerowe sąsiadują z chodnikami. Zagrożeni mają być głównie rodzice spacerujący z wózkami, małe dzieci na hulajnogach czy rowerkach.
- Ponieważ rowerzyści bardzo często wyprzedzają się na chodnikach - argumentowała Krajewska i prosiła o zamontowanie na Ursynowie progów zwalniających dla rowerzystów. Przekonywała, że podobne rozwiązania wprowadzono już na Mokotowie, co - jej zdaniem - nie spowodowało drastycznych zmian w funkcjonalności ścieżek rowerowych. - To po prostu wymusza na rowerzystach spowalnianie - mówiła radna. Na biurko burmistrza Ursynowa złożyła interpelację w tej sprawie. Jednak entuzjazm radnej studzą urzędnicy. Mikołaj Pieńkos z Zarządu Dróg Miejskich informuje, że przepisy nie przewidują takiego rozwiązania. - Progów zwalniających nie można, zgodnie z prawem, zamontować na ścieżkach rowerowych, czyli w pasie drogi - twierdzi.
Napisy "zwolnij"
Odnosi się również do zamontowania "progów zwalniających" na Mokotowie. - To nie są progi zwalniające tylko pasy poprzeczne, które mają podnieść ostrożność, a nie zwolnić prędkość rowerzystów - tłumaczy Pieńkos. Przedstawiciel ZDM-u przyznaje, że problem jest i należy pomyśleć o rozwiązaniach, które zwiększą bezpieczeństwo na ścieżkach rowerowych. Drogowcy proponują oznakowania poziome na drodze - napisy "zwolnij" albo pasy poprzeczne. Takie rozwiązania wprowadzono na przykład na ulicy Tamka. - Część rowerzystów uważało to za rozwiązanie niebezpieczne, co się nie potwierdziła w faktach, bo widać, że rowerzyści rzeczywiście zwolnili - puentuje Pieńkos.
Trzy negatywne skutki
Do pomysłu utworzenia progów zwalniających dla rowerzystów odniosło się też stowarzyszenie Miasto dla Rowerów. Jego przedstawiciele sceptycznie podchodzą do tego rozwiązania. Na Facebooku wyliczyli jego negatywne skutki.
"Po pierwsze, dzieci najeżdżają na krawędź progu i się przewracają. Po drugie, dla tych, którzy wiozą rowerem zakupy, jest to uciążliwość. A po trzecie, ci którzy jechali 30 kilometrów na godzinę, dalej jadą 30 kilometrów na godzinę. I jeszcze robią na progu 'bunny hopa' (czyli przeskakują go - red.)" - piszą aktywiści.
Dodają też, że w miejscach, gdzie powstają takie progi, wokół zawsze jest mocno wyjeżdżony trawnik, bo rowerzyści wolą ominąć przeszkodę niż zwolnić.
kz/kk/mś