Prawie miesiąc minął od zakończenia Australian Open, a mistrzyni tej imprezy wciąż nie ma w domu pucharu, który wtedy dostała. Trofeum nazywane Daphne Akhurst Memorial Cup utknęło w Warszawie.
Puchar miał lecieć jako bagaż podręczny, ale dlatego, że waży solidnie ponad 10 kg, został wysłany jedną z firm kurierskich. I zaczęły się problemy.
Na morzu albo w powietrzu
Angie jest Niemką polskiego pochodzenia. Mieszka i trenuje w Puszczykowie, w akademii tenisowej założonej przez jej dziadka. Przesyłka miała tam dotrzeć, ale nie dotarła.
Dwa tygodnie temu tenisistka nie wiedziała, gdzie jest jej nagroda. – Gdzieś w powietrzu. Albo gdzieś na morzu. Nie mam pojęcia – przyznała w studiu ZDF.
Okazało się, że puchar utknął w Warszawie. Przedstawiciele firmy kurierskiej poinformowali, że aby trafił do adresata, musi zostać uiszczona opłata celna. A ta wynosi przeszło 18 tys. zł.
Bałagan w papierach
Był zatem pomysł, by puchar odesłano do Australii, stamtąd wysłano go do Niemiec, a potem do Puszczykowa. Szaleństwo.
Okazało się, jak ustaliliśmy w urzędzie celnym, że doszło do bałaganu w papierach. Albo tenisistka, albo jej rodzina, albo firma kurierska źle wypełniła odpowiednie druki. Wystarczy to naprawić i nie będzie mowy o żadnym cle.
Czytaj więcej na sport.tvn24.pl.
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA