Przygarnął dwa ostronosy. "Nie takie niewiniątka, na jakie pozują"

Puszysty jak kot, na smyczy jak pies, z nosem mrówkojada i ogonem filmowego króla Juliana. Tak opisać można wygląd dwóch nietypowych futrzaków, mieszkających w stolicy. Z ostronosami oraz ich opiekunem spotkała się reporterka "Faktów" Katarzyna Górniak.

Kiedy chłopaki idą ulicami Warszawy, ze zdziwieniem przystają i ludzie, i zwierzęta. Bo to ni pies, ni wydra. Niejednego wprawiły w konsternację. To borsuk, jenot, kuna…? - Pytają czy są dziobakami, mrówkojadami, zdarzyły się pytania o rasę psa - mówi Wera Szaciłowska, znajoma opiekuna ostronosów.

Harry i Ostry

A to, co raz dziarsko człapie na swoich łapach, a raz podróżuje na ramionach opiekuna - to ostronosy rude - Harry i Ostry. Wcale nie takie niewiniątka, na jakie pozują przed kamerą.

- Książki tak tylko obejrzą, ale już szafka z kosmetykami będzie krainą zapachów i namiętności. Mogą na przykład otworzyć okno, drzwi, szufladę czy lodówkę - wylicza Marcin Kamiński, opiekun ostronosów. Dobre rozpoznanie, wybitny nos, spryt i inteligencja. Gdy w mieszkaniu pana Marcina gościła ekipa "Faktów", jeden z pupili otworzył lodówkę, wyciągnął sobie jajko, rozbił je i spałaszował. A jak się postarają - Harry z Ostrym odkręcą też krany i zaleją mieszkanie. - Wręcz czasami mam wrażenie, że oni biegną sprawdzić, czy czegoś nie zamknąłem - stwierdza pan Marcin. Kiedy wychodzi z domu, za każdym razem odcina dopływ wody i gazu do mieszkania.

"Trzeba dbać o przygody"

Marcin Kamiński dla swoich ostronosów wiele w życiu zmienił. Ale czego się nie robi dla stada. - Czegoś się nauczą, coś zjedzą, coś sobie ukradną. Trzeba dbać o przygody - twierdzi. Jego zaczęła się kilka lat temu. Chłopaków przygarnął, bo szukali domu. Poprzedni właściciele nie potrafili się zająć tak wymagającymi zwierzętami. - To nie jest łatwe i nie jest dla każdego - przyznaje pan Marcin. - Czasem to jest męczące, po prostu trzeba mieć do tego charakter, cierpliwość - wtóruje mu znajoma Wera. Ostronos to drapieżnik, kuzyn szopa. W jego naturze jest drapać i kąsać. Chyba że to Marcin. Marcina się nie kąsa. - To zwierzę zwraca bardzo dużo. Jest to zwierz bardzo, bardzo oddany, bardzo kochający, bardzo zapatrzony w swojego opiekuna - mówi pan Marcin. Oczywiście, jeśli akurat nie patrzy, co by tu znowu przeskrobać.

Ostronosy

Katarzyna Górniak, "Fakty"

kk

Czytaj także: