Na Ursynowie awantura o niemal stuletnią akację. Urzędnicy twierdzą, że jest spróchniała i chcą ją wyciąć. Mieszkańcy protestują, a o złą kondycję drzewa oskarżają sąsiada. – Podcinał gałęzie, bo mu telewizja nie chciała odbierać – przekonują.
- To drzewo z historią - zaczyna rozmowę z nami radna Ewa Cygańska (Projekt Ursynów). - Kiedy Marek Budzyński, projektant Ursynowa planował osiedle na Puszczyka, przesunął w projekcie blok, żeby akacji nie wycinać. Dlatego teraz będę o nią walczyła jak lwica - zapowiada radna. Wtórują jej mieszkańcy, którzy ślą do spółdzielni pisma w tej sprawie.
"Wysoki współczynnik ryzyka"
- Drzewo zaczęło chorować od kiedy sprowadził się tu mieszkaniec, któremu akacja przeszkadzała. Miała być powodem złego odbioru telewizji, zaczął więc podcinać gałęzie – opowiada dalej Ewa Cygańska.
Akacja rośnie przy ulicy Puszczyka, kilka metrów od bloku i kilkadziesiąt od chodnika, od którego odgradza ją żywopłot. Wiosną tego roku zaczęła się przechylać, więc zarządzająca terenem spółdzielnia "Jary" poinformowała dzielnicowy wydział środowiska. Ten zdecydował o wycince. Zalecił też spółdzielni posadzenie niemal w tym samym miejscu innego drzewa.
Mieszkańcy się odwołali, a spółdzielnia zleciła kolejną ekspertyzę. Na osiedlu pojawiła się informacja, że za 30 dni drzewo zostanie wycięte.
- Akacja ma ogromny ubytek pnia i zaburzoną statykę, co potwierdzili na oględzinach dendrolodzy. Ponadto, w zleconej przez nas ekspertyzie z użyciem tomografu akustycznego czytamy, że współczynnik bezpieczeństwa odpowiada wysokiemu ryzyku wyłamania. Drzewo stwarza poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców - mówi Aleksandra Bagińska, inspektor ds. zieleni w spółdzielni "Jary".
W pobliżu placu zabaw
Pytamy więc radną, czy nie boi się, że drzewo runie.
- Nie. Drzewo nie rośnie w ciągu spacerowym ani pieszym. Jest znaczna odległość od chodnika. Tutaj jedynie od czasu do czasu chodzi dozorca z kosiarką - odpowiada Ewa Cygańska.
- Na terenach zieleni, takich jak osiedle mieszkaniowe nie można mówić o miejscach nieuczęszczanych. Chodzą tu ludzie z psami, biegają dzieci, blisko jest plac zabaw. Ponadto drzewo jest tak duże, że może zahaczyć o chodnik - odbija piłeczkę przedstawicielka spółdzielni.
Żeby uratować akację, potrzebna jest zgoda wszystkich mieszkańców bloku, także tych, którym drzewo może przeszkadzać. Część apeluje do spółdzielni, żeby zastosować inne rozwiązania niż wycinka.
- Sprawdzimy, ile będzie kosztować podparcie tej akacji. I jeżeli mieszkańcy zdecydują, że te koszty poniosą, bo spółdzielnia nie ma żadnych innych pieniędzy niż wpłacane przez mieszkańców, to będziemy dalej działać - informuje z kolei Piotr Jankowski prezes spółdzielni Jary i zaznacza, że jego zdaniem roczne koszty utrzymania tego jednego drzewa mogą być porównywalne z kosztami utrzymania całego budynku.
I dodaje: mając badania nie zaryzykuję pozostawienia tego drzewa, bo w razie czego - ubezpieczyciel odmówi wypłaty odszkodowania, a ryzyko cywilne i karne ponoszę ja.
Odwołali się
Tymczasem, żeby zablokować wycinkę lokatorzy napisali do urzędu dzielnicy, ten odpowiedział, że zdania nie zmieni. W związku z tym mieszkańcy skierowali sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.
W efekcie wycinka jest wstrzymana. SKO jeszcze sprawy nie rozpatrzyło.
kz