Prawo jazdy nie jest potrzebne. Potrzebne są umiejętności i wyobraźnia. Polacy pokochali hulajnogi. Na ulicach i ścieżkach tłok. Na oddziałach ortopedycznych niestety też. O upadek z elektrycznej hulajnogi nietrudno. Urazy są bolesne, a bywają bardzo niebezpieczne. Materiał Marka Nowickiego z "Faktów" TVN.
Wypadek na hulajnodze miał niedawno aktor Michał Lesień-Głowacki. Upadając, złamał kość promieniową w łokciu. Gdy spotkał się z nim reporter "Faktów" Marek Nowicki, miał jeszcze rękę na temblaku.
- Wjechałem na ulicę i chciałem zmienić kierunek i wobec tego tak jak na rowerze wystawiłem rękę. Niestety hulajnogi są mniej stabilne i moja pojechała prosto, a ja w prawo - opowiada aktor.
Temblak z ręki niedawno zdjął Zbigniew Kowalski. Na hulajnodze złamał piątą kość śródręcza. - Po prostu jeździłem jak zwykle po pustym chodniku i wjechałem w jakąś nierówność i nagle wylądowałem na chodniku ze złamaną prawą ręką - wspomina.
W tym tygodniu zderzenie z hulajnogą spotkało Julitę Ważną. Kobieta chodzi z trudem. Jest cała potłuczona i ma uszkodzone stawy - kolanowy i ramienny.
- Trzeba było dojechać do ścieżki rowerowej, więc jechałam chodnikiem. W pewnym momencie, z dużym impetem wjechała we mnie hulajnoga elektryczna. Nie wiem jak szybko jechała. Podejrzewam, że jeżeli maksymalnie można jechać na niej 20 kilometrów na godzinę, to właśnie tak było - ocenia poszkodowana.
Szpital: 20-30 pacjentów dziennie
Ortopedzi na ostrych dyżurach odnotowują gwałtowny wzrost liczby osób po wypadkach na hulajnogach. Rekordy takich zgłoszeń bije szpital Carolina Medical Center w Warszawie, to klinika specjalizująca się w ortopedii i medycynie sportowej.
- W ciągu dnia 20-30 pacjentów z hulajnogi doznaje urazów. Z czego kilkanaście procent, czyli dwóch lub trzech pacjentów, wymaga operacji lub założenia gipsu - mówi ortopeda Krzesimir Sieczych.
W niedzielnej rozmowie we "Wstajesz i wiesz" TVN24 dodał, że pacjenci trafiają do szpitala z różnymi obrażeniami: od najprostszych stłuczeń po złamania i skręcenia stawów, niektórzy z urazami kilku części ciała, zarówno użytkownicy jednośladów, jak i ich "ofiary".
Lekarz mówił, że główną przyczyną jest nierozwaga użytkowników hulajnóg. - Bagatelizują inne osoby, które nie są przyzwyczajone, że obiekt porusza się bezszelestnie. Mowa o pieszych wychodzących z przystanku czy przechodzących przez pasy. (Użytkownicy hulajnóg - red.) zderzają się z nimi - tłumaczył lekarz.
Winy upatrywał także w specyfice tych pojazdów. - Hulajnogi mają bardzo małe kółka, mimo niewielkiej prędkości nie dają sobie rady z przeszkodami jakie są na chodnikach: krawężnikami, studzienkami czy dziurami - stwierdził.
Potrącenia z udziałem hulajnóg
Wakacje dopiero się zaczynają, ale ortopedzi już teraz apelują do użytkowników hulajnóg o rozwagę.
O tym, że wypadków z udziałem jest coraz więcej informujemy także na tvnwarszawa.pl. W ubiegłym tygodniu mężczyzna na elektrycznej hulajnodze zderzył się z rowerzystą na Bulwarach Wiślanych. Obaj trafili do szpitala. Na początku czerwca kobieta jadąca hulajnogą została potrącona na Okopowej. W maju nastolatek na hulajnodze poturbował kobietę idącą chodnikiem wzdłuż Alej Jerozolimskich. Miesiąc wcześniej głośno było o analogicznej sytuacji z Krakowskiego Przedmieścia. Turystka z Czech upadła wówczas na chodnik i zraniła się w głowę. Policjanci postanowili ukarać ją mandatem. Uznali, że to z jej winy wjechał w nią nastolatek na hulajnodze.
Marek Nowicki, "Fakty" TVN /kk/b