Posiedzenie rozpocznie się o godzinie 10, w nowym miejscu - w siedzibie Prokuratury Krajowej przy Rakowieckiej (a nie jak było do tej pory - w Ministerstwie Sprawiedliwości).
W charakterze świadków - jak informuje rzecznik komisji Oliwer Kubicki - wezwano: mieszkańców kamienicy, byłego urzędnika Biura Gospodarki Nieruchomościami Krzysztofa Ratajczaka, Jacka Wojdyłę - referenta sprawy dotyczącej nieruchomości, a także Izabelę Korneluk - byłą prawniczką urzędu dzielnicy Śródmieście.
Marek M. wezwany osobiście
Plan komisji to trzy sąsiadujące adresy: kamienice przy Hożej 25 i 25a oraz działka pod numerem 23/25. - Właścicielem wszystkich tych nieruchomości jest Marek M. Wezwaliśmy go do osobistego stawiennictwa - mówi nam Sebastian Kaleta, członek komisji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Przypomnijmy, że Marek M. był również zaproszony na poprzednie posiedzenie dotyczące zwrotu budynku, w którym mieszkała Jolanta Brzeska (przy Nabielaka 9). Nie chciał jednak odpowiadać na żadne pytania. Na czwartek nie wezwano natomiast prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. - Choć oczywiście jeśli pani prezydent bądź jej pełnomocnicy chcą uczestniczyć, to mogą - podkreślił Kaleta. - Do osobistego stawiennictwa wezwaliśmy Hannę Gronkiewicz-Waltz dopiero na rozprawę 4 grudnia - dodał. Wtedy komisja będzie zajmowała się reprywatyzacją Noakowskiego 16.
Roszczenia od staruszki
Przyjrzenie się reprywatyzacji nieruchomości przy Hożej przewodniczący komisji Patryk Jaki zapowiadał już na początku września. Wówczas komisja postanowiła wpisać tak zwane ostrzeżenia do ksiąg wieczystych o toczącym się postępowaniu i tym samym zakazała jej sprzedaży.
Zwrot kamienicy przy Hożej to jedna z głośniejszych spraw związanych z warszawską reprywatyzacją. Marek M. odzyskiwał ją "na raty". Jeszcze w latach 90. za część budynku zapłacił jednej ze spadkobierczyń 500 złotych. Samego budynku jednak początkowo nie mógł odzyskać. "Sprawa się przeciąga, do władzy w Warszawie dochodzi PiS. Wtedy nie ma klimatu dla reprywatyzacji, do tego M. nie zrobił dobrego wrażenia w ratuszu. Urzędnicy ustalili, że skupuje prawa do przedwojennych kamienic m.in. od staruszek" - pisała dawniej "Gazeta Stołeczna".
Zielone światło zapaliło się dopiero w 2008 roku. Wtedy Matek M. odzyskał pierwszą część kamienicy i od razu rozpoczął starania o kolejną, od drugiej spadkobierczyni - 84-letniej staruszki. Z powodzeniem. W tym samym roku oboje poszli do notariusza i tam spadkobierczyni przekazała mu resztę praw do budynku za zaledwie 50 złotych.
Walka o odszkodowanie
Po przejęciu kamienicy M. zażądał od miasta pięć milionów złotych odszkodowania za tak zwane bezumowne korzystanie z lokalu. Czyli - mówiąc prościej - za to, że to miasto, a nie on czerpał z budynku zyski. Dzielnica nie chciała zapłacić, sprawa trafiła więc do sądu. Tam Marek M. spotkał się ze wspomnianą prawniczką Izabellą Korneluk.
Izabella Korneluk poszła na wojnę z Markiem M.
Radczyni broniła interesów miasta. Nie chciała zgodzić się na wypłatę odszkodowań i starała się uchylić umowę, na mocy której M. kupił roszczenia za śmiesznie niską kwotę. Pierwszy ważny wyrok zapadł w 2014 roku. Sąd nie uchylił umowy, ale nakazał zmniejszenie odszkodowania dla M. z pięciu do jednego miliona złotych. Korneluk to nie satysfakcjonowało. - Liczyłam na zwycięstwo, bardzo tego chciałam. Poza tym reprezentuję taki pogląd, że jeżeli się w coś wierzy, to należy o to walczyć - mówiła w programie "Czarno na Białym" wyemitowanym w czerwcu w TVN24.
Napisała kasację do Sądu Najwyższego, który podzielił jej argumenty. - Sąd Najwyższy uznał, że nie można kupić roszczeń za 50 złotych. Pierwszy raz spotkałam się z uzasadnieniem, że w odczuciu wszystkich uczciwych ludzi nie spełnia warunku prawidłowej umowy - mówiła Korneluk.
O samym Marku M. prawniczka mówiła w następujący sposób: On posiadł ogromną wiedzę w dziedzinie obrotów nieruchomościami, jest bardzo przebojowy i jest również podstępny.
Od godziny 10 na tvnwarszawa.pl będziemy relacjonować posiedzenie.
Kamienica przy Hożej
kw/mś