Policjanci przekazali nam pismo, które we wrześniu do swoich podwładnych rozesłał szef komendy rejonowej policji na warszawskim Mokotowie. To największa komenda w kraju, obejmująca blisko 400 tysięcy mieszkańców Mokotowa, Ursynowa i Wilanowa. Pismo ma nagłówek "Bardzo ważne" i instruuje policjantów jak postępować przy przyjmowaniu zgłoszenia o kradzieży auta.
Sześć punktów...
- Każdorazowo podczas przyjmowania zawiadomienia o przestępstwie kradzieży i kradzieży z włamaniem samochodu zadawać użytkownikowi właścicielowi pojazdu pytanie o wyrażenie zgody na poddanie się badaniu wariograficznemu. Pytanie i odpowiedź winno zostać zaprotokołowane w protokole przyjęcia zawiadomienia o przestępstwie - napisał podinspektor Mariusz Kaszowicz.
- To absurdalna sytuacja i dodatkowo stresuje człowieka, który już padł ofiarą poważnego przestępstwa. Dlaczego też nie poddawać badaniu na wariografie wszystkich innych zgłaszających przestępstwa? - skomentowali w rozmowie z nami dwaj byli komendanci główni policji.
Ale podinspektor Kaszowicz poszedł jeszcze dalej. W kolejnym punkcie zobowiązał policjantów do informowania firm ubezpieczeniowych "w przypadku odmowy przez zgłaszającego / pokrzywdzonego poddaniu się badaniu wariograficznemu".
Poprosiliśmy Komendę Stołeczną Policji o wskazanie, jaka jest podstawa prawna do przekazywania informacji ze śledztw firmom ubezpieczeniowym. Rzecznik prasowy zignorował to pytanie.
Tymczasem także punkt czwarty pisma mówi o ścisłej współpracy z ubezpieczycielami: "proszę o utrzymywanie bieżącej współpracy z firmami ubezpieczeniowymi, porównywanie treści oświadczeń składanych przez pokrzywdzonych w towarzystwach" - napisał Kaszowicz.
.. zero efektów
Co ciekawe, z odpowiedzi, której udzielił nam rzecznik Komendanta Stołecznego Policji Sylwester Marczak wynika, że - choć pismo trafiło do policjantów, zostało... zignorowane.
- Chciałbym podkreślić, że w związku z tym poleceniem Komenda Rejonowa Policji nie występowała o przeprowadzenie badania wariografem. Jednostka ta nie przekazywała również firmom ubezpieczeniowym informacji z zakresu prowadzonych postępowań przygotowawczych, informacji, co do wyrażonej przez zgłaszającego przestępstwo kradzieży pojazdu, zgody na badanie wariografem - zapewnia rzecznik stołecznej policji.
Otwarte pozostaje pytanie, jak policjanci odnieśli się do dwóch ostatnich punktów pisma, które zawierają polecenie, by przyłożyli się do "pracy wykrywczej" - sięgali po zapisy monitoringu z miejsca kradzieży, przeglądali nagrania z kamer miejskich które mogły uchwycić trasę skradzionego auta.
Jak stołeczna policja tłumaczy sens tego pisma? - Celem było wyeliminowanie tzw. zgłoszeniówek, czyli zawiadomień o niepopełnionym przestępstwie kradzieży samochodów - wyjaśnia Marczak.
Sprawdziliśmy ile takich przestępczych popełniono. W tym roku w Warszawie zginęło 1707 samochodów. Tylko w pięciu przypadkach policjanci odkryli, że kradzież została sfingowana aby wyłudzić odszkodowanie. W ubiegłym roku samych kradzieży aut było więcej - aż 1813. Wśród nich 11 "zgłoszeniówek".
Przez nieporozumienie
Według oficjalnych wyjaśnień rzecznika, pismo komendanta z Mokotowa było efektem nieporozumienia. - Niewłaściwie zostały zinterpretowane polecenia zawarte w piśmie z dnia 25.09.2017 r. komendy stołecznej, w którym wskazano, że przyjęcie oświadczenia o możliwości poddania się badaniom wariograficznym powinno nastąpić dopiero w momencie, gdy w toku prowadzonego postępowania zaistniały poważne wątpliwości co do wiarygodności zaistniałego przestępstwa - wyjaśnia rzecznik.
Jak przyznaje, już po naszych pytaniach odwołano "niewłaściwe polecenia służbowe".
- Komendant Stołeczny Policji w dniu 8 grudnia br. wydał wytyczne, z którymi zostali zapoznani kierownicy jednostek i komórek organizacyjnych stołecznej policji - przekonuje rzecznik.
Czytaj też o złapanych przez policję na gorącym uczynku, gdy demontowali kradzione auto:
Demontowali skradziony w Niemczech samochód
Robert Zieliński r.zielinski@tvn.pl