Podbiegł i z dużą siłą kopnął małego psa biegającego bez smyczy. W środę opublikowaliśmy nagranie z monitoringu przedstawiające agresywne zachowanie 40-letniego mężczyzny. Jak ustaliliśmy, to strażnik miejski. Za agresywne zachowanie został zwolniony.
- Potwierdzam. Mężczyzna był naszym pracownikiem. Jednak rozwiązaliśmy z nim dziś umowę - mówi nam Jerzy Jabraszko, oficer prasowy warszawskiej straży miejskiej. - Absolutnie nie tolerujemy tego typu zachowania. W naszej formacji jest to niedopuszczalne - dodaje.
Agresywne zachowanie
Do zdarzenia doszło w ubiegły poniedziałek przed godziną 18 w rejonie ronda Starzyńskiego, wszystko nagrała kamera sklepowego monitoringu.
Wideo opublikowaliśmy na tvnwarszawa.pl w środę wieczorem. Dzień później ustaliliśmy, że bohaterem filmu jest strażnik miejski.
Na nagraniu widzimy parę z psem na smyczy oraz kobietę, która wyprowadza dwa psy. Jej zwierzaki biegają bez smyczy. Mężczyzna podchodzi do kobiety i znacząco zwraca się w jej kierunku. Nie słyszymy, co mówi, bo nagranie jest bez dźwięku. Kiedy mężczyzna, wraz z towarzyszącą mu kobietą, znikają za budynkiem, jeden z czworonogów biegnie za nimi. Wtedy mężczyzna wraca i z impetem kopie małego psa. Zwierzę obraca się w powietrzu i upada kilka metrów dalej.
Jak podawała stołeczna komenda, ranne zwierzę trafiło pod opiekę weterynarza, a napastnik odszedł.
Zarzuty
Dzień później właścicielka psa postanowiła zgłosić sprawę na policję. - Czynności w tej sprawie wykonywali policjanci z wydziału dochodzeniowo-śledczego komendy przy Jagiellońskiej. Funkcjonariusze przyjęli zawiadomienie, ustalili i przesłuchali świadków - informowała Paulina Onyszko z północnopraskiej policji.
Jednak - jak dodała policjantka – w sprawie kluczowy okazał się monitoring. To dzięki niemu jeden z funkcjonariuszy wytypował 40-letniego mężczyznę. Został zatrzymany i usłyszał zarzuty. - Złożył wyjaśnienia, przyznał się do zarzucanego czynu - powiedział Marcin Saduś rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga.
Śledczy nie zdradzają szczegółów wyjaśnień z uwagi na "konieczność przeprowadzenia dodatkowych czynności".
Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt 40-latkowi grozi kara do trzech lat więzienia.
kz/b