Robert Korzeniowski poinformował w mediach społecznościowych o pożarze, który tydzień temu wybuchł w jego mieszkaniu na Mokotowie. Podziękował służbom za pełną poświęcenia akcje ratowniczą.
"Niestety życie pisze nam różne scenariusze i doświadcza nas czasami boleśnie. Tydzień temu wydarzył się wypadek - w moim mieszkaniu wybuchł pożar. Dzięki bohaterskiej postawie i determinacji mojej żony nie doszło do tragedii" – napisał na Facebooku Korzeniowski.
Sportowiec dodał, że jego najbliższym nic już nie zagraża, a całą sytuację "można uznać za opanowaną". Między innymi dzięki determinacji służb ratowniczych.
"Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim ludziom dobrej woli, a w szczególności służbom niosącym pomoc: policji, straży pożarnej i pogotowiu ratunkowemu, za pełną poświęcenia, profesjonalną i perfekcyjnie przeprowadzoną akcje ratunkową. Wasz profesjonalizm uratował nas wszystkich od najgorszego" – czytamy w jego wpisie.
"Bardzo dynamiczna akcja"
Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się w służbach ratowniczych, mieszkanie Korzeniowskiego znajdowało się na Mokotowie. O jego pożarze informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, a nasz reporter obserwował zmagania strażaków.
- To była faktycznie bardzo dynamiczna akcja – wspomina Artur Węgrzynowicz. - Często zdarza się, że straż pożarna otrzymuje zgłoszenia o pożarze mieszkań, po czym po przyjechaniu na miejsce okazuje, że to na przykład… przypalona potrawa, której smród wyczuli sąsiedzi. Tu od początku było wiadomo, że mieszkanie faktycznie płonie, a w środku są ludzie. W tym dzieci – opisuje.
Jak dodaje, akcja była utrudniona ze względu na bardzo wąski dojazd do budynku. Strażacy musieli się natrudzić, żeby podjechać blisko z całym sprzętem. Zrobili to bardzo sprawnie. - Poza tym, dzięki dobrej ocenie sytuacji zdecydowali się prowadzić linię gaśniczą nie wzdłuż schodów, a po elewacji. To znacznie przyspieszyło podanie prądu wody i ugaszenie pożaru – dodaje nasz reporter.
Jak pisaliśmy na tvnwarszawa.pl tydzień temu, pożar wybuchł od zapalonej choinki.
kw/aw/r