PiS złamało ustawę o partiach? "Referendum to akcja polityczna"

Rozmowa z Małgorzatą Kidawą-Błońską
Źródło: TVN24
Posłowie PO ocenili, że Prawo i Sprawiedliwość mogło złamać ustawę o partiach politycznych w związku ze swoim zaangażowaniem w akcję zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum ws. odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Posłowie dowodzili podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie, że inicjatywa ws. referendum to akcja polityczna współorganizowana przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS dostarczyło prawie 50 tysięcy podpisów).

"Ma charakter polityczny"

Zdaniem posła PO Andrzeja Halickiego inicjator akcji ws. referendum, burmistrz Ursynowa Piotr Guział, dziś nie może się wyprzeć tego, że jest w gruncie rzeczy marionetką w rękach PiS-u. Jak przekonywał, podpisy dostarczone przez PiS, na formularzach PiS, zbierane pod parasolami PiS przez polityków tej partii, dowodzą, że tak naprawdę całe referendum ma charakter polityczny, a nie jest spontaniczną reakcją warszawiaków ani wynikiem akcji zorganizowanej przez komitet społeczny. - To raczej burmistrz Guział jest taką przykrywką dla akcji politycznej, której współorganizatorem, a tak naprawdę inicjatorem jest PiS - ocenił Halicki. Jego zdaniem, trzeba spojrzeć na inicjatywę ws. referendum od strony ustaw i przepisów obowiązujących partie polityczne. Halicki dowodził, że referendum współorganizowane przez partię polityczną to część aktywności politycznej danej partii, w tym wypadku PiS. Zastrzeżenia PO, jak mówił, dotyczą kwestii finansowania akcji zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum i zaangażowania firm komercyjnych w to przedsięwzięcie.

Hostessy pomagały?

- Nie jest dozwolone, aby partia polityczna wspierana była środkami pochodzącymi z jakiejkolwiek firmy, z jakiegokolwiek podmiotu posiadającego osobowość prawną i działającego komercyjnie - zaznaczył inny poseł PO Marcin Kierwiński. Tymczasem, jak przypomniał, media informowały o tym, że do zbierania podpisów zaangażowane były hostessy finansowane przez prywatną firmę. Ponieważ, jak mówił poseł, okazało się, że PiS jest jednym ze współorganizatorów akcji ws. referendum, zachodzi bardzo istotne pytanie, czy w ten sposób firma ta nie wspierała Prawa i Sprawiedliwości. - Jeśli te wątpliwości, o których powiedzieliśmy, potwierdziłyby się, byłby to bardzo istotny przyczynek, aby stwierdzić, że PiS podczas zbierania tych podpisów złamał ustawę o partiach politycznych - ocenił Kierwiński. Posłowie zapowiedzieli skierowanie pytania w tej sprawie do Państwowej Komisji Wyborczej.

"Opanujemy zamęt"

W poniedziałek lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, Piotr Guział u komisarza wyborczego złożył 232 tysiące podpisów za przeprowadzeniem referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Podpisy były zbierane przez kilka tygodni. W akcję oprócz Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej włączyło się warszawskie Prawo i Sprawiedliwość, Ruch Palikota oraz Republikanie posła Przemysława Wiplera.

A tak Małgorzata Kidawa-Błońska (również PO) w rozmowie z reporterką TVN24 skomentowała fakt złożenia podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że referendum może być w Warszawie. Powody są dla mnie nie zrozumiałe, bo w Warszawa jest dobrze działającym miastem. Żaden obszar życia warszawiaków nie jest zagrożony – przekonywała Kidawa-Błońska.

Jak dodała: - To jest chęć zrobienia zamętu w Warszawie, mam nadzieję, że ten zamęt opanujemy – powiedziała posłanka.

PAP/bf/roody

Czytaj także: