Krzysztof Skolimowski (PO) nadzoruje w mokotowskim urzędzie właśnie sprawy oświatowe i jest – jak przekonuje Prawo i Sprawiedliwość - "ich smutnym symbolem".
- Odpowiada za chaos w mokotowskiej edukacji, kiepskie zarządzanie i przede wszystkim niedoinwestowanie placówek. Nie występuje do miasta o dodatkowe środki finansowe nawet, kiedy jest taka możliwość. W naszej dzielnicy mamy największą bazę oświatową. Szkoły są w złym stanie technicznym, a zarząd na to nie reaguje – punktuje radny PiS Jacek Ozdoba.
PiS krytykuje burmistrza
We wniosku dotyczącym odwołania PiS wypomina Skolimowskiemu m.in. to, że nie zapewnił odpowiedniej liczby miejsc przedszkolnych i nie zadbał o rozwój "stołówek z prawdziwego zdarzenia".
"Krzysztof Skolimowski wielokrotnie działał na niekorzyść konkretnych placówek oświatowych, ich uczniów i nauczycieli. Doprowadził do usunięcia z Mokotowa Technikum Elektrycznego nr 2 przy ul. Żywnego, forsując sprowadzenie na jego miejsce ze Śródmieścia — również wbrew uczniom i rodzicom — Gimnazjum nr 42 z ul. Twardej" – krytykują radni.
Przypominają także ostry spór dotyczący likwidacji liceum im. Kazimierza Wielkiego, sprzed roku. Władze dzielnicy chciały zamknąć placówkę tłumacząc to m.in. spadającą liczbą uczniów i słabymi wynikami egzaminów. Szybko podniósł się protest społeczności uczniowskiej, wsparty przez Miasto Jest Nasze i Zielonych. Pomogło. Ostatecznie radni miejscy wstrzymali się z likwidacją.
Nieudane próby odwołania
Radni PiS przekonują dalej, że Skolimowski jest wiceburmistrzem "nieudolnym i niewiarygodnym". Wzywają go, aby wykazał niezbędne minimum odwagi i zaapelował do swych partyjnych kolegów z PO "o zakończenie obstrukcji nad rozstrzygnięciem wniosku o jego odwołanie".
O jakiej obstrukcji mowa? Prawo i Sprawiedliwość usiłuje odwołać Skolimowskiego od… 4 listopada. Właśnie wtedy napisali pierwszy oficjalny wniosek w tej sprawie, który cztery dni później (8 listopada) trafił do przewodniczącego rady dzielnicy. Nie został jednak włączony do porządku obrad. Podobnie jak 15, 22 i 29 listopada, 6 i 13 grudnia oraz 10 stycznia.
Przy czym pięć ostatnich wymienionych terminów to nieudane sesje nadzwyczajne – zwoływane na wniosek PiS i poświęcone wyłącznie odwołaniu Skolimowskiego. Nieudane, bo członkowie PO w znacznej większości w ogóle na nie nie przychodzili. A co z tym idzie, ze względu na brak kworum posiedzenia były zrywane.
"Nie pojawiali się w sali obrad lub znikali z niej nie podpisując list obecności, choć stan ich zdrowia pozwalał im w tych samych dniach i godzinach uprawiać sport lub uczestniczyć w innych pracach rady dzielnicy" – czytamy w oświadczeniu klubu PiS.
- Pat trwa od listopada. Podczas zwyczajnych sesji przewodniczący rady nie włącza do porządku punktu o odwołaniu wiceburmistrza. Dlatego cały czas zwołujemy sesje nadzwyczajne, ale na te z kolei PO w ogóle nie przychodzi. Taki pat trwa od listopada – dodaje Jacek Ozdoba z PiS.
Co ważne, przewodniczący rady poddał pod głosowanie wniosek o odwołanie Skolimowskiego na sesji 15 listopada. Nie udało się go wprowadzić do porządku. "Za" było 10 radnych PiS, ale "przeciw" aż 18 członków PO i SLD. Głosowanie jednak było jawne, co nie podobało się PiS-owi. Działacze tej partii przekonują bowiem, że nad przyszłością wiceburmistrza powinno się głosować wyłącznie tajnie.
Zapewniają, że takie głosowanie miałoby zgoła odmienny wynik. - Mamy powody by sądzić, że wniosek o odwołanie Skolimowskiego poparliby nie tylko członkowie PiS, ale też część osób z PO – przyznaje Ozdoba.
Obecnie PO ma w 28-osobowej radzie 15 przedstawicieli i rządzi samodzielnie.
PO broni wiceburmistrza
PO o odwołaniu Skolimowskiego nie chce słyszeć. Radni tej partii przekonują, że to doświadczony samorządowiec, który pieczę nad mokotowską edukacją pełni dokładnie od dekady.
- Ma szerokie poparcie i uznanie wśród mokotowskich nauczycieli, o czym świadczy otwarty list popierający działalność burmistrza podpisany przez kilkudziesięciu dyrektorów szkół i kadry pedagogicznej oraz obecność wielu nauczycieli popierających burmistrza na sesjach rady dzielnicy – zapewnia nas Marcin Stępień, przewodniczący dzielnicowego klubu PO.
Podkreśla też, że PiS na odwołanie wiceburmistrza od oświaty wybrał najgorszy z możliwych momentów, czyli wdrażanie reformy związanej z likwidacją gimnazjów.
W samej reformie zresztą, a konkretniej – w jej surowej ocenie przez Skolimowskiego – Stępień widzi główne powody, dla których opozycja chce się pozbyć wiceburmistrza. - Zarzuty stawiane przez radnych PiS są bezpodstawne. Próbę odwołania burmistrza należy uznać za polityczne represję za publiczną krytykę reformy oświaty dokonaną przez burmistrza Skolimowskiego – przyznaje radny PO.
Sam zainteresowany faktycznie nie kryje sceptycznego podejścia do zmian planowanych przez minister Zalewską. W rozmowie z nami stwierdza wprost, że zahamują one rozwój oświaty nie tylko w skali dzielnicy, ale i całego kraju.
Co do zarzutów wysuwanych przez radnych PiS wypowiada się krótko: - Nie zgadzam się z nimi. Uważam, że z oświatą na Mokotowie jest dobrze, na miarę naszych możliwości.
Przypomina, że Mokotów - jak każda dzielnica - jest zależy od władz i radnych miasta. - Budżet dzielnicy jest więc wyznaczany przez Radę Warszawy. Mamy limity środków na wydatki oświatowe. W ciągu roku udaje nam się jednak dość istotnie zwiększać te środki – przekonuje w odpowiedzi na zarzut o niedofinansowaniu oświaty. - Żadnego roku nie zakończyliśmy z niezapłaconymi rachunkami – wszelkie zobowiązania regulujemy - dodaje.
Skolimowski twierdzi, że kiedy 10 lat temu zaczął pracę w mokotowskim urzędzie, stan tutejszej oświaty był znacznie gorszy. - Poprawiamy to, ale nie jest tak łatwo wszystko wyremontować i zmodernizować, kiedy placówek jest ponad 100. Nie ma innej dzielnicy, która miałaby tego tak dużo – odpiera zarzuty zastępca burmistrza.
Takie argumenty nie przekonują radnych PiS. Zapewniają, że nie poprzestaną działań na rzecz odwołania Skolimowskiego.
Czytaj także o problemach z budową mokotowskiego ratusza:
W tej okolicy zostanie usytuowany ratusz
Karolina Wiśniewska
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl