Bieg rozpoczął w Amsterdamie, zakończy go - według planu - po pięćdziesięciu dniach w Kijowie. Boas Kragtwijk na razie pokazuje w mediach społecznościowych, gdzie można spotkać go na trasie. To zmieni się już w ogarniętej wojną Ukrainie. Po co to robi? Żeby uzmysłowić Europejczykom, że wojna toczy się tuż obok, że można tam po prostu pobiec. Przy okazji zbiera pieniądze na zakup karetek dla Ukraińców.
Połowa trasy już za nim. Holender, który w połowie lipca wybiegł z Amsterdamu, ma już za sobą całe Niemcy i połowę Polski. Niedawno dotarł do Warszawy, gdzie zrobił sobie krótką przerwę. Ważną, bo - jak opowiada - jego organizm czuje się już zmęczony, podobnie zresztą jak umysł. Nic zresztą dziwnego - każdego dnia 28-letni Boas Kragtwijk ma pokonywać ponad 50 kilometrów.
- Do wczoraj przebiegłem więcej niż zakładaliśmy, więc zdecydowaliśmy się na dzień odpoczynku. Ten jeden dzień bez biegania był naprawdę przyjemny. Do Warszawy przyjechała moja dziewczyna, spędziliśmy trochę czasu razem. Mieliśmy też czas, żeby zaplanować kolejne działania na rzecz Ukrainy. To był dobry, potrzebny dzień. Nie tylko dla mnie, ale i dla całego zespołu - mówił podczas rozmowy z naszą reporterką Katarzyną Gozdawą-Litwińską.
Jeden morderczy bieg, dwa ważne cele
Jak opowiada, wyruszył w morderczą trasę, bo chce zrealizować dwa cele. - Po pierwsze, chcemy zwiększyć świadomość tego, jak blisko jest ta wojna, wśród Holendrów i mieszkańców innych krajów Europy Zachodniej, bo jeśli ktoś nie ogląda wiadomości, to nie ma pojęcia, że te walki toczą się tak blisko. Chcę więc pokazać ludziom, że to odległość, którą można dosłownie przebiec - opowiada sportowiec.
Po drugie, zawodnik zbiera pieniądze na zakup karetek, które mają nieść pomoc w ogarniętej wojną Ukrainie. - Współpracujemy z fundacją, która specjalizuje się w kupowaniu używanych karetek i wysyłaniu ich do Ukrainy. Mamy już zebrane 43 tysiące euro. Za każde 30 tysięcy, kupujemy jedną karetkę. Celem jest zebranie stu tysięcy, żebyśmy mogli kupić trzy karetki z pełnym wyposażeniem - opowiada.
Deszcz, upał i niekończąca się droga
28-latek relacjonuje, że na początku wyzwania towarzyszyła mu głównie deszczowa pogoda. Potem deszcz zmienił się w upał.
- To rzeczy, na które nie mamy wpływu, które musimy zaakceptować. Jak jest naprawdę gorąco, to zaczynamy bieg wcześniej niż zwykle, jeśli pada, mogę założyć kurtkę, ale to tyle. Nie możemy zrobić wiele więcej - opowiada zawodnik przed kamerą TVN24.
Czytaj też: Gdy wybuchała wojna, Polacy ruszyli z pomocą dla uchodźców z Ukrainy. Jak to wygląda teraz?
Podkreśla, że każdy dzień - z fizycznego punktu widzenia - jest dużym wyzwaniem. Czasami trudno też w ryzach utrzymać własne myśli.
- Nieraz mam wrażenie, że to się nigdy nie skończy. Jestem na jednej drodze przez cały dzień i mam do pokonania 100 kilometrów. Ale kiedy robi się naprawdę trudno, myślę sobie, że jeśli mi się uda, to ja będę cierpiał przez 50 dni po to, żeby ktoś inny nie cierpiał przez resztę życia. To taka naprawdę mocna wizja, dzięki której łatwiej mi spojrzeć na moje trudności z pewnej perspektywy - mówi.
Zniknie z mapy. Dla bezpieczeństwa
W Budomierzu Boas Kragtwijk przekroczy granicę z Ukrainą.
- Próbowaliśmy przygotować się najlepiej, jak to było możliwe, ale sytuacja tam jest kompletnie nieprzewidywalna, może się zmienić nagle. A jesteśmy tu całą drużyną. Ja tylko biegam, ale wspiera mnie w tym sztab ludzi - opowiada.
Dodaje, że w Ukrainie towarzyszyć będą mu tłumacze. Nie będzie też możliwości sprawdzania na bieżąco przez internet, gdzie znajduje się biegacz.
Czytaj też: Ukraińcy żołnierze po powrocie z frontu zmagają się z traumami. "Kiedy zasypiam, widzę to wszystko znowu"
- Teraz, ludzie wiedzą, gdzie i kiedy będę przebiegał, więc mogą wyjść i nam kibicować. W Ukrainie będziemy robić to trochę w ukryciu. Tak żeby ci, którzy mogliby chcieć nas skrzywdzić, nie mogli nas znaleźć - opowiada.
Zaznacza, że przedsięwzięcie nie spodobało się jego mamie, ale - jak stwierdził - na bieg się mimo wszystko zdecydował, bo potencjalny zysk przewyższa ryzyko.
Zbiórkę pieniędzy na zakup karetek można wesprzeć tutaj.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fakty o Świecie TVN24 BiS