Dzielnica Wola wygrała spór sądowy z właścicielem hotelu Czarny Kot. - Na szczęście ta trwająca prawie osiem lat batalia jest już zakończona i pozostaje nam jedynie czekać na egzekucję wyroku sądu – mówi Krzysztof Strzałkowski, burmistrz dzielnicy, który liczy, że samowola budowlana wreszcie zniknie.
Hotel znajdujący się u zbiegu Okopowej i Powązkowskiej to przykład wieloletniej walki pomiędzy urzędnikami a właścicielem budynku. Pierwsza strona dąży do rozbiórki samowoli, druga - do jej legalizacji.
W poniedziałek wolscy urzędnicy poinformowali, że wygrali sprawę w sądzie. Właśnie zapadł prawomocny wyrok. Na jego mocy właściciel musi zwrócić miastu grunt, na którym stoi hotel Czarny Kot.
"W końcu przestanie straszyć"
Wolski ratusz w komunikacie prasowym przytoczył uzasadnienie wyroku, w którym czytamy, że sąd zwrócił uwagę na fakt, że działka należy do miasta, a właściciel korzysta z niej, łamiąc prawo, ponieważ umowa dzierżawy zawarta z dnia 10 maja 1994 r. wygasła 14 maja 2009 roku.
Ponadto właściciel - pomimo wezwań do zapłaty oraz do opuszczenia i wydania gruntu - w dalszym ciągu prowadził tam działalność - czytamy w komunikacie.
- Bardzo się cieszymy, że sąd przyznał rację miastu w tej sprawie - mówi Krzysztof Strzałkowski. - Mamy nadzieję, że to miejsce w końcu przestanie straszyć i zostanie zagospodarowane zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego - dodaje.
Pierwotnie mały hotel
Czarny Kot pierwotnie był jednopiętrowym hotelem, który jednak z biegiem lat bardzo szybko się rozrastał. Właściciel dobudowywał nowe piętra i kondygnacje, tworząc tuż przy Rondzie Zgrupowania "AK" Radosław architektonicznego potworka.
- Warto zaznaczyć, że kolejne dobudówki wzwyż i wszerz były efektem rażącej samowoli budowlanej - mówi Adam Hać, zastępca burmistrza dzielnicy Wola, który nadzoruje pracę Wydziału Prawnego. - Co więcej, umowa dzierżawy gruntu, na której stoi Czarny Kot skończyła się dawno temu. Budynek rozrósł się od tego czasu tak, że zajmuje już nie tylko teren, który kiedyś był przedmiotem umowy, ale także grunt, należący do innego dzierżawcy - twierdzi.
Uniknął egzekucji
Jak pisaliśmy na tvnwarszawa.pl – Czarny Kot już raz uniknął egzekucji. Powiatowy nadzór wydał nakaz rozbiórki w 2015 r., jednak właściciel się odwołał, a sprawa ciągnęła się kolejne dwa lata. Z kolei, kiedy wreszcie ogłoszono przetarg na dokonanie rozbiórki, trzeba było go unieważnić. Powód? Błędy proceduralne.
W sierpniu 2017 roku PINB ogłosił, że nowy przetarg na rozbiórkę zostanie zakończony po zakończeniu wszystkich sporów sądowych.
kz