Wysoka kaplica błogosławionego Ładysława z Gielniowa (patron Warszawy, przełożony zakonu bernardynów żyjący na przełomie XV i XVI wieku) znajduje się tuż przy ołtarzu głównym kościoła świętej Anny przy Krakowskim Przedmieściu. Po ustawionym rusztowaniu wchodzimy wraz z pracującymi tam konserwatorkami. Drabina po drabinie wspinamy się na wysokość 15 metrów - tam znajduje się szczególne malowidło (polichromia) na ścianie kopuły.
"Brakuje trzeciej osoby"
- Mamy na nim przedstawienie błogosławionego Ładysława z Gielniowa, który prowadzi orszak polskich świętych do stóp Marii. Maria znajduje się w otoczeniu Chrystusa i Boga Ojca. Tak naprawdę brakuje trzeciej osoby Trójcy Świętej - wyjaśnia Katarzyna Górecka, kierownik prac.
Gdy konserwatorzy zauważyli brak, zaczęli głowić się i szukać brakującego elementu. Bezpośrednio na malowidle go nie było, ale pojawił się pewien trop. Nad ich głowami.
Pięć metrów wyżej znajduje się zwieńczenie kopuły - wąska latarnia z oknami, z których widok rozpościera się na Warszawę. Konserwatorzy przypuszczali, że może znajdować się tam jakieś malowidło. Nie wiedzieli jednak, że będzie tam brakujący element. - Jest to miejsce, gdzie dokonano chyba najciekawszego odkrycia podczas trwających właśnie prac konserwatorskich. Mianowicie odsłonięto zachowane, oryginalne malowidło Walentego Żebrowskiego, które przedstawia gołębice ducha świętego oraz grupkę serafinów - wyjaśnia Maria Pokorna-Paruszkiewicz, również kierująca pracami.
Żeby odkryć, że to rzeczywiście brakujący element Trójcy Świętej trzeba było najpierw odkuć kilka warstw wapiennej farby i usunąć czarną warstwę spalenizny, która powstała po pożarze dachu w czasie II wojny światowej. Fresk nie był poddawany żadnym zabiegom czy przemalowaniom, więc zachował się w oryginalnej wersji.
Zastrzyki i czyszczenie
Co innego samo malowidło przedstawiające orszak polskich świętych. - Przeszło przez stulecia bardzo wiele konserwacji. W czasie aktualnych prac usunęliśmy część wcześniejszych interwencji i dotarliśmy do oryginalnej polichromii - wyjaśnia Katarzyna Górecka.
Orszak trzeba było skrupulatnie wyczyścić przy pomocy specjalnych środków chemicznych, a także wykonać zastrzyki ze spoiwa, by wzmocnić ścianę. Dzieło pochodzi z XVIII wieku. Wtedy kaplica stała się sanktuarium Ładysława z Gielniowa, a jeden z braci Bernardynów Walenty Żebrowski wraz z pomocnikami wykonał polichromię z orszakiem (zresztą nie tylko, bo jest autorem fresków w całej świątyni).
- Był niezwykle utalentowanym mnichem. Podczas tworzenia orszaku wykazał się poczuciem humoru. Na malowidle umieścił swój autoportret. Przedstawił siebie z paletą w ręku podczas malowania szat jednego ze współbraci - zaznacza Górecka.
Dodaje, że w orszaku znajduje się wielu polskich świętych. Udało się zidentyfikować między innymi Stanisława, Jadwigę i Kazimierza.
Podczas znaleziono też wyryte napisy, które pozostawiono na początku XX wieku. Pozostawili je malarze - Jan i Antoni Strzałeccy oraz Jan Tenczyński, którzy wówczas odnowili kaplicę
Andrzej Rejnson