Mowa o Wojtku, syryjskim niedźwiedziu brunatnym, adoptowanym w 1942 roku przez żołnierzy 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2. Korpusie Polskim, dowodzonym przez gen. Władysława Andersa.
Przy ulicy Andersa
13 radnych miasta jeszcze ubiegłej kadencji zaproponowało miejsce, gdzie można by upamiętnić zwierzę. To skwer przy Pałacu Mostowskich, w którym mieści się Komenda Stołeczna Policji. Ale nie nawiązanie do KSP ma tu kluczowe znaczenie. Zaproponowany teren znajduje się przy ulicy Andersa i niedaleko skweru Żołnierzy Tułaczy, z którymi wędrował Wojtek.Pomysł nadania tej lokalizacji imienia niedźwiedzia pozytywnie zaopiniowali już eksperci z miejskiej komisji nazewnictwa, a także radni z komisji nazewnictwa ubiegłej kadencji.Teraz czas na opinię radnych Śródmieścia. Wypowiedzą się na ten temat podczas sesji 13 grudnia. Ostateczną decyzję w sprawie nadania skwerowi imienia Niedźwiedzia Wojtka podejmie Rada Warszawy.
Najlepiej się czuł w szoferce
W kwietniu 1942 roku polscy żołnierze dowodzeni przez generała Andersa podczas podróży do Palestyny odkupili małego niedźwiadka od napotkanego chłopca. Niedźwiedź Wojtek karmiony był przez żołnierzy mlekiem, prosto z butelki po... wódce. Legenda mówi, że zwierzak potem bardzo lubił tego typu trunki.Przez Wojsko Polskie został mu nadany stopień kaprala. Wojtek, gdy dorósł, wraz z żołnierzami brał udział między innymi w bitwie pod Monte Cassino, gdzie pomagał nosić skrzynie z amunicją. Od tamtej pory niedźwiedź stał się symbolem 22. Kompanii. Wojtek był łagodny, nigdy nie doszło do agresji z jego strony. Opiekunowie byli dla niego jak rodzina.
Młody niedźwiedź spał pod jednym dachem z żołnierzami, a gdy podrósł, została dla niego przeznaczona duża skrzynia. Według wspomnień, nie lubił sam spać i często przychodził się przytulić na żołnierską pryczę.
Ulubionym zajęciem niedźwiedzia była jazda wojskową ciężarówką. Najlepiej się czuł w szoferce. Dodatkowo uprawiał z żołnierzami "zapasy", które z reguły wygrywał, a przegranego zawsze pocieszał liźnięciem.
Dokonał żywota w zoo
Po wojnie cała kompania została przeniesiona do Glasgow w Szkocji. Wojtek stał się maskotką wszystkich żołnierzy, a także mieszkańców. Po zakończonej wojnie żołnierze mogli wracać do domów. Zapadła decyzja, że Wojtek zamieszka w zoo w Edynburgu. Miś nie został jednak sam, gdyż żołnierze co rusz go odwiedzali. Często, ku zdziwieniu zwiedzających, wojskowi przeskakiwali ogrodzenie, żeby bezpośrednio pobyć ze zwierzęciem. Wraz z mijającymi latami zainteresowanie Wojtkiem malało. Zwierzę stawało się osowiałe, prawdopodobnie z tęsknoty za znajomymi twarzami.
Kapral Wojtek odszedł w grudniu 1963 roku. Przeżył 23 lata.
O HISTORII WOJTKA CZYTAJ RÓWNIEŻ NA TVN24.PL
ran/r