Obiecali mediatekę, będzie... urząd. "Pocałunek śmierci dla Marszałkowskiej"

Była rastauracja, miała być mediateka, a będzie urząd
Była rastauracja, miała być mediateka, a będzie urząd
Źródło: tvnwarszawa.pl

Urzędnicy nie znaleźli najemcy na ponad 400-metrowy pustostan przy Marszałkowskiej. Do lokalu nie wprowadzi się nowa restauracja, nie będzie tam sklepu, nie powstanie też obiecana mediateka. Miasto uznało, że ulokuje tam swój urząd. – To ostatnie czego ta ulica potrzebuje – alarmują eksperci.

W budynku pod numerem 55/73, w pobliżu pl. Konstytucji przez lata działała restauracja Szanghaj, która potem dzieliła lokal ze słynącym z flaków barem U Flisa. Zlikwidowano go w 2011 roku, od tego czasu drzwi są zamknięte na cztery spusty. Trzy lata temu otworzyli je co prawda, w geście protestu, anarchiści, ale po kilku godzinach wyprowadziła ich policja.

Przestrzeń jest ogromna: 206 mkw. na parterze, 238 mkw. na antresoli, dochodzi jeszcze 125-metrowa piwnica. Mogłoby się wydawać, że do takiego lokalu w ścisłym centrum Warszawy ustawi się długa kolejka najemców i szybko zainstaluje się tam nowy biznes. Tak się jednak nie stało. W przetargu ogłoszonym na przełomie 2011 i 2012 roku nie wystartował nikt, kolejny wygrała firma Jeronimo Martins – właściciel Biedronki. Ostatecznie jednak nie podpisała umowy. Kolejne podejście nastręczyło jeszcze więcej problemów.

- Przetarg został unieważniony, a biorący w nim udział oferent zaskarżył decyzję do sądu. Do czasu zakończenia postępowania sądowego lokal nie mógł być zagospodarowany – wyjaśnia Mateusz Dallali, rzecznik prasowy Śródmieścia.

Lokal został zabezpieczony

Lepszy urząd niż mediateka

Proces się ciągnął, czas płynął, pojawiały się nowe pomysły. W 2012 roku ówczesny burmistrz Wojciech Bartelski zapowiedział, że przy Marszałkowskiej powstanie mediateka. Jego rzeczniczka mówiła nam wtedy: "Zebrałyby się tam okoliczne filie biblioteczne. W jednym miejscu oferowałyby lepszą jakość usług. Zarząd dzielnicy dał zielone światło dyrektor śródmiejskiej biblioteki do przygotowywania szczegółów tego projektu".

Po pewnym czasie ktoś najwyraźniej zmienił światło na czerwone, bo z mediateki nic zrezygnowano. Dzielnica uznała, że powstanie tam Wydział Komunikacji Biura Administracji i Spraw Obywatelskich. Prawdopodobnie już w drugiej połowie roku urzędnicy skryją się za mlecznymi szybami, jak to się stało w budynku obok - pod numerem 77/79 od 2014 roku urzęduje Biuro Architektury.

Lokal z ogromnymi witrynami (Marszałkowska 3/5) zamienił w biurowiec także Mazowiecki Urząd Wojewódzki, który od zeszłego roku prowadzi Wydział Spraw Cudzoziemców. A wcześniej działał tam sklep i restauracja, był nawet plan przeniesienia Muzeum Drukarstwa. Zakończył się porażką.

Kilkanaście pustostanów

Urzędy są potrzebne, ale czy trzeba je lokować przy głównej ulicy miasta, która powinna tętnić handlem, rozrywką i kulturą? Nie są miastotwórcze. O 17.00 urzędnicy zatrzasną za sobą drzwi, a w środku zostaną tylko smutni portierzy. Niedługo później od biurek odejdą też pracownicy banków – od ronda Dmowskiego do placu Unii Lubelskiej są aż 22 placówki. Przez cały weekend te miejsca pozostaną martwe.

Do tego dochodzą pustostany. Na wspomnianym odcinku doliczyliśmy się ich 16 (chodzi tylko o handlowo-usługowe partery). W urzędzie dzielnicy sprawdzamy adres po adresie. Okazuje się, że większość ma prywatnych właścicieli, którzy nie muszą się przed nami tłumaczyć. Część lokali miejskich została wynajęta, ale najemca jeszcze nie rozpoczął działalności albo przeciwnie – przedwcześnie zakończył, bo biznes nie wypalił. Bywa też, że przeciągają się ustalenia z nadzorem budowlanym albo wspólnota mieszkaniowa blokuje możliwość sprzedaży alkoholu. Wyglądają więc na opuszczone, choć formalnie pustostanami nie są. Z przedstawionej przez nas listy miasto oferuje do wynajęcia tylko dwa lokale w parterach.

Znikają sklepy - instytucje

- Część pustostanów nie jest wynajmowana ze względu na planowaną sprzedaż. Procedura sprzedaży jest dużo bardziej skomplikowana i cbzasochłonna w porównaniu z najmem. Konieczne jest m.in. ustalenie ponad wszelką wątpliwość stanu prawnego nieruchomości czy wycena lokalu przez rzeczoznawcę majątkowego – tłumaczy Dallali.

Do sprzedaży szykowany jest m.in. lokal, w którym od ponad pół wieku funkcjonowała Sarenka, sklep z galanterią skórzaną (numer 83). Właściciel zwinął interes ponad rok temu tłumacząc, że czynsz jest zbyt wysoki. Z tych samych powodów zakończyła się historia Porthosa, sklepu z kapeluszami, gdzie działało także Muzeum Naparstków. Urzędnicy najwyraźniej nie widzą korzyści płynących z istnienia takich sklepów - instytucji. Nie stać cię na czynsz? Do widzenia!

- Nie udziela się obniżek w czynszu najemcom prowadzącym działalność gospodarczą w lokalu komunalnym, którzy wygrali w otwartym konkursie, oferując najwyższą stawkę. Prowadzona przez nich działalność gospodarcza, z której czerpią dochód, pozostaje ich odpowiedzialnością i ich ryzykiem zawodowym - przekonuje nasz rozmówca z urzędu.

Miejsce po Porthosie zajęło Centrum Sztuki Współczesnej. Zamknęło usta ruchom miejskim, ale smutna prawda jest tak, że i drzwi lokalu zwykle są zamknięte, bo rzadko cokolwiek tam się dzieje. Efekt jest smutny: nie ma ani handlu, ani kultury, ani pieniędzy (stawkę za metr ustalono na symbolicznym poziomie 7 zł, Porthos musiał płacić 10-krotnie więcej).

Pozytywnym trendem jest tylko rosnąca liczba restauracji i kawiarni. Między rondem Dmowskiego a placem Unii Lubelskiej jest ich już ponad 40 (uwzględniamy także te na placach). A co zrobić, żeby na ulice wrócił handel? W ratuszu tego pytania prawdopodobnie nikt sobie nie zadaje. Marszałkowska nie doczekała się strategii, nie ma pełnomocnika, o którego apelowało już kilka lat temu Forum Rozwoju Warszawy przedstawiając swój pomysł na ulicę (urzędników raczej nie zainteresował).

Zarządzać ulicą jak centrum handlowym

- Marszałkowska powinna być zarządzana jak centra handlowe, wtedy mogłaby być dla nich konkurencją. Ale jest odwrotnie, to jak wygląda dziś, zachęca ludzi do wizyt w Arkadii czy Złotych Tarasach – komentuje Witold Weszczak z Fundacji Przestrzeni Publicznej M20. – W Warszawie jest ogromny głód przestrzeni handlowych, co pokazują statystyki. W centrach handlowych wolna powierzchnia to ułamek procenta, ale nimi zarządzają profesjonaliści. To, że w centrum miasta stoją puste lokalne jest dowodem urzędniczej nieudolności. Wprowadzić urząd do lokalu to najprostsze rozwiązanie, ale ostatnie, którego Marszałkowska potrzebuje – przekonuje nasz rozmówca.

Rozwiązanie widzi w powołaniu wyposażonego w odpowiednie uprawnienia menadżer ulicy, który będzie prowadził spójną politykę lokalową i współpracował z prywatnymi podmiotami. – Potrzebna jest strategia programowa, która określi jakiego rodzaju sklepy powinny być w danej okolicy, ustandaryzowanie godzin otwarcia czy ujednolicenie identyfikacji wizualnej – wylicza konkretne rozwiązania, które miałyby upodobnić Marszałkowską do londyńskiej Oxford Street czy berlińskiej Friedrichstrasse.

Jak przyszłość ulicy widzi ratusz? Nie wiadomo. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi biura prasowego.

Według danych z ubiegłego roku, łącznie w całym Śródmieściu miasto ma około 230 pustostanów na prawie 3 tysiące lokali (niespełna 8 procent).

Oxford Street w Londynie
Oxford Street w Londynie
Źródło: Rosli Othman / Shutterstock.com
Friedrichstrasse w Berlinie
Friedrichstrasse w Berlinie
Źródło: | Sean Pavone / Shutterstock.com

Piotr Bakalarski

Czytaj także: