Profesor całym incydentem jest zszokowany, jego niemiecki znajomy również. O szczegółach opowiedział nam w piątek rano.
Klaudia Ziółkowska: W tramwaju był pan z kolegą. Wracaliście z cmentarza na Powązkach.
Prof. Jerzy Kochanowski: - Mój kolega jest Niemcem, zupełnie nie wiedział co się dzieje. Był w absolutnym szoku. Nie rozumiał całej tej sytuacji, aż zobaczył, że ze mnie leje się krew. Nie rozumiał mojej rozmowy po polsku z tymi ludźmi. Spokojnej. Nie podnosiłem głosu nawet przez chwilę.
Jakoś to skomentował?
Może lepiej nie powtarzać. Był przerażony, ale jednocześnie stwierdził, żeby nie uogólniać, gdyż tacy ludzie zdarzają się absolutnie wszędzie. Samym faktem był przerażony, tak jak ja byłem przerażony. Do tej pory jeździłem komunikacją miejską, rozmawiając także po niemiecku. Nigdy nie było żadnej reakcji. To, że ona pojawia się teraz nie jest przypadkiem.
Dlaczego?
Wydaje mi się, że panuje ogólne przyzwolenie na bezkarność dla takich właśnie zachowań. Powiem szczerze, obecna władza pielęgnuje nastrój bezkarności. Nastrój agresji. Przyzwolenia na takie właśnie zachowanie. I mówię to z pełną odpowiedzialnością.
Czyli zauważył Pan, że takich sytuacji jest więcej?
Każdy to zauważa, ten który chce zauważać. To zauważam ja, to zauważają moi przyjaciele. Są ludzie, którzy tego nie chcą zauważać. Ale to jest już ich podejście.
Do pobicia doszło w tramwaju 22. Całą sprawę opisaliśmy na tvnwarszawa.pl.
kz//sk