"We wtorek 18 października 2016 roku w Warszawie, pod bramą główną Uniwersytetu Warszawskiego przedstawiciele skrajnie prawicowego Obozu Narodowo-Radykalnego zorganizowali publiczną agitację. Studenci oburzeni” – napisał użytkownik Kontaktu 24 studentuw.
"Ubolewamy nad tym"
Do sprawy odniosły się również władze uczelni. Przypominają, że teren przy Krakowskim Przedmieściu należy do miasta.
"Organizatorzy wszystkich wydarzeń, które odbywają się w tym miejscu, muszą uzyskać zgodę od służb miejskich, a nie administracji uczelnianej. Tak było i w tym przypadku. Zgodnie z informacjami, które uzyskaliśmy od policji, organizatorzy tej akcji mają zgodę na korzystanie z tego miejsca do godz. 13.30" – poinformowało biuro prasowe UW.
Władze uczelni podkreślają, że nie mają związku z manifestacją. "Ubolewamy, że wizerunek naszej uczelni jest wykorzystywany przez różne organizacje, których działalność nie ma nic wspólnego z misją Uniwersytetu" – czytamy w oświadczeniu.
Nie chcą również, by do tego typu sytuacji dochodziło przed bramą uczelni.
Jak się okazuje, ONR zgłosił zgromadzenie w tym miejscu.
- Ale mieli nielegalne naniesienia, między innymi namiot. Na miejscu był patrol Zarządu Dróg Miejskich, który to zweryfikował. Zostanie naliczona kara. Chodzi o kilkaset złotych – zapewnia Bartosz Milczarczyk, rzecznik urzędu miasta.
Wniosek do sądu
Interweniowała również policja. – Wylegitymowaliśmy sześć osób ze zgromadzenia. Miały na ogólnodostępnym stoliku ulotki i treści, które mogły być zabronione prawem. Sporządziliśmy dokumentację i na jej podstawie skierujemy do sądu wniosek o ukaranie z art. 141 kodeksu wykroczeń – mówi Robert Szumiata ze śródmiejskiej policji.
Tak wyglądał antyimigrancki marsz organizowany m.in. przez ONR
ran/sk
Marsz antyimigrancki